reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

noszenie na rekach - H E L P

Weź wózek albo sanki. My też jak jesteśmy na spacerze sami to czasem chce na ręce. Wtedy mówię, że muszę ciągnąć sanki i nie ma dyskusji.
 
reklama
polecam chustę, na plecy i już :)
mój Adaś super chodził jesienią, teraz w zimie niechętnie, po podwórku polata sam i jest super, ale droga do sklepu to już niefajnie..
 
maman2 ja mam ten sam problem.
W domu Iga gania na okrągło, na zakupach ledwo mogę ja dogonić a na spacerze po 10-15 minutach chce na ręce alb do wózka.
Przez te 10-15 minut przeważnie stoi jak kołek i się nie rusza.
Moim zdaniem jest jej niewygodnie w zimowym ekwipunku.
Dzisiaj było u nas calkiem chlodno a do tego wiało.
Ubrałam ją w body, bluzę, kombinezon, czpkę, szalik, puchówkę itd......wyglądała jak oponka Michelin.
Wydaje mi się, że ilośc ciuchów powoduje, że dziecko jest niestabilne i ma ograniczone ruchy.
Wcześniej nie maiłam takich problemów bo kiedy było ciepło to jeszcze sama nie chodziła.
Skoro i Twoja gwiazda w lato i na jesieni nie miała oporów przed mspacerkami może przycyna leży właśnie w ilości ubrań.
 
jak problem z noszeniem jest tylko na spacerach zimowych to jasna sprawa! u nas to samo,jak dziewczyny pisały :) za dużo ubrań, wszystko krępuje, mój żywczyk a jak stanie w miejscu to nic go nie rurzy już, jakby przymarzał, i dodam też ze zimy i zimna nie lubi po prostu, nie biegnie na sanki z radością i nie bawi się śniegiem, minimalne zainteresowanie z jego strony tą białą materią - co poradzić....

gorzej jak w domu nie da się postawić na ziemię, przerabialiśmy to, troszkę z powodu rehabilitacji wszyscy się nad nim litowali ze pewnie go nóżki bolą, kiedy ja juz nie dawałam rady fizycznie i konsekwentnie oduczałam go takiej pomocy i wyręcznia, to niestety dziadkowie z którymi mieszkamy nie byli tacy konsekwentni, skończyło się na odizolowaniu dziecka na tydzień od dziadków - wtedy sie udało, czasem przechodzi takie bunty wymuszania ale konsekwencja to podstawa

powodzenia
 
A ja podobnie jak Moniaka używałam chusty i nosidełek. Jeśli dzieciak się zmęczył, nie miał humoru i ochoty na spacer to lądował na moich plecach. Uznałam, że widocznie potrzebuje mojej bliskości, a nie chciałam mu ograniczać pobytu na świeżym powietrzu do wietrzenia na balkonie. Nosząc zawsze szukałam ciekawych dla niego rzeczy, a to gałązka, a to elementy na placu zabaw, do których z poziomu parteru nie dosięgał. Dotykał, oglądał, badał na swój sposób. I tak powolutku w poczuciu bezpieczeństwa wyszedł spod mojej i taty opieki w samodzielne zabawy.
Każdy musi nauczyć się sam rozróżniać dziecięcego focha i próby przekraczania granic od potrzeby bliskości i bezpieczeństwa. Nie ma co czytać statystyk, lepiej się wsłuchać we własne dziecko i intuicję :)
 
Do góry