Dziewczyny opowiem wam smutną historię a więc:
Moja koleżanka ma 23 lata w zeszłym roku straciła swoją drugą połówkę zaczęła z nim być jak miała około 16 lat jak zginął nie będę pisała bo to zbyt smutne,załamała się wtedy strasznie,naprawdę było z nią bardzo źle,rodzina postanowiła jej pomóc udali się do psychologa ale to nic nie dało,lekarz podpowiedział im aby tą dziewczynę gdzieś umieścić na kilka tygodni aby była pod stałą opieką zgodzili się ale nie wiedzieli że ją umieszczą w Lublincu,pewnego dnia ta dziewczyna zadzwoniła do swojej rodziny i powiedziała że jeżeli jej z tąd nie zabiorą to zrobi sobie coś złego bo dłużej tam nie wytrzyma,rodzina ją zabrała była non stop pod opieką starszej od siebie siostry,zażywała różne leki,uspakajające,jakieś na spanie no po prostu takie co po nich była nieświadoma,przeszła naprawdę bardzo dużo.Po trzech miesiącach dowiedziała się że zostanie mamą była w siódmym niebie a teraz parę dni temu urodziła śliczną dużą dziewczynkę o imieniu Zuzia.Ja to nazywam że stało się szczęście w nieszczęściu,ojcem Zuzi jest oczywiście ten chłopak co zginął.Piszę wam o tym bo chciałam się z kimś o tym podzielić,jak sobie teraz to przypomnę to aż mi się łezka kręci w oku.