Witam czwartkowo.
Czytam Was cały czas ale nie miałam weny do pisania.
Sowinka Danao tak bardzo wierzyłam że się udało...wiem doskonale co czujecie. Ja o Gracjana walczyłam 6 cyki niby nie długo, ale jeżeli się tak bardzo pragnie każdy tydzień jest wiecznością. Każdy kolejny negatywny test wielkim ciosem. Łzy same płyną... tym bardziej było mi ciężko, nie potrafiłam zrozumieć dlaczego, skoro z Oliwierkiem i Amadeuszkiem udawało się od razu.
We wtorek byłam z Oliwierkiem w sprawie dydusia uffff antybiotyk pomógł, po stanie zapalnym ani śladu, mało tego zassanie ustąpiło i obędzie się bez zabiegu. Postępowanie standardowe, podczas kąpieli ściągamy skórkę i wszystko będzie dobrze. Jeszcze ma sklejkę z jednej strony ale minimalną, co po takim rozległym stanie zapalnym jest wręcz cudem.
Z kolei w sprawach mojego dołu już nie jest tak fajnie. Byłam na kontroli u ginekologa, po zabiegu wszystko się pięknie wygoiło ale niestety owulacji nie było i nie będzie. Te paprotki nie wiem dlaczego powychodziły skoro na monitoringu wyraźnie widać że cykl cyklem nie jest i okresu zapewne jeszcze długo nie będzie. Co za tym idzie będzie leczenie hormonalne ale z racji tego iż minęło dopiero 2,5 tygodnia nie powinno się jeszcze ingerować hormonalnie bo na tym etapie można jeszcze pogorszyć i prolaktyna mi zwariuje albo i obniży się aż za bardzo. Następna wizyta 16.11 i wtedy kolejne usg, kolejne i już z wynikami prl i w razie potrzeby odpowiednia dawka. Coś czuję że nie una mi się w tym roku...