Oj Babeczki, kochane jesteście, ale ja wciąż nie wyrabiam. Przygotowanie do rozpoczętego dziś roku kosztowało mnie kupę zdrowia i czasu. Ale o tym później.
Najpierw
Haszi, wracajcie. Super że jest super.
Post, szybko Macinek się uwinął. Gratki mu się należą.
Madzia, zdrowia.
Surv, gratuluję dzielnej żłobkowiczki.
Przedszkolaki też na brawa zasługują, bo mi się dzisiaj dwójka straszaków rozpłakała przy rozstaniu z rodzicami.
Bea, długo byłaś w Polsce? Fajnie, że udało Wam się spotkać z Kasią. Kiedyś czytałam o włamaniu. Wyjaśniło się coś?
No i tyle pamiętam.
Co u nas? Ostatnie tygodnie minęły pod hasłem: "Awans zawodowy". Będę się dyplomować. Chyba trochę za ambitnie do sprawy podeszłam, bo wymyśliłam sobie kupę nowości, do tego pani dyr oczywiście dołożyła (bo muszę się wykazywać

), no i od jutra znów się biorę do pracy. Dzisiaj postanowiłam odpocząć. W tym roku mam straszaki, napisałam program autorski związany z Franklinem - znacie go? - i zaczynam pracę na maksa przez trzy lata. Długo się nad tym zastanawiałam, bo Julka mała, ale ostatecznie uznałam, że im wcześniej tym lepiej. W końcu cztery stówy miesięcznie więcej, jak dokończę pomyślnie oczywiście.
Tym dzisiaj pierwszy dzień w nowym przedszkolu. W nowym znaczy się moim :-) W mojej grupie, więc stres był zminimalizowany znacznie.
Jula od poniedziałku zaczyna zajęcia w Klubie Koralik. Tym też chodził jako dwulatek. Zobaczymy jak będzie.
Zmierzamy powoli do sfinalizowania umowy dotyczącej sprzedaży biura. Długo nad tym myśleliśmy, ale w obliczu dwóch wypłat nie jest nam potrzebne nic więcej, poza świętym spokojem. Kupuje dziewczyna, która u nas pracowała ze swoją koleżanką. A my zostawiamy sobie prawo do sprzedaży, żeby móc sprzedawać wśród znajomych (i może nie tylko - ale to dopiero jak odpoczniemy). Oczywiście, żeby nie było za różowo, to kobieta, która jako druga chciała kupić, wydzwania do M, że chce otworzyć biuro z jego pomocą - ona kasa, on znajomość tematu. Już nawet przyjęła do wiadomości, że na pewno w naszym mieście, tego robił nie będzie. Ech... Wydzwania ciągle i nowe propozycje składa. Dobra. Póki co chcę trochę spokoju.
To by było mniej więcej tyle. No może jeszcze to, że z chłopem się prawie nie widzę. Jak on wraca, ja już śpię, a jak ja wychodzę rano, to wszystko sprowadza się do koniecznych rozmów związanych z funkcjonowaniem domu - czyli jak to zrobić, żeby chociaż chleb był :-)
Buziaki. Pozdrawiam.