Oj, ja też mam zaległości, ale wczoraj cały dzień byłampoza domem - w sumie z planów odespania nic nie wyszło, bo ja już i tak wyspać się nie umiem, więc szkoda mi było czasu na nerwowe przewalanie się po łóżku i w zamian poszłam z mamą do centrum handlowego. Mama kupiła mi mały prezencik, zryła beret w kwestii dbania o siebie i nie robienia z siebie matki-polki, potem jeszcze do niej na obiad pojechałam, no i zanim się obejrzałam to już M z małą przyjechali, wściekle wyczerpani obcowaniem ze sobą nawzajem i z drugimi dziadkami


A to dobrze, bo oboje do swojej mamy i żony szacunku nabrali i docenili, co mają:-)
Dziś już normalny dzień, pół tygodnia M w trasy jeździ, więc będziemy same, ale mała już odzyskała dawny rezon i mam nadzieję, że nie da za bardzo popalić
A teraz leży w łóżeczku i radośnie pokrzykuje - myślałam, że do bajek, ale wchodzę cichutko do pokoju patrzę, a ona międli kota za ogon, a ten leży wywalony brzuchem do góry w siódmym niebie... normalnie nie poznaje własnego kota

Jeszcze rok temu za próbę dotknięcia ogona, czy pogłaskanie nie tak, jak chciał dostawało się pazurami po łapach a tu taka symbioza
Miłego dnia i tygodnia!
