To mu tu chyba wszystkich pobierzemy, mąż wydębił ode mnie numer telefonu w marcu, a w październiku szliśmy do ślubu

Kościelny był i przyjęcie z tańcami na 40 osób, ale ja już pisałam chyba kiedyś, że mało rodzinna raczej jestem i wszelkiego typu imprezy rodzinne mnie męczą.
Mój mąż w dniu ślubu miał 28 lat, więc już wyszumiany, wybalowany itp. Jesteśmy razem 10 lat i mimo kłótni, początkowego docierania się, wzlotów i upadków ani razu nie żałowałam, jest nam dobrze i już po pierwszej randce wiedziałam, że to z nim chce spędzić całe życie. Do ślubu szłam w 3 miesiącu ciąży i pewnie gadali, że wpadka i w ogóle, ale my swoje wiedzieliśmy, nie mogło być mowy o wpadce skoro po rozmowach stwierdziliśmy, że przestajemy się zabezpieczać.
pewnie myślicie, że wariatka i nieodpowiedzialna, ale to była najlepsza decyzja mojego życia, mogę tak śmiało powiedzieć z perspektywy czasu.
