U ła! Dużo kłopotów u nas ostatnio. To chyba sprawka tego przesilenia....
Majka wspinała się na szafkę z butami a ta spadła jej na stopę. W jednej chwili urosła jej potężna, sina kula i nie mogła stanąć na nóżkę. Pojechaliśmy na pogotowie, przyjęli natychmiast bez oczekiwania, (oczywiście całość naszego tam pobytu trwała ok. 3 godzin), zrobiona zdjęcie, na szczęście okazało się, że nie jest ani złamana ani pęknięta, tylko okrutnie stłuczona, więc lekarz zaproponował gips, by nie urażała się w to bolące miejsce. Zgodziliśmy się, acz z oporami (bo zakładać gips na opuchliznę??!!). Ponieważ wydarzyło się to wieczorem, więc noc była ciężka (4 wstawania, paracetamol, mleczko), ale rano, o dziwo spoko. Obywamy się bez leków, mała szaleje i biega jak wariatka, tylko ma utrudnione poruszanie się, poprzez różnicę pomiędzy zagipsowaną a zdrową nogą. Boję się więc teraz by nie skręciła kolana lub nie zwichnęła biodra, bo gips jej nie przeszkadza zupełnie w codziennych szaleństwach. na zdjęcie mamy przyjechać do szpitala dopiero w piątek, ale nie chcemy czekać tak długo. Chyba Maćko zdejmie sam jutro.
To na tyle, wybaczcie, że nie skomentuję Waszych przeżyć, ale czasu brak na dłuższe wywody. Przeczytałam je jednak i całym sercem jestem z Wami

Uściski weekendowe :-)