reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kiedy do szpitala

Ja też mam termin na sobotę i nic, kompletnie nic się nie dzieje! 😅 Też pierwszy poród. Z tą różnicą, że muszę stawić się do szpitala na wywoływanie, bo mam cukrzycę ciążowa, wolałabym raczej czekać jak ty, ale rozumiem, że się niepokoisz.
Ja byłam raz w szpitalu, bo myślałam że wody mi popłynęły, ale okazało się fałszywym alarmem. Jeśli masz ten śluz wodnisty (też go mam) to możesz powiedzieć, że ci się wody Sącza. Ja bym poszła na IP sprawdzić, bo takie niepokoje nie są miłe, zwłaszcza przy końcówce ciąży.
A jeśli nie schodzi ci opuchlizna rano, warto byłoby to skonsultować, może być zatrucie ciążowe. Tak czy siak mnie zbadali i wysłali do domu.
 
reklama
Ja mam wrażenie, że mamy zbyt duże oczekiwania wobec lekarzy prowadzących. Uważam, że większość z nich nie ma jednak doświadczenia w rozwiązywaniu ciąży (jeśli nie pracują jednocześnie w szpitalu). Ich zadaniem jest jedynie doprowadzenie Cię do terminu, a dalej to już kompetencja szpitala. To tam przyjmuje się kilka porodów dziennie, a prowadzący mógł nie być w życiu przy żadnym 🤷🏻‍♀️

Ja w pierwszej ciąży pojechałam radośnie do szpitala w 39+3, bo podczas stosunku pojawiło się krwawienie. Mimo, że czułam, że to kwestia otarcia/urazu, to na wszelki chciałam pojechać, bo na szkole rodzenia mówili, że jak pojawi się żywa krew to bezwzględnie jechać na IP. Całą ciążę miałam książkową, mój prowadzący nie sygnalizował, żadnych nieprawidłowości. Byłam nastawiona na poród SN, byłam na niego gotowa fizycznie i psychicznie i doskonale wyedukowana. Jakież było moje zdziwienie, gdy w szpitalu okazało się, że co prawda krwawienie to faktycznie niegroźne otarcie, za to dziecko jest bardzo duże (4500 z usg) i mam wielowodzie. Że muszę zostać w szpitalu i od razu rano muszę mieć zrobione CC. Byłam załamana, bo w ogóle nie brałam cesarki pod uwagę, a tu się okazuje, że powinnam ją już mieć z tydzień wcześniej. Operacja była ciężka, lekarze mieli duże trudności z wydostaniem dziecka. Po pewnym czasie zaczęłam się zastanawiać co by było gdyby nie ten krwawy stosunek i gdybym czekała jeszcze z tydzień nieświadomie w domu z tym wielowodziem na dodatek.
Teraz jestem na końcówce drugiej ciąży i tym razem wzięłam sprawy w swoje ręce. Na usg III trymestru poszłam prywatnie do ordynatora szpitala w którym chcę rodzić i on od razu stwierdził, że i to dziecko jest duże, plus poprzednie CC, więc trzeba będzie robić CC co najmniej na tydzień przed terminem. Równolegle mój prowadzący, mając te same dane, nawet się nie zająknął na ten temat. Widział wyniki usg, że dziecko jest już w 98 centylu, wie, że jestem po CC z powodu m. in. makrosomi, i nawet mu brew nie drgnęła w związku z tym. Ale ja też nie zaczynałam z nim tego tematu, bo uważam, że to nie ma sensu.
Z resztą obaj lekarze prowadzący w obu ciążach już na pierwszej wizycie zastrzegli mi, że gdyby się cokolwiek niepokojącego działo, to mam od razu jechać do szpitala, bo jak przyjadę do niego, to on nic nie zrobi, tylko odeśle mnie do szpitala właśnie.

Nie wiem w jakim mieście będziesz rodzić, ale w Warszawie jest tak, że w dniu terminu powinnaś się zgłosić do szpitala na ktg (nie potrzebujesz żadnego skierowania, tylko wcześniej zapisujesz się na dany dzień/godzinę). Wówczas od razu lekarz robi Ci usg i od tej pory jesteś już pod opieką szpitala, choć w nim nie zostajesz, jeśli wszystko jest ok, tylko czekasz w domu i pojawiasz się na kolejne kontrole ktg wg zaleceń szpitala.
Jeśli cokolwiek Cię niepokoi w okolicach terminu to jedziesz do szpitala. Nie po to nosiłaś ciążę przez 9 miesięcy, żeby na końcówce coś poszło nie tak. Lepiej pojechać o jeden raz za dużo, niż o jeden za mało. Nawet gdyś miała leżeć na patologii w upale, z pewnością nikt Cię tam nie położy bez przyczyny.
Także przestań oglądać się na prowadzącego, tylko działaj sama jeśli czujesz, że coś jest nie tak.
A jeśli nie czujesz się komfortowo z kłamstwem o bolącym brzuchu, to wydaje mi się, że w razie czego mała ściema, że ruchy dziecka znacznie osłabły są lepszą i niepodważalną wymówką, żeby Cię zbadali 😉
Powodzenia i daj znać jak się sytuacja potoczyła jak już będzie po wszystkim 🤞
 
No właśnie też tak myślę i dlatego kazal mi mówić że mnie boli i koniec. Bo on chce żebym była pod opieką.... No sorry ale to nie jest opieka, predzej z głodu tam umrę. Torbę mam gotowa na te okazję, tak samo nie rozstaje się z teczka z wynikami
Też mi się niestety wydaje że możesz mieć za duże oczekiwania...w Wojewódzkim szpitalu gdzie rodziłam był poród za porodem,dosłownie i tak każdego dnia...Nawet mój bliźniaczy sn gdzie było więcej personelu nie był jakimś wydarzeniem stulecia🤷Wiem że podchodzisz do tego emocjonalnie i personalnie ale naprawdę jesteś jedną z wielu wielu rodzących i jedna z wielu wielu które Twój lekarz wysyła na poród czy daje rady na koniec. Pewnie te same dla większości swoich pacjentek. Spójrz z dystansem naprawdę bo możesz mieć bardzo twarde lądowanie gdy już urodzisz i trzeba będzie się zajmować Dzidzia w szpitalu,w różnych warunkach naprawdę,z osobami które będą wchodzić i wychodzić (np o 6 rano gdy Ty dopiero zasnęłaś;). Z pania lub paniami obok itd. Przepraszam że to pisze może zbyt dosłownie, ale zbieraj siły i przygotuj się że to wszystko może być jednak bardziej skomplikowane niż tego byś chciała.
 
Mam termin na najbliższą sobotę, niewiele chyba wskazuje na to by miało się udać... Generalnie to mam mętlik w głowie. Druga ciaza-pierwszy poród, a mój lekarz na urlopie i zero kontaktu. Powiedział mi po prostu, że jak do soboty nie urodzę to mam iść na sor, powiedzieć, że mnie boli brzuch żeby mnie przyjęli i już... Nie ukrywam, że bardzo nie lubię szpitali i wolałabym spędzać tam jak najmniej czasu, plus kwestia tego, że mam naklamac na dzień dobry... I no nie wiem co robić, dwa dni temu miałam też niespodziankę na bieliźnie, nie czułam kiedy to się stało, poszłam do toalety i okazało się, że całe majtki są praktycznie mokre- ale nie był to mocz, a na środku znajdowało się sporo białego, gęstego śluzu. Dziś sytuacja się powtórzyła i zastanawiam się czy to odchodzacy czop czy zwykły dla tego terminu śluz. Niestety o czymś takim jak czop usłyszałam od koleżanki, lekarz nic nie wstomnial... Boję się że pójdę do szpitala i będę tam gnić w tym upale, słaby że mnie kłamcą, co mam powiedzieć gdy spytają gdzie i jak boli? Może jednak zostać w domu kilka dni dłużej?? Czy może ew nie schodząca, mocna opuchlizna nóg może być powodem przyjęcia? Od dwóch dni jest dramat... Brak kostek totalny, nawet po nocy i żelu chłodzącym. Nie mam nawet kogo podpytać co robić, położna powiedziała że to lekarz decyduje o wszystkim i tyle w temacie. Czuje się zdenerwowana i olana.
Moj lekarz też byl na urlopie :) powiedział ze jesli do terminu nic nie ruszy, to tydzien po mam zglosic sie do szpitala. Rowniez balam sie ze zostalam trochę sama sobie, bo zaden ginekolog w sierpniu 2021r. Nie byl dostępny w moim mieście, wszyscy byli na urlopach :D i u mnie tez nic nie skazywalo ze cos sie rozpocznie, piątek wieczór mowilam ze czuje sie tak super, ze jutro jadę na wycieczkę. A o 5 rano się zaczęło. Więc owszem, pojechałam na wycieczkę, do szpitala państwowego :)

Mnie jedynie martwilaby ta mokra bielizna, balabym się ze odchodzą mi wody.
 
Jestem właśnie po ktg. Odnotowaliśmy dzisiaj trzy mocniejsze skurcze, powiedziano mi, ze jeśli będą częstsze to mam się zgłosić do szpitala. Na bieliźnie pojawiło się sporo białej, kremowej wydzieliny. Może jednak się wykluje do soboty.
 
Nie dzieje się zupełnie NIC. Tzn. może drobne fakty, które można podciągnąć pod przygotowania do porodu... Pobolewa mnie w krzyżu, pojawił się lekki rozstrój żołądka, nadal sporo białych upławów. Dzidzion rusza się normalnie, jemy sobie, mało śpimy bo wszystko juz boli. Żadnych większych aktywności skurczowych, żadnego podciekania wód
 
Nie dzieje się zupełnie NIC. Tzn. może drobne fakty, które można podciągnąć pod przygotowania do porodu... Pobolewa mnie w krzyżu, pojawił się lekki rozstrój żołądka, nadal sporo białych upławów. Dzidzion rusza się normalnie, jemy sobie, mało śpimy bo wszystko juz boli. Żadnych większych aktywności skurczowych, żadnego podciekania wód

Pobolewanie w krzyżu może zwiastować skurcze krzyżowe są one mega bolesne, ja miałam tak że w 37tc wypadł mi czop śluzowy, był brazowy, szykowałam się spać a tu bum czop wypadł i nagle wody zaczęły się lac, skurczy nie miałam. Dotarłam po 40min do szpitala, rozwarcie 2 cm skurcze się zaczęły, i od razu pod ktg leżałam od 22 do 9 rano wtedy dopiero zrobili CC bo dziecko miało prawie 4.5 kg i wg lekarza powinnam go urodzic naturalnie ( przy wzroście 160 ) i nic a nic się nie osuwalo na dół, także ja skurcze miałam krzyżowe, masakrycznie bolesne, ale pani położna uznała że nie ma do czego mi dać znieczulenia bo rozwarcie było wtedy na 7cm i podobno daleko do porodu, więc męczyłam się 11 godzin podczas rozwarcia 10cm nic postępu nie było i pojechałam na blok operacyjny. Ciężko bylo małego wyciągnąć nacinali ranę kilka razy aż w końcu się udało go wydostać, mały owinięty pępowina nóżka siwa ale wszystko ok.
 
Pobolewanie w krzyżu może zwiastować skurcze krzyżowe są one mega bolesne, ja miałam tak że w 37tc wypadł mi czop śluzowy, był brazowy, szykowałam się spać a tu bum czop wypadł i nagle wody zaczęły się lac, skurczy nie miałam. Dotarłam po 40min do szpitala, rozwarcie 2 cm skurcze się zaczęły, i od razu pod ktg leżałam od 22 do 9 rano wtedy dopiero zrobili CC bo dziecko miało prawie 4.5 kg i wg lekarza powinnam go urodzic naturalnie ( przy wzroście 160 ) i nic a nic się nie osuwalo na dół, także ja skurcze miałam krzyżowe, masakrycznie bolesne, ale pani położna uznała że nie ma do czego mi dać znieczulenia bo rozwarcie było wtedy na 7cm i podobno daleko do porodu, więc męczyłam się 11 godzin podczas rozwarcia 10cm nic postępu nie było i pojechałam na blok operacyjny. Ciężko bylo małego wyciągnąć nacinali ranę kilka razy aż w końcu się udało go wydostać, mały owinięty pępowina nóżka siwa ale wszystko ok.
Ale kto inny by to zniósł jak nie kobieta :) Moje dzidzi dwa tygodnie temu ważyło coś między 3100-3400, ciekawa jestem ile masy jeszcze zrobił :D
 
reklama
Ale kto inny by to zniósł jak nie kobieta :) Moje dzidzi dwa tygodnie temu ważyło coś między 3100-3400, ciekawa jestem ile masy jeszcze zrobił :D

Okaże się po porodzie 😆🤞 bo to USG przed porodem nie jest zbyt wiarygodne 😆
Ale fakt kobiety zniosą wszystko!!!
Szkoda tylko że męża nie było ze mną no ale cóż wtedy byl jeszcze covid.
 
Do góry