Jej...Nie łapię całkiem tych for jednak. Przedwczoraj zmieniałam temat i się nie zapisał, teraz zmieniłam, mam nadzieję, że zostanie...Mam dwie lewe ręce do komputerów generalnie, a jakieś gderanie w stronach to kompletny kosmos jest.
Dzięki kochane z wsparcie. Nie wiem jak na inne, ale na mnie dobrze działa świadomość i realny zapis, że nie jestem ja jedna z tym kociokwikiem.
Mart, dzag zgadzam się i przy każdej możliwej okazji to powtarzam, że źle jest to wszystko u nas rozwiązane. Fatalnie, że mama nie może zostać z dzieckiem przynajmniej przez czas tych kilkunastu pierwszych miesięcy i jakoś wyżyć
Dla mnie to niepojęte. Wiem, że weszła ustawa o rocznym macierzyńskim - nareszcie coś pozytywnego
Szkoda tylko, że my się nie załapałyśmy:-(.
Też mam wrażenie, że jest dla mnie nieco za wcześnie na rozłąkę...Ale może to tylko ułuda i jak wrócę do pracy mi się zmieni. Oby. Bo inaczej utyram się psychicznie straszliwie.
Pokłóciłam się z mamą, od piątku się do siebie nie odzywamy. Poszło o zupkę, co ją niby ohydną robię, więc co się dziwię, że dziecko nie je. I że piętrzę irracjonalne problemy, bo przecież to, że Mania nie chce jeść obiadków, to żaden jest problem. Powiedziałam, że jednak jakiś jest, bo nie wiem co mam robić, czy morzyć dziecię głodem, czy dawać zamiast obiadku mleko, czy co? Dodałam, że jak z nią będzie, to też będzie miała taki kłopot, a Ona na to rezolutnie, że "na szczęście tylko do czerwca, to jakoś przeżyje"
Czarno widzę tę naszą codzienną współpracę...
Autentycznie mam wrażenie, podobnie jak było u katjuszy, że żłobek by wcale taką złą opcją nie był. U babci niestety zerowy entuzjazm odnośnie perspektywy codziennych pobytów z wnusią. Mam wrażenie jakbym mamę przymuszała...Strasznie mnie to frustruje, no
Dzięki kochane z wsparcie. Nie wiem jak na inne, ale na mnie dobrze działa świadomość i realny zapis, że nie jestem ja jedna z tym kociokwikiem.
Mart, dzag zgadzam się i przy każdej możliwej okazji to powtarzam, że źle jest to wszystko u nas rozwiązane. Fatalnie, że mama nie może zostać z dzieckiem przynajmniej przez czas tych kilkunastu pierwszych miesięcy i jakoś wyżyć
Dla mnie to niepojęte. Wiem, że weszła ustawa o rocznym macierzyńskim - nareszcie coś pozytywnego
Szkoda tylko, że my się nie załapałyśmy:-(.Też mam wrażenie, że jest dla mnie nieco za wcześnie na rozłąkę...Ale może to tylko ułuda i jak wrócę do pracy mi się zmieni. Oby. Bo inaczej utyram się psychicznie straszliwie.
Pokłóciłam się z mamą, od piątku się do siebie nie odzywamy. Poszło o zupkę, co ją niby ohydną robię, więc co się dziwię, że dziecko nie je. I że piętrzę irracjonalne problemy, bo przecież to, że Mania nie chce jeść obiadków, to żaden jest problem. Powiedziałam, że jednak jakiś jest, bo nie wiem co mam robić, czy morzyć dziecię głodem, czy dawać zamiast obiadku mleko, czy co? Dodałam, że jak z nią będzie, to też będzie miała taki kłopot, a Ona na to rezolutnie, że "na szczęście tylko do czerwca, to jakoś przeżyje"

Czarno widzę tę naszą codzienną współpracę...
Autentycznie mam wrażenie, podobnie jak było u katjuszy, że żłobek by wcale taką złą opcją nie był. U babci niestety zerowy entuzjazm odnośnie perspektywy codziennych pobytów z wnusią. Mam wrażenie jakbym mamę przymuszała...Strasznie mnie to frustruje, no


strasznie mi przykro i źle z tego powodu. Ale cóż mogę zrobić, tylko zagryźć zęby i jakoś przetrwać. Niestety na wychowawczym nie mogę siedzieć za długo, rok najdłużej, ale planuje nawet krócej, ok pół roku. Mam nadzieję że jak Tymek będzie miał roczek to będzie bardziej samodzielny i będzie mi łatwiej. Tylko nie wiem co wtedy wymyślimy, żłobek czy opiekunkę. Muszę w najbliższym czasie zrobić rozeznanie żłobkowe i chyba zgłoszę go gdzieś z terminem na wrzesień. A jak czas się będzie zbliżał to podejmę decyzję czy chce go tak oddać czy lepiej opiekunkę. Strasznie trudne to decyzje. Wczoraj mówię mężowi, że nie mogłabym Tymka teraz zostawić na 8-9 godzin, bo On jeszcze taki mały. Na co on stwierdził, że już nie taki mały i że dla mnie to on zawsze będzie mały. No i chyba ma rację. Zawsze będzie mi ciężko go zostawić.
. Dla mnie zostawienie rocznego Maksa nie było takie złe a półrocznego po prostu niemożliwe. Jak chodziłam w ciąży z maksem (do porodu w robocie ) to byłam pewna że za 5 miesięcy pracuję. Któregoś dnia poszłam z nim na długi spacer pomyślałam sobie że to jeden z ostatnich, pobeczałam się i zostałam z nim w domu