Witam się...po koszmarnej nocy. Albo mała ma gigantyczny bunt dwulatka, albo jest po prostu opętana

Owszem chciałam urodzić niezwykłe dziecko, ale liczyłam raczej na kogoś w duchu ewangelicznym, a nie istotę żywcem wyjętą z filmu "Omen"

Wieczorem już prawie spała, gdy dojrzała telefon i koniecznie go chciała. Nie daliśmy i zamiast chwile pomarudzić, jak zwykle, dostała dzikiego ataku histerii, godzinę wyła tak, że nie dało jej uspokoić, ani noszenie, ani przytulanie ani zostawienie w spokoju nie działało... po czym gdy w końcu zasnęła, to obudziła się o 1 z tym samym rykiem - zupełnie jakby sobie zrobiła przerwę na szybką drzemkę. Znowu nic nie działało, w końcu zlazła z łóżka i poszła się bawić... nadal wściekle wyjąc

I tak dając czadu z krótkimi przerwami na złapanie oddechu, dała się uśpić dopiero o 3:-( normalnie szok...nie wiem co jej było, źle się nie czuła, po prostu wściekły protest song...
W związku z powyższym czuję się, jakby się po mnie słoń przeczołgał i aż strach się bać, w jakim humorze potwór wstanie....
Mondzi, ale mieliście przeżycia

Lata 80-te i planowe wyłączenia co drugi dzień się przypominają, a niby teraz cywilizację mamy
Post, fajnie Ci z taką panią dojeżdżającą, też chyba się powinnam za taką rozejrzeć, bo z planowanego warkocza Jagny zostało mi około 10 włosów, więc czas skończyć z zapuszczaniem włosów

No i koniecznie prosimy o zdjęcia podłogi!
Nic, idę po kawę, jakąś gromnicę moze zapalić, żeby demona dzidziusiowego wypędzić...

Miłego dnia
