Kota Wszystkiego najlepszego. 100 lat !!!:-)
Ja nareszcie wyspana. Teraz wysłałam męża do sklepu, bo mam straszną ochotę na śledzie.
Odnośnie mojej wizyty w szpitalu.
23.11 dostałam silnych skurczybyków, więc telefon do męża żeby urwał się z pracy, bo musimy jechać na IP.
Na miejscu zrobiono mi KTG, USG i badanie na samolocie. Skurcze nie ustępowały, więc położyli mnie na sali przedporodowej. Badał mnie bardzo miły i konkretny lekarz, który wszystko tłumaczył. Najbardziej zdziwiło mnie, że juz jest 3 cm rozwarcia. Po dwóch godzinach kolejne KTG i skurcze nadal takie same.
Lekarz mnie przebadał i powiedział, że jeśli skurcze nie ustąpią, to nie będą wstrzymywać akcji porodowej i w rano urodzę. Przez całą noc miałam robione KTG co dwie trzy godziny. O trzeciej w nocy skurcze były na 100, więc zaczęli mnie przygotowywać psychicznie, że będę przeniesiona na sale porodową. Ale byłam taka zmęczona i obolała, że usnęłam. O 6 kolejne KTG i skurcze zaczynały się wyciszać. Później kolejne badanie i lekarz stwierdził, że jeszcze nie przeniesie mnie na patologie, bo akcja całkowicie nie ustąpiła.
Tak sobie leżałam na przedporodowej i sie nudziłam. W czwartek w południe zabrali mnie na patologie ciąży, ale często podłączali mnie pod KTG. W piątek już całkiem wszystko się uspokoiło.
No i w sobotę zostałam wypisana:-)
Zalecenia od lekarza, to tak jak pisałam wczoraj. Mam leżeć w łóżku i nie przemęczać się. Zero pieszczot z mężem, no i magnez dwa razy dziennie. 2 grudnia kolejna wizyta i wtedy dowiem się co i jak.
Tak na marginesie szpitalne jedzenie, to katastrofa. Dobrze, że mąż przychodził codziennie i przynosił mi żarełko. :-)