Z tym martwieniem sie to jest trochę niekończącą sie historia, tzn nie kończy sie na ciąży, to już potem trwa całe życie dziecka, a na pewno do usamodzielnienia... zależy oczywiście od osoby, ale ja też jestem taka, że gdzieś tam chłone te różne obawy, przeżywam i martwię się

do tego przy małym dziecku, zmęczeniu, nadmiarze obowiązków dochodzą różne problemy emocjonalnej, w komunikacji i też uderzają z powrotem różne nieprzepracowane rzeczy z dzieciństwa, które wydawało sie były bez znaczenia. Dlatego ja się w końcu zdecydowałam na terapię, niestety drogi interes, szukam terapeuty jeszcze, bo chcę trafić na kogoś z kim złapie kontakt. Ale długo do tego dojrzewałam, wydawało mi sie to niepotrzebne, ale teraz doszłam do wniosku, że muszę sobie jakoś ułatwić życie i poukładać w głowie te lęki. Mama nadzieje, że to będzie dobry kierunek