Co do karmienia piersią to ja też miałam z tym problem, w szpitalu nikt nie chciał mi pokazać jak przystawić małą do piersi, a ona pociągnęła dwa razy i krzyczała z głodu, więc ją dokarmiali. Oddawałam ją na noworodki i płakałam. Kiedy przyjechałam do domu R. i moja teściowa od razu na mnie wsiedli, że muszę ją nakarmić, skakali kolo mnie, szarpali małą i próbowali przystawiać a ja siedziałam i płakałam, bo nic nie wychodziło. Dopiero położna powiedziała i pokazała jak.
Co mogę poradzić to to, że potrzeba wiele cierpliwości, bardzo wiele. Nie należy od razu rezygnować, tylko przykładać malucha do piersi nawet co chwilę, żeby pociągnął chociaż raz, wtedy piersi dostaną sygnał, że mają produkować pokarm. Mi najwygodniej było na początku przystawiać na leżąco, maluch na boczku buzią skierowany wprost do piersi. Na początku było trudno, Ninka nie umiała dobrze chwycić,a ja gryzłam poduszki z bólu, ale cierpliwie się uczyłyśmy i teraz łapie już bez problemu, a ja muszę odciągać pokarm w nocy, kiedy ona śpi.
Nie każda z nas może karmić, ale to nie powód, żeby czuć się gorszą czy złą matką. Jeśli jest taka możliwość to nie rezygnujcie, próbujcie i bądźcie cierpliwe.
"Wyssane z mlekiem matki" to prawda, jeśli się denerwujemy maluch to wyczuwa i będzie również nerwowy.
Najważniejsze: cierpliwość i spokój!
POWODZENIA!