Mój Mały jeszcze chory, a ja mam niezły mętlik w głowie, bo poeksperymentowałam z lekarzami. Ze Starszakiem jeździmy do homeopaty od kilku lat, więc teraz jak Mały zachorował nie wiedziałam gdzie. Do homeopaty się baliśmy bo stwierdziliśmy, że za Mały. W piątek rano wylądowałam więc u naszej Pani doktor rodzinnej i stwierdziła, że Szymek ma świsty na oskrzelach, czerwone gardło i migdał. Dostał antybiotyk na 5 dni i leki do robienia inhalacji. We wtorek mieliśmy przyjść na kontrolę.
W sobotę było gorzej, w niedziele jeszcze bardziej. Wystraszyliśmy się, chcieliśmy jechać na pogotowie, ale przyszła do mnie znajoma, która jest pediatrą we Wrocławiu i akurat przyjechała do rodziny. Stwierdziła u Małego zapalenie oskrzelików, na które pomogą inhalację, a wg niej antybiotyk niepotrzebny, ale mam już dać do końca. Posłuchałam.
Dziś poszłam na kontrolę do lekarki rodzinnej, osłuchała, obejrzała, stwierdziła, że Mały ma dużo tej wydzieliny i sam sobie z nią nie poradzi. Dała kolejny antybiotyk w zastrzykach

- 14 sztuk przez 7 dni! Na szczęście dożylnie, założyli Małemu welflon i podali pierwszy.
Jednak coś mi niedawał spokoju, nie byłam pewna tego antybiotyku, Mały był dziś o wiele weselszy niż w niedziele. Fakt, że więcej kaszle i nos ma zawalony, ale to wszystko przez tą wydzielinę, która mu zalega i nie umie odkrzustić.
Pojechaliśmy więc dziś jeszcze prywatnie do innej pediatry, którą ogólnie u nas chwalą i dużo znajomych do niej jeździ.
I pani (starsza, chyb po 60) mnie zaszokowała. Powiedziała, że żadnych świstów u Małego nie słyszy, zastrzyków by nie dawała. Za to stwierdziła (pytając mnie ile razy karmie na dobę), że dziecko za dużo pije mleka, jest przebiałkowane

. I od tego też ten śluz, który nie minie, póki nie będę rzadziej karmić, zwłaszcza w nocy, bo przez to jego brzuszek ma ciężko. Chrosty które ma na policzkach też pani doktor stwierdziła, że od tego.
No i przez to wszystko miałam niezły dylemat, co teraz? Kogo słuchać? Stwierdziliśmy z M, że jutro pójdę do ośrodka, żeby Małemu zdjęli welflon, bo nie chcę. Ciekawe jak zareagują i co powie pani doktor jak mnie zobaczy na szczepieniu.
Z jednej strony jestem zła, bo nie rozumiem po co ta lekarka dowaliła mu te zastrzyki, z drugiej trochę się boję, czy nie szkodzę dziecku. Ale mam nadzieję, że ta lekarka wie co robi, chyba by nie ryzykowała zdrowia dziecka? Kazała przyjechać w piątek. Acha i definitywnie ograniczyć mleko do 3xna dobę (ewentualnie zgodziła się na razie na 1 raz w nocy dodatkowo) + 2 posiłki stałe. I kazała to zastosować od razu, bo inaczej Mały będzie ciągle kasłał?!
Więc próbujemy już dziś, choć będzie ciężko przez tą jego chorobę, bo częściej się budzi przez zapchany nos i częste kupy (efekt uboczny antybiotyku). Ciekawa też jestem jak on będzie jadł? O wiele łatwiej byłoby to wszystko wprowadzać, jakby był zdrowy, ale pani doktor była nieugięta - ograniczyć mleko i koniec.
Sorki dziewczyny, bo prawdziwe opowiadania napisałam. Ale musiałam to z siebie wyrzucić i nie ukrywam, że chętnie poznałabym Wasze opinie. Co o tym myślicie, której lekarki posłuchalibyście?