LuliM co do fotelików, to ja po prostu nie słyszałam o metodzie tyłem do kierunku jazdy dla starszych dzieci, nawet nie wiem jak to wypada w testach, ale przypuszczam, że jest bardzo bezpiecznie Ja właśnie przy zakupie fotelika kierowałam się oceną z tych testów i wierzę, że dokonałam dobrego wyboru i Niko jest bezpieczny. Dla mnie to było priorytetem nawet jeśli koszty były wysokie.
Co do pracy, to może znajdziesz tu jakąś francuską firmę? W Danii francuski nie jest aż tak popularny, więc może będą potrzebować kogoś?
Jeśli chodzi o studia, to sama myślałam, żeby tutaj się rzucić na magisterkę - PL mam licencjata i podyplomówke. Tutaj jest fajne to, że za naukę nie płacisz, a wręcz przeciwnie dostajesz do 5 tys. koron stypendium. Ale jesli byś chciała się zdecydować, to możesz to robić w jęz. angielskim, jeśli znajdziesz w nim interesujący Cię kierunek - wtedy zdaje się egzamin z ang., albo normalnie po duńsku ale musisz mieć zaliczony egzaminem państwowym 6 moduł duńskiego 3.
Pisałyscie o zębach - Mi strasznie się zepsuły w ciąży - oj było co naprawiać
My Wielkanoc jak co roku, spędzamy tutaj, ale tym razem na uroczyste śniadanie jestesmy zaproszeni do znajomych, więc bedzie wesoło. Też słyszałam, o chowaniu jajek - u mnie w mieście są nawet organizowane dla dzieciaków takie zabawy. My z domu znamy tradycyjnego zajączka, który chowa w domu paczkę ze słodyczami, a ponieważ Nikodem nie dostaje jeszcze słodyczy, to myślę, że jakąś małą zabawkę dostanie
Jesli chodzi o badanie moczu, to ja miałam pojemniczki z PL, bo te w aptece strasznie drogie mi się wydawały (nie wiedziałam, że w matasie są tanie), a u położnej czy lekarza, kazali mi sikać własnie do tych jednorazowych kubków do picia - no i wykazywało mi ciągle bakterie w moczu na co musiałam brac penicyline. Pytanie tylko czy te bakterie były moje, czy może z tych kubeczków?
ianka witaj wśród nas! Zapraszamy do aktywnego pisania! No i gratuluję lokatora w brzuszku. A znasz płeć?
To ostatnie usg, ale jak wczesniej dziewczyny pisały, możesz zrobić w Kopenhadze dodatkowe prywatnie.
Herbata, effaa - super, że jesteście!
Herbata, czy Ty nam kiedys zdradzisz jak ma na imię Twój Bąbelek?
justynaj, ja też dzisiaj miałam taką wietrzną pobudkę, a namęczyłam się jak nie wiem, bo pod wiatr pedałowałam. Brrr...
friggia - ja też już chcę prawdziwą wiosnę! Najbardziej ze wszystkiego, to ja nie lubię wiatru, co akurat w Danii jest prawie codziennością, ale wczoraj mimo, że dzień był zupełnie szry to ani listek nie drgnął i było bardzo przyjemnie!
Co do poduszek, to ja tez miałam taką wielką, ale nie ze styropianem, choć tez jakiś granulat w niej był. Powiem, że super sprawa, ale ten granulat strasznie smierdział i mimo kilku prań w pralce przemysłowej, cały czas- duzo mniej, ale czułam ten zapach. Ble!
kA-Mila ja uważam, że doskonałą karą jak również nauką na przepraszanie jest metoda superniani z karną poduchą. Znasz ją?? Kładziesz pod ścianą taką poduszkę i sadzasz dziecko jak jest niegrzeczne na tyle minut ile ma lat, mówisz za co tam bedzie siedziało, jak długo, i że ma przemyśleć swoje zachowanie, oraz oczekujesz, że Cię przeprosi. Po tym czasie, przychodzisz i pytasz dziecko czy wie za co tu siedzi i czy chce Cię przeprosić. Jeśli nie, to siedzi kolejne te swoje minuty i tak w kółko do skutku. Oczywiście często dzieci uciekają z tych poduszek, ale trzeba je odnosić na nie pomimo histerii i buntu. Metoda dość wymagająca wysiłku, cierpliwości i konsekwencji, ale wydaje się być skuteczna. Może ją wypróbuj?
Anansie, no jeszcze troszkę musisz się pomęczyć. Ale z każdym dniem jesteś bliżej końca! Tak więc dużo sił i już można Ci wiadra skurczy przesyłać
Oj, to chyba wszystkim odpisałam...mam nadzieję, że nie pominęłam nikogo, bo przez ostatnie 2 dni się rozpisałyście jak nigdy!
Ja się chyba za bardzo cieszyłam, że Nikodem jest zdrowy, bo dzisiaj ze żłobka mąż go odebrał już z wysoką gorączką i zasmarkanym nosem. Nie wiem czy to te skoki pogodowe czy jak, ale odkąd poszedł do dagpleje, to ciągle mi choruje
No mam nadzieję, że szybko mu przejdzie.
Wczoraj po raz pierwszy byłam fryzjerką i z wielkim strachem sama go ostrzygłam co cudem jakimś wyszło nienajgorzej. Ale jak poszłam na taras wytrzepać z włosów jego rzeczy, to Niko pociągnął klamkę w dół i mnie zamknął na zewnątrz! Szczęście, że mąż był w domu - akurat spał po pracy - i że wystarczyło przeskoczyć barierkę, żeby być pod drzwiami do mieszkania, bo dzwonek wciskałam jak głupia, żeby dobudzić męża. No nic, w sumie to wesoło było i będzie co wspominać, ale jak sobie pomyślę, że taka sytuacja mogłaby się zdarzyć ja a byłabym sama w domu, to nie wiem co bym zrobiła - i to mi uświadomiło, że nawet nie znam na pamięć nr tel do mojego męża
