Ja początkowo napaliłam się na detektor jak szczerbaty na suchary... ale poczytałam, pomyślałam i zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. W kilku artykułach poruszano kwestię, że usypia on czujność matki. Podany był przykład kobiety, która przez dłuższy czas nosiła martwe dziecko, bo wsłuchiwała się we własny puls, a nie zwróciła uwagi na to, że nie czuła ruchów.
O kurcze... To niezla historia... Wprawdzie ja u siebie tak uwaznie wypatruje wszelkich symptomow, ze raczej przeoczenie braku ruchow mi nie grozi, ale zastanawialam sie wlasnie skad przy odczycie, szczegolnie w pozniejszej fazie ciazy miec pewnosc ze slyszy sie puls dziecka, a nie wlasny...
Dagmar, ja wlasnie chyba tez bym sprawdzala co chwile ;D maz juz sie smial ze jesli bedzie to urzadzenie kupowal (w Niemczech te detektory mozna dostac za ok. 20€ w aptekach) to wezmie od razu 10 litrow zelu do USG, zebym miala chociaz na tydzien No ale ja jestem przypadek kliniczny, do 3 miesiaca co kilka dni robilam test ciazowy, nie po to zeby miec pewnosc ze jestem w ciazy (juz bylo po dwoch pierwszych USG), tylko jakos uspokajalo mnie ze widze te dwie kreski za kazdym razem Maz najpierw sie smial, potem stukal w czolo, a na koniec jak zobaczyl w aptece testy w promocji po 2zl to sam z siebie kupil 10, bo uznal ze jednak tez go to uspokaja ;D Do dzis sie zastanawiam jaka mine musiala miec farmaceutka