dmuchawiec masz rację z tym dziękowaniem, faktycznie rzadko my jako kobiety to robimy, na pewno milej by było. Fajnie, że o tym przypomniałaś bo ja też się już zagalopowałam z myslami, że to jego obowiązek, a każdy lubi byc chwalony:-):-)
TYlko u mnie często tak bywa, że jak mojego chwalę to on spoczywa na laurach i jest co raz gorzej, a wtedy zaczyna się krytyka z mojej strony i słyszę od niego, że jest takim wołem roboczym praca - dom. I jak tu znaleźć złoty środek??
Właśnie czesto się kobiety tego obawiają, że rozpieszczą swoich facetów takim chwaleniem i wtedy oni nic nie beda robic. A ja myślę, że jest odwrotnie-facet nie chwalony po pewnym czasie stwierdza: po co mi to?co z tego mam? i ogranicza sie do koniecznego minimum. Myślę, że sedno sprawy tkwi w słowach :"i wtedy zaczyna się krytyka z mojej strony"

. Gdy mnie mąż krytykuje, (a zdarza mu się niestety, czasem nawet o tym nie wie, a powie coś, co mnie zaboli) to mi się wszystkiego odechciewa!:-(
Bo ja tez si eostatnio czuje jak wół roboczy -tylko dom, dom i dom. Jakos mi ciezko z ta sytuacja. Miałam swoją wymarzoną pracę, w której się realizowałam, a teraz siedź człowieku w domu na tyłku i tylko spacer z małą raz dziennie

W ogóle jestem energiczną osobą i dość aktywną, chciałabym w życiu coś osiągnąć i nie mam tu na mysli pieniedzy, domu ani samochodu. Chciałabym się przydać komuś. Często tak myślę i płaczę po kątach. Ale potem mąż wraca z pracy, całuje mnie w czoło, przytula, je ugotowany przeze mnie obiad, opowiada mi o kłopotach w pracy, a potem mówi jakim skarbem jest dla niego nasz dom, gdzie ktoś kochający na niego czeka, gdzie nie trzeba sie o nic martwic, bo wszystko jest w najlepszym porządku i nikt nie ma wobec niego wygórowanych wymagań. I wtedy pukam sie w czoło, bo przecież się komus przydaję. Oni są dla mnie najważniejsi . I dlatego chyba nie wrócę do pracy póki Zosia nie pójdzie do przedszkola.
Ja nie krytykuje męża, bo sama źle znoszę krytykę- mnie ona boli, wiec wychodze z załozenia, że jego też by zabolało. Gdy chcę, aby coś zrobił, proszę go o to, a potem mu dziękuję i mówię, że to dla mnie bardzo ważne, że jest cudownym, najlepszym na swiecie mężem.

Następnym razem często sam proponuje, że to on wykąpie Zosię, zmyje naczynia, rozwiesi pranie.
Rany! Ale się rozpisuję! Jak przesadzam, albo jak Was to nie interesuje, to błagam-napiszcie mi o tym, bo mi zaczyna być głupio.
