reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Mama warca do pracy (czyli jak upiec dwie peczenie na jednym ogniu i nie oszaleć :))

Jej...Nie łapię całkiem tych for jednak. Przedwczoraj zmieniałam temat i się nie zapisał, teraz zmieniłam, mam nadzieję, że zostanie...Mam dwie lewe ręce do komputerów generalnie, a jakieś gderanie w stronach to kompletny kosmos jest.

Dzięki kochane z wsparcie. Nie wiem jak na inne, ale na mnie dobrze działa świadomość i realny zapis, że nie jestem ja jedna z tym kociokwikiem.

Mart, dzag zgadzam się i przy każdej możliwej okazji to powtarzam, że źle jest to wszystko u nas rozwiązane. Fatalnie, że mama nie może zostać z dzieckiem przynajmniej przez czas tych kilkunastu pierwszych miesięcy i jakoś wyżyć:no: Dla mnie to niepojęte. Wiem, że weszła ustawa o rocznym macierzyńskim - nareszcie coś pozytywnego:tak: Szkoda tylko, że my się nie załapałyśmy:-(.
Też mam wrażenie, że jest dla mnie nieco za wcześnie na rozłąkę...Ale może to tylko ułuda i jak wrócę do pracy mi się zmieni. Oby. Bo inaczej utyram się psychicznie straszliwie.

Pokłóciłam się z mamą, od piątku się do siebie nie odzywamy. Poszło o zupkę, co ją niby ohydną robię, więc co się dziwię, że dziecko nie je. I że piętrzę irracjonalne problemy, bo przecież to, że Mania nie chce jeść obiadków, to żaden jest problem. Powiedziałam, że jednak jakiś jest, bo nie wiem co mam robić, czy morzyć dziecię głodem, czy dawać zamiast obiadku mleko, czy co? Dodałam, że jak z nią będzie, to też będzie miała taki kłopot, a Ona na to rezolutnie, że "na szczęście tylko do czerwca, to jakoś przeżyje":szok::wściekła/y: Czarno widzę tę naszą codzienną współpracę...:no: Autentycznie mam wrażenie, podobnie jak było u katjuszy, że żłobek by wcale taką złą opcją nie był. U babci niestety zerowy entuzjazm odnośnie perspektywy codziennych pobytów z wnusią. Mam wrażenie jakbym mamę przymuszała...Strasznie mnie to frustruje, no:dry:
 
reklama
Wiesz Aia, z moją mamą jet trochę podobnie, a przynajmniej było kiedy moja córeczka była jeszcze mała. Zawsze dawała mi odczuć że zostaje z nią "z łaski". Dlatego przy mojej młodszej dwójce nigdy ale to NIGDY nie proszę jej o pomoc. Wolę się nagimnastykować i znaleźć inne rozwiązanie. Do starszego synka miałam nianię (super dziewczyna), i teraz też tak planuję. Wolę tak niż wysłuchiwać uwag, wtrącana się we wszystko i aluzji jaka to ona usidlona przeze mnie. O nie.

No ale ja honorowa jestem :-). Nie znoszę nikogo o nic prosić.
 
Ja do pracy wracam 25 lutego. Nie wykorzystalam urlopu maksymalnie bo jeszcze mam zamiar wziać jak będzie lato. Za to M zmienia prace więc w ramach odbioru części urlopu posiedzi z Juniorem jakies 3 tygodnie. Potem wkracza moja mama ze swoim urlopem, a potem opiekunka - kolezanka brata, studenka farmacji, bez doswiadczenia. Ale jest mila pogodna osoba i ja znam, i moja mama ja zna i mysle ze ogranie temat. Tym bardziej ze Junior to teraz raczej sie bawic chce. Mam nadzieje ze bedzie wszystko ok. Bede baaaardzo tesknic, ale tez ciesze sie ze moge wrocic do dawnej siebie. Codziennie robic makijaz, ukladac wlosy. Juz mam dosc tego ciaglego koczka z gumki - bo szybko, wygodnie i wlosy nie walaja sie w okolicy mlodego.
 
Dobra, zawarłam rozejm z mamą. Postaram się zagryźć zęby i jakoś powstrzymać się o podsycania atmosfery. Może się uda jakoś związać koniec z końcem.

vusia dokładnie tak samo mam...Nie znoszę działać "po prośbie". Gdybym mogła się unieść honorem, to bym to niechybnie uczyniła. Ale...Jestem pod bramką, bo przecież muszę do tej pracy wrócić. Opiekunki nie wezmę. Chyba, że miałabym jakąś znajomą, ale nie mam. Bałabym się, ale to moja osobista fobia. Prędzej do żłobka byłabym skłonna oddać Małą niż pod skrzydła jakiegoś obcego babska:no: Żłobek jednak w grę by też nie wszedł, bo u nas przyjmują tylko od września (a na dobry prywatny nas nie stać), więc gdybym wiedziała jaką nerwówą to wszystko będzie okupione, to pewnie zwyczajnie zostałabym do września w domu i już.

pokah u mnie coś się przestawiło przez macierzyństwo. Jeszcze w ciąży miałam taki optymistyczny gry plan, że jak Manita skończy 6 mies. to cała w skowronkach będę wracała do pracy i "dawnego życia". Połączę wszystko elegancko, z uśmiechem na ustach. Coś nie wyszło, jakoś ptaszki co przyśpiewywać mi miały do pracowego taktu prysnęły:-p

Chyba się muszę wreszcie wziąć w garść, bo zaczynam strasznie biadolić:cool2:
 
Dziewczyny, rozumiem Was doskonale. Moja mama jeszcze jak byłam w ciąży powtarzała wszystkim dookoła, że jak będzie trzeba to ona nawet ze swojej pracy zrezygnuje i będzie z małym siedziała w domu. A teraz jak przyszło co do czego to krzywi się na siedzenie 3 godzin 3 razy w tygodniu :baffled: strasznie mi przykro i źle z tego powodu. Ale cóż mogę zrobić, tylko zagryźć zęby i jakoś przetrwać. Niestety na wychowawczym nie mogę siedzieć za długo, rok najdłużej, ale planuje nawet krócej, ok pół roku. Mam nadzieję że jak Tymek będzie miał roczek to będzie bardziej samodzielny i będzie mi łatwiej. Tylko nie wiem co wtedy wymyślimy, żłobek czy opiekunkę. Muszę w najbliższym czasie zrobić rozeznanie żłobkowe i chyba zgłoszę go gdzieś z terminem na wrzesień. A jak czas się będzie zbliżał to podejmę decyzję czy chce go tak oddać czy lepiej opiekunkę. Strasznie trudne to decyzje. Wczoraj mówię mężowi, że nie mogłabym Tymka teraz zostawić na 8-9 godzin, bo On jeszcze taki mały. Na co on stwierdził, że już nie taki mały i że dla mnie to on zawsze będzie mały. No i chyba ma rację. Zawsze będzie mi ciężko go zostawić.
 
Katjusza, będę sobie Twojego posta czytać codziennie ku pokrzepieniu serc.

Ja też.


ja kończę za kilka dni macieżyński. Ale do września zostanę w domu. Nie mam pracy. We wrześniu dostanę etat w świetlicy więc wracam do pracy. Ciężko jest teraz na edukacyjnym rynku pracy.
i wtedy nie wiem co będzie z Agatą. Hanią zajmowała się moja mama ale teraz jest bardzo chora i nie wiadomo jak to będzie...
 
marcia racja z tym, że od zawsze zostanie mały dla Ciebie ale przyjdzie też moment gdy będzie Ci łatwiej zostawić go w domu. Po prostu większość z nas siedzących w domu z dziećmi będzie miała juz ich serdecznie dość :-D. Dla mnie zostawienie rocznego Maksa nie było takie złe a półrocznego po prostu niemożliwe. Jak chodziłam w ciąży z maksem (do porodu w robocie ) to byłam pewna że za 5 miesięcy pracuję. Któregoś dnia poszłam z nim na długi spacer pomyślałam sobie że to jeden z ostatnich, pobeczałam się i zostałam z nim w domu :-p
 
No i dołączam do wracających do pracy. Wczoraj byłam pierwszy raz na 3 godzinki. Wczoraj i dzisiaj nie samodzielnie tylko z pracującą tam pediatrą, żeby się trochę oswoić z pracą w przychodni. Ale od przyszłego tygodnia już samodzielna robota. Tymek został z mama, która w końcu przestała robić fochy. Jak wychodziłam to spał, jak mnie nie było mama dawała mu obiadek (ziemniaka ze szpinakiem nie chciał tknąć i miał odruch wymiotny, dobrze że miałam słoiczkową dynię z ziemniakiem hippa w zapasie to się ratowali), mleka miałam trochę odciągnięte, ale wypił raptem 30ml. Jak wróciłam to był już trochę zmęczony i śpiący, ale zadowolony. Mam nadzieję że jednak nie będzie tak źle jak się obawiałam.
 
marcia, pewnie, że nie będzie. Ja wychodzę w pon ale to dla mnie normalne, bo odkąd Ula miała 4 t tak wychodziłam, zresztą wtedy zostaje z nią M i prawie całe moje 8 h wyjście przesypia, bawią się, je wtedy na kolację 120 l mleka, a resztę daje ja jak wracam o 21. Teraz wychodzę w środy na 6 h i zostaje moja mama. Oprócz tego, że muszę przedstawiać wręcz obrazkową instrukcję co i jak ma jeść, jak ma być ubrana to jest dobrze:-) Moja Ula i pies kochają moją mamę. Natomiast ona sama widzę, że często nie ma siły i to mnie bardziej martwi, ale z tych 6 h Ula 2 przesypia. Od kwietnia będzie moja mama ją brała do nich i będzie czas spędzać z w ogrodzie z dziadkami. Ja się cieszę, bo jak o 14.30 po nią przyjadę to pewnie będzie na mnie czekał obiadek:-)
 
reklama
Asia, wybacz, ale Twoje 6 godzin raz czy dwa razy w tygodniu to nie 9 godzin codziennie... Całkiem inaczej Przeżywa się taką rzeczywistość...
Ja na razie daję radę, bo Tymek jest z tatą. Chwilowo w szpitalu :-p, ale z tatą. Ciężki czas przyjdzie, jak trzeba będzie go z babcią zostawić. No, ale wtedy będę pracowała o godzinę krócej :-D.
 
Do góry