Dziewczyny mam problem ... Tak w skrócie.
Jestem z moim narzeczonym od 3 lat, za rok ślub. Od samego początku nie układały się kontakty z moją przyszłą szwagierką (żoną brata mojego narzeczonego). Wtrącali się do wszystkiego, komentowali to, że wydajemy pieniądze na to czy tamto, że mało czasu spędzamy z nimi, komentowali mój sposób zarządzania firmą itp. Na samym końcu szwagierka stwierdziła, że mój mąż musi ich spłacić (tzn. dom w którym mieszkamy - po śmierci rodziców będzie w połowie mojego narzeczonego i jego brata - btw. rodzice jeszcze żyją ale są po rozwodzie ..

) na końcu pojechałą do mojej teściowej (mieszka za granicą) i stwierdziła, że przyjeżdzamy tylko wtedy kiedy czegoś potrzebujemy (!!?!?! - przyjezdzałam co 2 tyg. do mojego narzeczonego a on całe weekendy kiedy mnie nie było spedzal u swojego brata pomagajac mu w jego pracy )
Wtedy miarka sie przebrała - stwierdziłam, że dosc ponizania mojego meza (bezpretensjonalne uwagi ;/ w stosunku do niego) koniec, mam dosyc, nikomu nie musze sie z niczego spowiadac ... zerwalismy kontakty. Miedzy czasie urodził im sie synek - maz był w szpitalu, ja wysłałam sms gratulacje (nie dostalam odp. no ale rozumiem .. ), pozniej byly chrzciny na ktore zostalismy zaproszeni dzien wczesniej(jak nie macie nic do roboty to sobie przyjzdzcie ) ... poszlismy tylko do kosciola, dalismy prezent, zyczenia ... Po czym uslyszelismy od znajomych, ze w ogole tam nie bylismy ?! - a ja to w ogole jestem ksiezniczka, wykształciuch (skonczylam studia, a bratowa ma srednie - co jej nie umniejsza bron Boze), wywyzszam sie swoja firma (brat meza tez ma firme - ale to ona wiecznie jest zmeczona i tak strasznie duzo pracuje btw. typowo meski zawod ... i naprawde nic nie robi )

(
Matka mojego meza kompletnie sie od niego odwrocila, u jego brata spedza cale wakacje, wszystkie swieta po 2,3 tyg. wyjezdza na wspolne wakacje .. a dla nas ma 2 h w kawiarni, czasami w ogole ..

zal mi niego

( mnie traktuje jak .. eh lepiej nie pisac. Przy naszych zareczynach to miala taka mine jakby

(( strasznie to przykre. Na poczatku tłumaczyli mi, że bratowa jest zazdrosna o to co mamy .. i ze nie mam sie przejmowac - pozniej zmiana o 180 stopni

ja sie przy niej rozpłakałam, moj narzeczony płakał

( a ona nic ... w ogole ja nic nie interesowalo tylko jaka krzywde im wyrzadzamy.
Remontujemy dom (oni cały czas maja pretensje o wszystko miom, ze tam nie mieszkaja), mamy na utrzymaniu tescia alkoholika, opiekujemy sie babcia i dziadkiem (brat meza prawie w ogole sie nie interesuje). Jestesmy na wszystkich rodzinnych imprezach - urodzinkach ich synka. Bratowa odgrywa wtedy niezły teatrzyk typu - przyjdzie do nas, ojej jestes chora, babciu nie mozesz jechac autobusem - po czym nastepnego dnia przez telefon mowi babci, ze musi sobie jakos poradzic bo ona nie ma czasu.
Co ja mam zrobic ?? Jak poprawic kontakty matki z synem .. na tym mi najbardziej zalezy

Przepraszam, za tak długi post, ale lezy mi to na sercu strasznie

(