U nas trochę niespodziewanie to wyszło. Nie staraliśmy się jakoś konkretnie i intensywnie ;-), ale tez specjalnie nie uważaliśmy. 21 października ostatnia @, kiedy pod koniec listopada kolejny raz mi się spóźniała - a niestety miałam z tym hocki klocki po odstawieniu pigułek - zaczęłam sobie myśleć, tak niezobowiązująco, że co by to było gdyby... Ale nieeee.. ja mamą? Haha . 25 listopada zrobiłam test - w wielkiej tajemnicy przed M - ale nic nie pokazał. Następny 28 listopada. I takie blaaade nie wiadomo co. Niby dwie, ale jakieś takie niepełne . 30 listopada nie wytrzymałam i poleciałam zrobić badanie Beta-HCG. Na wyniki czekałam w pracy co chwilę logując się do systemu ;-). Koło 16 wynik był - powyżej normy oczywiście, ale cały czas myślałam, że to niemożliwe, więc pomyślałam, że zamiast tej przerwy między cyframi miał być przecinek. I że to pewnie nie to... Odbierając papierowe wyniki 1 grudnia już wiedziałam, ale na razie tylko ja . Po pracy szybkie poszukiwanie małych bucików lub skarpeteczek. Wyszłam ze Smyka z pięknym prezentowym pakunkiem. Miałam dziki plan przekazać tą wiadomość w prezencie na Mikołaja, ale nie wytrzymałam i w sobotę 3 grudnia jak M dostojnie przeciągał się w łóżku i zaczynał otwierać oczęta kazałam mu chwilę nie patrzeć i położyłam na kołdrze przed jego twarzą skarpeteczki. Otworzył oczy i tylko się szeroko uśmiechnął i mruknął pytająco "hmmmm?" :-). Bana mu przez pół godziny nie schodził z twarzy ;-).
Ze skarpetkami nie trafiłam, bo były z różowymi serduszkami. Kilka tygodni temu okazało się, że powinny być z niebieskimi gwiazdkami .
Ze skarpetkami nie trafiłam, bo były z różowymi serduszkami. Kilka tygodni temu okazało się, że powinny być z niebieskimi gwiazdkami .