reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Moje dziecko walczy o życie a ja nie mam już siły

mamaWojtusia

Zaangażowana w BB
Dołączył(a)
30 Październik 2009
Postów
109
Miasto
okolice Łodzi
1 października urodziłam mojego synka Wojtusia, to był dopiero 24 tydzień ciąży, termin miałam dopiero na 15 stycznia. W ciąży czułam się doskonale, miałam dobre wyniki badań, nic nie wskazywało że może się to skończyć porodem przedwczesnym, 3 tygodnie przed porodem miałam infekcje dróg moczowych, w badaniu moczu wyszły liczne bakterie i lekarz przepisał mi furagin, brałam go przez 10 dni, czułam się trochę lepiej. 2 dni przed porodem poczułam kilka razy lekki krótki ból, następnego dnia to się nasiliło i pojechałam do lekarza, ten kazał mi natychmiast jechać do szpitala. W szpitalu podali mi kroplówkę na powstrzymanie skurczów, niestety następnego dnia gdy myślałam że przeszły znowu się nasiliły, gdy w końcu zbadał mnie lekarz okazało się że mam rozwarcie na 6 cm i trafiłam na salę porodową, lekarz wyjaśnił mi że nie ma czasu aby przewieźć mnie do bardziej specjalistycznego szpitala, podjął także decyzje o porodzie naturalnym. Urodziłam ślicznego dzieciaczka, ale zanim to się stało wszyscy mówili mi że dziecko umrze, że jesteśmy młodzi i będziemy mieli jeszcze dzieci i nie ma co robić z tego afery, że gdyby rodził się w Łodzi to miałby jeszcze jakieś szanse, co chcemy zrobić potem z małym zostawić w szpitalu czy zabrać ( po tym jak umrze), najgorsze jest to co powiedziała lekarka która zajmuje się noworodkami - agonia takich dzieci trwa długo. Nie wiem jak to wszystko wytrzymałam, byłam w szoku i cały czas płakałam. Okazało się że dziecko ( miał 790 gram i 33 centymetry) jakimś cudem próbuje oddychać, próbuje walczyć i zdecydowali że zostanie przewiezione do łodzi na OIOM. Wojtuś został zaintubowany dopiero po 3 godzinach, wcześniej w szpitalu nie podali mi sterydów na rozwój płuc u dziecka. Mały dzielnie walczy nadal, walczy z infekcjami, dostał zapalenie martwicze jelit, miał perforacje jelitka, założyli mu wtedy dren do otrzewnej, dostał wylewy dokomorowe III stopnia w jednej półkuli i III / IV w drugiej. jak jeźdzę do szpitala to nie mogę patrzeć jak cierpi, mam takie wyrzuty sumienia że do tego doszło,że nie potrafiłam go przed tym ustrzec, obronić. To jest moje jedyne dziecko, staraliśmy się o nie kilka miesięcy, tak cieszyłam się jak zobaczyłam te dwie kreseczki na teście, było wyczekiwane i kochane od samego początku. lekarze mówią że jak przeżyje to może być niepełnosprawne, że takie wylewy zawsze pozostawiają ślad. Boję się o niego tak bardzo że nie potrafię sobie z tym poradzić, przez pierwsze dwa tygodnie schudłam ponad 12 kg (w ciąży przytyłam 6), nie mogę jeść, spać, tylko przy mężu próbuję się jakoś trzymać, nie potrafię rozmawiać z lekarzami, to mąż z nimi rozmawia i dzwoni do szpitala, boję się nawet dotknąć Wojtusia żeby nie zarazić go bakteriami. Czuję że żyję w jakimś zawieszeniu, tak chciałabym cofnąć czas i móc temu wszystkiemu zapobiec.
 
reklama
Wspólczuję Ci bardzo. Powiem Ci że znam dziecko które ważyło 450gr i rośnie i rozwija się dobrze co prawda z opóźnieniem ale zyje. Moja córka ma 17 m-cy ważyła 1580 ale przeszła sepsę zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i wylew IV stopnia. Przeszłam depresję zastanawiałam sie nawet czy lepiej żeby nie umarło. To był szok -w ciąży też czułam sie dobrze. w tej chwili Zuzia rozwija się dobrze choć z opóźnieniem-nie chodzi i nie raczkuje ale rehabilitacja działa cuda. i wszystko idzie ku dobremu-najważniejsza jest dobra opieka lekarska i Twoja wiara. Będę się modlić o zdrowie Twojego Synka.
 
Mamo Wojtusia - wiem co czujesz, bo przeżyłam podobne chwile.Okazuje się, że człowiek jest w stanie znieść więcej niż mu się wydaje...Ja urodziłam synka w 31tyg a wagą 1900gr, ale bardzo chorego. Też czułam się rewelacyjnie w ciąży i było tak do chwili porodu, jedynie synek nie kopał mnie przez ostatnie dwa dni intensywnie, a leniwie sie przeciągał. Zakończyło się to cesarką, miesięcznym pobytem dziecka w szpitalu, ogromną dawką antybiotyków. Nie wspomnę o respiratorze, wylewie i innych przykrych momentach. Też chudlam w oczach i dosłownie przewracałam się ze zmęczenia, płaczu, bezsilności i bezsenności. Nie spałam, bo chciałam byc cały czas przy dziecku na wypadek gdyby zmarło_Ochrzciliśmy go w drugiej dobie życia. Też prosiłam Boga, że jeśli ma się całe życie męczyć i zmagać z najprostrzymi rzeczami, to niech umrze. Ale żyje i ma się dobrze. Ćwiczę z nim dużo, efekty są, ale to wszystko idzie bardzo powoli.Ja do dzisiaj mam momenty zwątpienia i wściekam się na siebie za to!! Musisz być dobrej myśli i nie poddawać się, bo Wojtuś będzie to czuł. Dzieci są tak cudowne, że wykrzesują z siebie taką wolę walki, że czasem słusznie lekarze mówią, że to cud!!
Bądź dzielna, pisz tu do nas jeśli masz ochotę i czujesz taką potrzebę. Tu wiele z nas przeżyło trudne chwile i każda może wesprzeć. Ja , po tym co przeżyłam mówię, że zaznalam piekła na ziemi i już nie boję się śmierci i tego co po niej nastąpi.
Życzę siły i wiary, bo ona czyni cuda.
 
MamoWojtusia, życzę dużo siły i wiary. Wszystko w rękach Boga i lekarzy (tylko złość bierze na tych, co kazali Ci rodzić, gdy wiedzieli, że nie zapewnią opieki dzidziusiowi). Módlcie się i czekajcie. Nie bój się dotykać synka, przecież zawsze trzeba dokładnie zdezynfekować dłonie - niech czuje, że ma w Tobie oparcie.
Mój synek urodził się w 26 tygodniu z wagą 990g, ale nie miał tylu komplikacji - teraz ma 18 miesięcy i chodzi, zaczyna mówić. Znam przypadek dziewczyny blisko 30-letniej, która urodziła się z wagą ok. 600g i niczego jej teraz nie brakuje. Inny przypadek chłopca (ok. 880g), który po półrocznym pobycie w szpitalu, powoli wychodzi na prostą.
Trzymam kciuki za Was.
 
Mamo Wojtusia bardzo Ci współczuję i doskonale wiem przez co przechodzisz.Moja córcia też urodziła się maleńka-750g w 25/26 tyg.Dostała tylko 1 punkt za bicie serduszka.Rokowania co do mojej Juli były straszne.3 razy nam umierała,miała wrodzone zapalenie płuc i dysplazje.Bozia uchroniła ją przed wylewami i mimo,że lekarze nie dawali jej szans najpierw na przeżycie,a potem na normalny rozwój przezwyciężyła wszystko.Dzisiaj jest zdrową mądrą dziewczynką.Nasze dzieciaczki są bardzo silne i niejednokrotnie wbrew rokowaniom lekarzy potrafią nas pozytywnie zadziwić.Mam nadzieję,że z Twoim maluszkiem będzie tak samo czego wam z całego serca życzę
 
Mamo Wojtusia. Ja tez urodzilam 1 pazdziernika (ale dwa lata temu) i tez wczesniaka. Kazda z nas przeszla trudne chwile, byly momenty zwatpienia, obwinianie sie, bezsilnosc i zal do wszystkich. Ale to wszystko jest naturalne i mija. Teraz najwazniejsze jest, zebys byla silna dla Wojtusia. Jak juz dziewczyny pisaly - te dzieci maja ogromna wole zycia! Dorosly dawno by sie poddal, a te okruszki walcza! Twoj Synek tez da rade. Badz przy nim, mow do niego i dotykaj, na pewno to czuje i jest wtedy spokojniejszy. Wszystkie tu bedziemy trzymac za Was kciuki!!
 
MamoWojtusia moja mama urodziła moja siostrę dokładnie 1 października 17 lat temu z wagą 750 gram w 25 tygodniu ciązy, też miała termin na styczeń. Lekarze nie dawali szans, po urodzeniu jak Patka mimo wszystko trzymała się życia to stwierdzili, że nie będzie chodzić, mówić, widzieć, że będzie upośledzona. Miała wylewy do komór mózgu, wodogłowie, bezdech, zapalenie płuc i tak nie wszystko wiemy bo wtedy nie było widzeń z wcześniaczniakami!!!!!!!!!!!!!! Trzeba było wybłagać krótką wizytę aby przynajmniej popatrzeć. Dotykaj synka, śpiewaj Mu, opowiadaj co się dzieje za oknem, łagodnie, powolutku, to Twój Skarb! Rozpozna Ciebie, a to doda mu sił i spokoju.
Moja siostra ma zastawkę aby umożliwić odpływ płynu mózgowo0rdzeniowego do otrzewnej, a tak chodzi do normalnej szkoły i nie ma taryfy ulgowej, wyrosła na kawał baby (ma większe cyce niż ja jako matka piersią karmiąca). Daj sobie i synkowi szansę, wykorzystaj każdą chwilę aby być z Nim. Mam nadzieję, że Wojtuś pokona trudności i Jego chęć życia pzrezwycięży wszystko. Wiem, że czasem bywa inaczej (nie chcę lekceważyć zagrożeń i mówić, że wswzystko będzie dobrze bo takiej wiedzy nie posiadam) więc wykorzystaj czas aby być z synkiem.
Dużo sił i wiary.
 
witaj.
mam nadzieje ze Twoje malenstwo da rade.
jestem mama chclopca który przy urodzeniu wazyl 540gram, mial 34cm....

znam zupełnie zdrowego chlopca z 24tc 700gram - ma rok, ma tracheo, ale poza tym rozwija sie rewelacyjnie choc dlugo lezeli w szpitalu
znam tez chlopca z wylewami IV stopnia - skutków ich - brak, zdrowy, szaleje i biega, ma troche ponad rok.
tak naprawde - tu, w neonatologii wszystko jest możliwe, czasem ci, co rokuja dobrze sa chorzy, a ci których przekreslono wychodza obronna reka.
czego Wojtusiowi zycze
 
reklama
witaj.
mam nadzieje ze Twoje malenstwo da rade.
jestem mama chclopca który przy urodzeniu wazyl 540gram, mial 34cm....

znam zupełnie zdrowego chlopca z 24tc 700gram - ma rok, ma tracheo, ale poza tym rozwija sie rewelacyjnie choc dlugo lezeli w szpitalu
znam tez chlopca z wylewami IV stopnia - skutków ich - brak, zdrowy, szaleje i biega, ma troche ponad rok.
tak naprawde - tu, w neonatologii wszystko jest możliwe, czasem ci, co rokuja dobrze sa chorzy, a ci których przekreslono wychodza obronna reka.
czego Wojtusiowi zycze
I tu przyznaję Ci rację.Nie zawsze to co rokują musi się spełnić.
 
Do góry