Od czego tu zacząć hehe, hmmm....
Kilka dni przed spodziewaną @ zrobiłam pierwszy test, rzekomo czuły, strumieniowy....
Wyszedł ujemny, więc nalałam sobie naleweczki i kilka dni później malowałam naszą wnękę...
aha, czułam sie jak przed @. Późńiej wizyta u znajomych, też naleweczka, no ale przecież test był ujemny...
Brzuch mnie pobolewał, ale @ nie było. Zaczęło mnie to niepokoić, ale czasem (bardzo rzadko, ale jednak) po wakacjach cykl mi sie wydłużał. Zaczęło mi pokuwać w brzuchu (jajnik? - tak myslałam), ale gdy zakuło z drugiej strony, to sie wystraszyłam.
No i zaczęłam czytać w necie o testach....że często wprowadzają w błąd....no i stwierdziłam, że poczekam do kilku dni po spodziewanej @. Drugi test zrobiłam z rana (nie mogłam już dospać), w tajemnicy przed M

.
Od razu mym oczom ukazały się 2 grubaśne kreseczki!!!
No i ... z jednej strony wielka radość, a z drugiej obawa, bo nalewka, pewnie teratogenny smród farby....
Ale byłam podekscytowana tego dnia

!
Chciałam zrobić uroczystą kolację, ale nie miałam na to siły, więc wymyśliłam sobie, że pójdę z M do kawiarni na lody i pyszną kawkę. Powiedziałam, że może poszlibyśmy na kawę, tak na zakończenie lata... nic się nie domyślił

Choć przy obiedzie zapytał, czy dostałam @, ale udało mi się go zbyć, że czasem tak się przesuwa.
Tego popołudnia musiałam zachować wszelkie pozory, żeby się nie domyślił, więc był rower i później spacer z kijkami... ostatecznie byłam wykończona i na końcu wkurzona, ale na szczęście udało się zachować spokój w domu haha.
No i poszliśmy.
Gdy wrócił do stolika, po złożeniu zamówienia, podałam mu kartkę (śliczną, ze zdjęciem maleństwa) i test...

Był baaaardzo zaskoczony, pierwszy raz w życiu widział test, więc spytał, co oznacza haha
i tak go ta wiadomość wzruszyła, że słowa nie mógł z siebie wydusić

!!!
A później wieeeeeelka radość i wzajemne przekomarzania, typu, że przez najbliższe miesiące będzie przegłosowany we wszystkim itp.
