Raczkowanie rozwija mózg, a dokładniej chodzi o funkcjonowanie półkól mózgowych, działanie ich współne, no bo przecież jedna rusza jedną noga, 2 drugą i musza umiec sie porozumiec

. Ale jezeli dziecko nie potrzebuje raczkowac, tylko od razu rwie się do chodzenia, to najwyraźniej taka stymulacja jest mu bardziej potrzebna, a półkóle tez sie wiczą.
Cały problem z brakiem raczkowania, nie jest tak naprawdę zwiazany z jego brakiem, a raczej z jego nieprawidłowa formą. Pokaże na moim przypadku:
Urodziłam się w zamartwicy ciężkiej (3 pkt apgar) w wyniku oplatania sie pępowiny, byłam niedotleniona, w moim mózgu powstały mikro uszkodzenia. Wtedy się tego nie badało, ale wiem, ze najbardziej dotknęło to własnie takie współdziałanie półkól. Stac nauczyłam się w wieku 15 miesiecy, bo usiłowałam stawac na jednej nodze, jakbym nie mogła ich ze sobą zgrac. Jestem słabsza fizycznie, nogi mi się placzą, w dzieciństwie miałam sporo problemów wynikajacych własnie z takiej nieporadnosci lewa noga, prawa reka itp. Ale wycwiczyłam sobie

. No i przechodzac do raczkowania, ja nie raczkowałam, te 2 nogi na przemiennie działające to było za duzo dla mnie, ja jeździłam na nodze i pupuie. Siadałam na jednej nodze (podkładałam pod zadek), 2 się odpychałam i pomagałam sobie rekami. osiagałam misrzostwo w szybkosci i wpijalności w odwłok drzazg. Zmierzam do tego, że taki rodzaj raczkowania powinien byc sygnałem że cos jest nie tak, ale brak raczkowania jako taki nim nie jest i bzdurą jest że bez raczkowania człowiek będzie tłukiem

. Bez urazy, ale ja mimo pochrzanionego raczkowania jakos się za tłuka nie uważam, a puki mózgu uzywałam to testy twierdziły ze inteligencję mam ponad normę, a ludzie ze umiem jej uzywac (niestety umiejetnosci i organy nie uzywane zanikają

), wiec gratulacje dla pani rechabilitantki za znalezienie sobie jeleni do dojenia z nich kasy. No ale jak ona taka super, że nie potrafi działac tak, by dziecko nie ryczało w kółko, to innej metody chyba na zarobienie nie znajdzie.