reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

jak oduczyc noszenia na rekach

no wlasnie - bliskosc to jedno i mozna ja zapenic nie tylko noszac dziecko na rekach jak pisala Camel, ale z tym noszeniem juz nie jedna moja kolezanka miala problemy przez babcie i dziadkow dlatego lepiej reagowac za wczasu, my wciaz walczymy, nie chcemy tego robic w radykalny sposob tylko stopniowo, no coz zobaczymy co namz tego wyjdzie, bo ogolnie to jak mala nie spi poswiecamy jej caly swoj czas bawiac sie, tulac itd
 
reklama
Mój synek ma 8 miesięcy i wciąż go noszę, na chwilę pobawi się w krzesełku, na chwilę zabawkami w łóżeczku, trochę poraczkuje, ale jak tylko mnie zobaczy to wyciąga ręce, a jak go nie wezmę to płaczę, no to się lituje i biorę. Staram się go oduczać, ale jakoś nie bardzo mi to wychodzi.:no:

miekkie serce :) tez ze mna kiepsko pod tym wzgledem:tak:....hihi...tyle ze ja do krzeselka zawsze wkladalam i wkladam tylko do jedzenia a do lozeczka tylko do snu, od malego mloda zawsze lezala, siedziala na rozlozonym kocu na dywanie, teraz sie przemieszcza wiec przestrzen jest jej, nigdy nie chcialam jej ograniczac wkladajac do lozeczka zeby sie pobawila bo od razu sama sobie wyobrazilam ze nie chcialabym w takim wiezieniu siedziec;-):-p
 
Camel84 :-) brawo.Zgadzam się z tobą.Można dziecko nauczyć noszenia ale nie koniecznie.Mam troje dzieci i każde zdążę przytulić i każdemu tą chwilę poświęcić,tylko jednemu-dziecko i ja.Z najmłodszą zabawę urządzam przy każdym przewijaniu i po kąpieli- to czas na tuli tuli,masaż,guganie i śmiech...A tak ma koc rozłożony na podłodze i matę na której podziwia kolorowe zwierzątka.A na ręce biorę do odbicia i wtedy podziwiamy świat.Każde z dzieci tak traktowałam i żadne nie musiało być noszone,chociaż ciocie i babcie próbowały nauczyć,ale zawsze konsekwentnie wracałam do porządku dnia.:-D
Jednym słowem bliskość rodzica to nie znaczy noszenie na ręku:tak::tak:
 
miekkie serce :) tez ze mna kiepsko pod tym wzgledem:tak:....hihi...tyle ze ja do krzeselka zawsze wkladalam i wkladam tylko do jedzenia a do lozeczka tylko do snu, od malego mloda zawsze lezala, siedziala na rozlozonym kocu na dywanie, teraz sie przemieszcza wiec przestrzen jest jej, nigdy nie chcialam jej ograniczac wkladajac do lozeczka zeby sie pobawila bo od razu sama sobie wyobrazilam ze nie chcialabym w takim wiezieniu siedziec;-):-p
Ja robię tak samo, ma rozłożony koc na dywanie i zabawki, przez jakis czas lubiał sie bawić, ale odkąd zaczął sie przemieszczać zabawki już go nie interesują, lepsze są szuflady, doniczki, noi przychodzi do mnie. A w łóżeczku jest bardzo rzadko, w zasadzie tylko w nim spi, ale czasem jak przechodzimy obok to sam chce do łóżeczka, ale oczywiście na chwile bo zaraz się nudzi, a w salonie mam jeszcze kojec, ale tez za nim nie przepada, to jest bardzo ruchliwe dziecko, które musi być w ciągłym ruchu. Miał kolki, więc dużo był noszony. I nie należy do dzieci, które spokojnie sobie leżały, prawie zawsze na rękach, od urodzenia, leżał tylko wtedy jak spał. Myslę że kolki też zrobiły swoje.
 
Zgadzam się, że każde dziecko jest inne i jedno potrzebuje więcej uwagi, a drugie jest bardziej niezależne. I zgadzam się też z Dotmar3. Nie twierdzę, że malucha nie można brać na ręce, żeby mu coś pokazać, żeby mógł czegoś dotknąć itp. Ale ja to rozgraniczam od sytuacji, kiedy noszenie jest jedyną albo główną formą zajmowania się dzieckiem, bo potem prowadzi to do tego, że maluch nie potrafi sam się sobą zająć, a jak radzą mądre książki, powinno się wykorzystywać każdy moment, kiedy dziecko samo się bawi i nie przeszkadzać mu, bo to uczy koncentracji.
Nie jest moim celem nikogo krytykować ale dziwi mnie, kiedy czasem jestem u kogoś znajomego kto ma małe dziecko i ono jest cały czas na rękach, tak po prostu. Wiadomo, że kiedy mały marudzi czy płacze to interweniuję, ale czy miarą mojego macierzyństwa jest to, że jedną ręką trzymam synka, a drugą robię obiad?
Jak już pisały poprzedniczki, jest wiele innych form kontaktu z dzieckiem. Ja nawet zauważyłam, że mój synek od początku wolał właśnie takie zabawy przy pielęgnacji czy na kocu - twarzą w twarz.
Każdy zrobi jak chce, ale wydaje mi się, że często mamy zalewają dzieciaki nadmiarem tej swojej uwagi. Wiadomo, że trudno nad tym zapanować;-) ale maluchy są cwane i potem nas będą owijać wokół palca;-)
 
:-):-):-)słuszna uwaga.Mówi się też,że dzieci to mali egoiści,ale też są najlepszymi psychologami.I to nie my ich tylko oni nas rozpracowują na ile sobie mogą pozwolić.Zwróćcie czasami uwagę na charakter płaczu ,malucha:tak: , płacze głośno,żałośnie jednocześnie co chwilę otwierając oczy i sprawdzając co my robimy:-D.Czasami wystarczy mały kwęk a my lecimy jak na skrzydłach i co dopiero jak dziecko widzi twarz rodzica to uderza w "ryk" i nie pozostaje nic innego jak wziąć na ręce.A może warto było tylko z daleka delikatnie powiedzieć ciii?U mnie to się sprawdza.Do dziecka podchodzę dopiero jak naprawdę płacze,jak wiem że zbliża się czas karmienia też nie lecę z butlą tylko czekam aż samo dziecko mnie zawoła płaczem.Nie możemy wyprzedzać dziecka bo będzie ciągłym niezdarą.Zamiast obejść zabawkę będzie nad nią stało i płakało aż mamusia przybiegnie i uprzątnie drogę księciu lub księżniczce;-).W rezultacie rodzice będą padać na p... a dziecko- mały pasożyt będzie kwitło.
Wiem też,że wszystko może się zdarzyć i odchylenia od reguł są.Tak jak pisze EWKA29 to ma sens,bo co zrobić z dzieciątkiem cierpiącym na kolki?Sama bym nosiła:zawstydzona/y:,ale dzięki Bogu mnie to ominęło.
 
Jak zwykle dotinka - Dotmar - zgadzam się z Tobą ;-);-);-);-).
A ja mam porównanie - pierwsza mała -bez przerwy na rękach, fakt, że ciągle beczała i w każdej sytacji a nam wydawało się to nie do zniesienia i dawaj -bujanie, noszenie itd..ręce nam odpadały..i tak do roku. Drugie dziecko -zupelnie inaczej, tak jak pisze Dotmar, dokładnie tak z nia postepuję, często zapłacze- przyjdę, pogłaszczę, cos powiem, a jak chwilkę połacze - nic jej sie nie stanie. Widać postępy i różnicę - teraz ma 4 miesiące i potrafi cały czas aktywny spędzić sama bawiąc się na macie czy w łózeczku :) wie, że nie ma noszenia na rękach...
 
Muszę przyznać że, naprawdę się staram chcę go tego oduczyć, muszę powiedzieć że koc to naprawdę dobry sposób, ale teraz jak raczkuje, to sam decyduje gdzie chce iść. On dobrze wie, kto go weźmie na ręce, jak tatuś z nim zostaje to nie nie jest tyle noszony, ale jak tylko wracam z pracy i mnie zobaczy to od razu wyciąga ręce, wiadomo że wtedy go wezmę:tak: W ciągu dniu próbuje go zainteresować różnymi rzeczami, i teraz zrobię w miarę dużo przy nim, bo jak był mniejszy to jak byłam sama w domu to nawet nie miałam czasu sobie pojeść, ale jak juz wspominałam- kolki.
 
hmmmm tak w ogole dziewczeta to nie ma czegos takiego jak przyzwyczajenie do noszenia. Mozna przyzwyczaic dziecko ze usypia noszone itp ale nie do noszenia samego w sobie - w jednym programie dzieciecym szanowna superniania to wyraznie mowila :p

osobiscie to nie wiem czemu tak sie rekami i nogami matki bronia przed noszeniem. Ja swoje nosilam, tulilam ile wlezie i nigdy nie mialam problemow typu ze nic innego nie chce tylko byc na rekach. Moze swoja checia i noszeniem-tuleniem zaspokoilam wszelkie potrzeby bliskosci jednego jak i drugiego i dlatego same wolaly raczkowac, bawic sie, chodzic....a nie byc u mnie na rekach :) mimo iz moja corka ma 10 miesiecy to na przyklad usypiam ja na rekach, uwielbiam jak jest we mnie wtulona i powoli zamyka oczka....jednak coraz czesciej sie zdarza ze woli zeby ja polozyc do lozeczka i tam zasypia....troche mi zal tego bo to byl taki nasz czas na przytulanki...przed zasnieciem....no ale coz, dziecko dojrzewa i taka kolej rzeczy :)

Zgadzam sie z przedmowczynia :-) Ja tam lubie noszenie na rekach (tzn JA nosze, a nie jestem noszona), oczywiscie bez przesady! jednak fakt faktem, ze czasem dziecko kweka, marudzi, a ja akurat robie cos innego, np gotuje obiad, i wtedy noszenie odpada. U nas teraz lekarstwem jest rozlozony kocyk i na nim zabawki- maluszek lezy sobie wygodnie na brzuszku, patrzy na mnie, to zabawki pooglada.. wczesniej czasem sprawdzala sie hustawka, taka do kolysania raczej niz hustania, Graco Sweet peace. Jej kolysanie nasladuje wlasnie ruchy kolyszacego rodzica, i powiem Wam, ze chyba faktycznie tak jest, bo hustawka czasem miala dzialanie wyraznie uspokajajace na nasza dzidzie... Teraz juz jest na hustawke za duza (niestety), ale i tak pokochalam tez sprzet!
 
reklama
U nas własnie taki problem,
teraz to noszenie na rekach o 6 do 19, nie pobawi sie sam, nie zasnie w dzień wcale, oduczałam ale jest tyle wrzasku ze nie da sie wytrzymac, a kregosłup odmawia posłuszeństwa a do tego nic nie moge w domu zrobic, spacery to zez meczarnia w jednej rece wózek w drugiej dziecko
 
Do góry