reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Jak poznałyście swoje drugie połóweczki:)

ALE fajny temat, kojarzę że na grupie mamy chyba podobny.
Więc wybaczcie ale skopiuję mój post z Grupy bo jest sporo by pisać raz jeszcze.

Swojego K poznałam u niego w domu, 330km od swojego miejsca zamieszkania. W sierpniu 2007r mając 19 lat stwierdzilam, że na urlop wybiorę się do mojej babci (teraz już śp.) za Opole. Tam czas spędzałam z kuzynką aż któregoś dnia stwierdziła, że pojedziemy na wycieczkę rowerową do jej chłopaka. Poznałam jej chłopka, jego siostrę a po godz od naszej wizyty u nich przyszedł z baru brat chłopaka kuzynki(mój obecny mąż). Od razu zaczeło być coś na rzeczy z nami, od tego dnia przez cały mój pobyt tam byliśmy nierozłączni-no może poza tym, że do pracy jeździł. To były świetne wakacje. Stwierdziliśmy, że chcemy ciągnąć tę znajomość, nawet po przez kilometry które nas dzielą. Wróciłam do siebie, pod wpływem impulsu zrezygnowałam z dobrej pracy-ale gdybym tam dalej pracowała wiem, że naszego związku nic by nie wyszło. Po tygodniu znowu do niego pojechałam, K załatwił sobie urlop by pojechać ze mną do mojego domu by poznać moją rodzinkę. Nasz związek trwał, jeździliśmy do siebie, z reguły raz on raz ja, czasami pod wpływem uczuć potrafiłam w sobotę,do pracy zabrać walizkę, po robocie wsiąść w pociąg, spędzić około 7 godz w podróży by spędzić z nim czas i w niedzielę w nocy dotrzeć na nocny autobus, by rano o 7 dotrzeć do domu, zostawić torbę, odświerzyć się i na 9 dotrzeć do pracy.
W styczniu stwierdziliśmy, że bardzo oboje chcemy mieć dziecko( tak tak po 4 miesiącach znajomości i to krótkiej bo jednak rzadko się widywaliśmy), choć mówiliśmy, że fajnie by było najpierw wziąść ślub.
W kwietniu 2008r dostałam pierścionek zaręczynowy, ustaliliśmy datę ślubu na 25kwiecień2009r,wszystko zostało zamówione, ale życie lubi zaskakiwać i w kwietniu będąc u mojego K, kupiłam test bo spóźniał mi się @ i wyszły dwie grube krechy. Oczywiście chcieliśmy dziecko ale moja pierwsza reakcja płac, co będzie jak jednak on się rozmyśli i mnie zostawi. Zawołam do toalety K, pokazuję mu test ze łzami w oczach, a on że musi przeczytać ulotkę bo nie wie co to oznacza (ach Ci mężczyźni), K stwierdził, że czego płaczę przecież chcieliśmy dzidzię i że będzie wszystko dobrze. Ustaliliśmy, że trzeba będzie przełożyć ślub bo przecież ślub w kwietniu a termin porodu na marzec.
Wróciłam do domku porozmawiałam z mamą i przez tel z K ustaliliśmy, że ślub przekładamy na 25październik, czyli równiutkie pół roku od wcześniejszego terminu i udało się wszystko przełożyć co już było zamówione.
Ślub był piękny, szkoda mi było tylko K bo jego ojciec nie pofatygował się na ślub i wesele do syna (dodam, że wesele było u mnie), ni i rodzeństwo z partnerami też by nie przyjechali, gdyby moja mama im nie nagadał tak, że w pięty poszło. Także ślub wzieliśmy 9 miesięcy od poznania się.
11 marca 2009r przyszła na świat nasza ukochana córeczka Amelka przez CC. Karmiłam ją cycusiem przez 20 miesięcy. W listopadzie2010r została odstawiona od piersi a na początku grudnia odstawiłam, też tabsy bo postanowiłam (tak tak postanowiłam, bo K chciał byśmy o drugie maleństwo zaczeli się starać jak Melka skończyła rok, ja musiałam do tej decyzji jeszcze dorosnąć), że jednak będziemy się starać o drugie. W sumie stało się to w 4 cyklu a każdy kolejny miesiąc nim dowiedziałam się o drugiej ciąży był dla mnie ciężki, bo ja jestem taką osobą która jak już sobie postanowi a jest to realna rzecz musi to mieć od razu. Ale na szczęście udało się. I 5 grudnia 2011 również przez CC pojawił się nasz Synek Kacperek.

Ale się rozpisałam ale chciałam pokrótce opisać wam swoją historię, choć można by było pisać więcej ale też czasu brak przy dwójce Skarbów.

W sierpniu minie nam 5 lat jak jesteśmy razem a w październiku 4 latka zleci od ślubu.


Kochane a co wy na to żebyśmy też wrzucały do tego tematu jakieś fotki ze swoimi partnerami????

No to nasza ostatnia fotka z soboty, byliśmy na koncercie Dżemu DSC00625.jpg
 
Ostatnia edycja:
reklama
A ja z moim E poznałam się na Pielgrzymce Dominikańskiej :) Oboje byliśmy w Duszpasterstwie Akademickim. Kojarzyłam go bo był jednym z przystojniejszych wg. mnie chłopaków w DA. Poznała nas moja koleżanka, a to dlatego, że nasze rodzinne miejscowości są blisko położone. Wtedy ja byłam świeżo po związku, a on miał dziewczynę. I wtedy jakoś nie patrzyłam na niego jako na kandydata, bo przecież zajęty był.
Jakoś dziwnie się złożyło, że się zaprzyjaźnił z moją kumpelą (z którą byłyśmy na tej pielgrzymce porządkowymi). I przy okazji jak jakaś impreza była, to zawsze jeździłyśmy obie. Przy okazji sylwestra (kiedy już E był wolny) zaczęliśmy gadać dłużej. Potem po godzinach na GG i wielu spotkaniach bardziej przyjacielskich zeszliśmy się. Półtora roku póżniej zaręczyliśmy się a rok po zaręczynach wzięliśmy ślub. We wrześniu będziemy mieć 4 rocznicę.

Kocham go niesamowicie. Jest najlepszym facetem jakiego znam (oprócz mojego taty :-)) Myślę, że dobraliśmy się idealnie.
 
Ciężki temat ;)hahaha...
U nas to jest telenowela i nie wiem czy Moda Na Sukces nie jest krótsza niż nasza historia.
Miałam 18 lat, wróciłam z wakacji w USA(wiecie jak to jest, opalona, nowe ubrania-szał na całą okolicę ;):-D-jakie to głupie ;)
Koleżanki doniosły mi o nowym chłopaku, który przeprowadził się z innego miasta na nasze osiedle. Ok. Nie wiedziałam dlaczego są takie podniecone, przekrzykiwały się, która go usidli.
Ok -postanowiłam trochę z nim pograć ;)
Mimo, że na boku kręciłam z moim ex- dałam mu 2gą szansę, to zaznaczyłam swoją obecność u Patryka na pewnym portalu społecznościowym. Złapał haczyk. Miał być moją zabawką. Ja nigdy nie traktowałam za poważnie chłopaków. Zawsze tak jakoś wolałam się z nimi kumplować i tak też z góry trochę traktowałam Patryka. Doprowadzało go to do szewskiej pasji. Byłam 1 dziewczyną, która tak dała mu się we znaki.
Na ulicy udawałam, że go nie znam, gdy mówił cześć to go ignorowałam, pisał do mnie 2 miesiące, zapraszał na spacery, do kina, na randki-gdziekolwiek. Za każdym razem niestety dostawał kosza. Wpieniało go to, bo dla moich znajomych zawsze miałam czas i intensywnie ten czas ze znajomymi spędzałam w dyskotekach itd...-on przeżywał jak Koń pod górkę, że mu się stawiam i go zlewam. Chłopak zrobił "risercz", do szkoły jeździł tym samym autobusem co ja-chociaż nie było to po drodze i codziennie przez 2 miesiące spóźniał się na lekcje, bo w połowie miasta musiał wysiadać z mego autobusu i biec do szkoły. Musiał na mnie chociaż popatrzeć, a gdy wykukał, w które drzwi wsiadam to za którymś razem stał już w nich z ucieszoną michą, że się o mnie poociera w tłumie ludzi.
W końcu koleżanka nie wytrzymała i zaczęła mi ryć psychikę, że się bawię nim, że ja tak na serio nie mam odwagi się z nim spotkać. Udowodniłam jej, że jest inaczej. Spotkaliśmy się. Poszliśmy na spacer-był 1 osobą, która mnie w życiu przegadała. Nawijał jak katarynka. Dobrze, że dał mi powiedzieć kilka zdań.
Tak zaczęliśmy się spotykać. On zakochał się bardzo...ja tak z dystansem troszkę. Generalnie nie zliczę ile akcji mieliśmy takich rodem z mydlanej opery. Oboje mamy charaktery ostre. On przestawiał przystanki i wyprowadzał mnie z lokali pod rękę, śledził mnie. Ja grałam mu na nerwach.
W końcu po 9 miesiącach rozstaliśmy się i to był taki szał... Najciemniejszy okres w moim życiu. Mimo, że nie byliśmy razem, nie mogliśmy bez siebie żyć ale związek też nam nie służył.
Wyjechałam 500km od miejsca zamieszkania. Usiłowałam przez 3 lata robić różne rzeczy, byłam w związkach, on też. Żaden związek nie dawał mi tego co dawał mi związek z Patrykiem. U nas jest adrenalina, emocje. Chemia. Jak włoska rodzina.
Była nienawiść, chwile kiedy nie chciało mi się żyć. Były dzikie akcje... były romantyczne chwile a na 2 dzień wojna światów. W końcu zrozumieliśmy swoje i chyba dorośliśmy. Wróciłam do niego z Poznania na Mazury. Rzuciłam pracę, znajomych, nie poszłam na magisterkę. Zamieszkaliśmy razem w domu moich rodziców, w tym czasie remontowaliśmy mieszkanie moich rodziców- w którym docelowo mieliśmy zamieszkać. Po prawie roku zaszłam w ciążę ;) W sierpniu 2011 wzięliśmy ślub. 20 grudnia 2011 na świat przyszła nasza córka. Nie możemy bez niej żyć. Co do naszych relacji-wciąż jesteśmy włoską rodziną. Znamy się jak łyse konie mimo to wciąż jest sporo emocji między nami. Możemy się bić za chwilę kochać.
Nie umiem policzyć ile jesteśmy razem, bo wracaliśmy do siebie milion razy ;) za to po ślubie jesteśmy niecały rok a razem mieszkamy tak około 2 lata ;)
A co do fotki-to my jakiś miesiąc temu ;))
my.jpg
 
Co do propozycji umieszczania tu zdjęć, sądzę że załadowanie wątku szeregiem fotek, które można umieścić co najmniej w 2 innych miejscach na forum, nie ma sensu.
Ale fotka przy "historii", tak jak zrobiła to Net-ka, jest ok.

(Polecam użycie funkcji "edytuj" zamiast dodawania nowych postów oderwanych od historii)
 
hallo dziewczyny, wczoraj z nudow przegladalam nasze forum i stwierdzilam ze bardzo malo kobitek opisalo jak poznaly tych swoich niedrobrotow kochanych, co z Wami??:)
 
reklama
reklama
Do góry