jo.m.-mieszkam w niemczech wiec dzieli mnie od kliniki ok 3 godzin, usg mialam na miejscu w niemczech u mojego gina, po usg mailem lub telefonicznie przesylalam wyniki do czech, zastrzyki przed punkcja dostalam w czechach-pen itd oraz jeszcze jeden zatrzyk na dzien przed ale nie pamietam co to bylo-problem byl ze to byl domiesniowy i wybralam sie do lekarza ktory byl glupkiem i nie chcial mi wstrzyknac czegos czego nie znal

, wiec zmusil nas do telefonu do czech zeby potwierdzic

-totalny absurd-gdybym wiedziala jak sie to robi to sama bym sobie przywalila, no ale bylo tak ze pojechalismy z domu na punkcje wczesnie rano, po punkcji spedzilismy wakacje w czechach-bylo uroczo i czulam sie super wiec zwiedzanie mnie zrelaksowalo-polecam taki wariant, no i embriolog dzwonila codziennie i informowala jak sie sprawy maja, po 5 dniach mialam transfer-przed nim zostalismy na noc w miescie gdzie miesci sie klinika-plzen, no i po transferze do domu, niestety ze swiezynek cos zaskoczylo na krotko, 1 crio tez nie wypalilo no i za 3 razem bylo ok, przed crio mialam tylko usg u mojego gina jak tam endo i pecherzyki zeby namierzyc owu no i jak bylo zielone swiatlo to wczesnie rano wyruszalismy do kliniki i po transferze do domu, reszte po transferze przejmowal moj gin na miejscu-beta, usg itd
ala nie wiem czy gina zmienialas czy klinike, pisalam ci na privie ze niemcy sa kiepskie i maja ograniczenia-zarodki tylko 3 dniowe, nie informuja o niczym nie wybieraja lepszych itd dlatego dla mnie bylo jasne ze in vitro wszedzie ale nie tu, szczegolnie po fatalnych doswiadczeniach w niby super klinice w monachium z IUI-koszmar!!!