reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

"oddajcie mi mój brzuch"

po co zaraz psycholog?!


a chociażby po to żeby się poczuć lepiej ... używając słowa ZARAZ sugerujesz jakby wizyta u psychologa była ostatecznością zarezerwowaną dla osób psychicznie chorych a tak nie jest, psycholog jest po to aby lepiej zrozumieć to co czujemy i nauczyć się z tym żyć albo nad tym panować, to już nie tez czasy kiedy ludzi chodzących do psychologa wytykano palcami i nazywano wariatami, nie ma to nic wspólnego z chorobą, każdy z nas odczuwa czasem taki nadmiar emocji że trudno samemu sobie z tym poradzić, a traktowanie psychologa jako lekarza od czubków to już dla mnie myślenie średniowieczne ;-)
 
reklama
[FONT=Verdana, Arial, Tahoma, Calibri, Geneva, sans-serif]Jordgubbe, do 34 licze bo mi lekarze mowili ze to takie minimum do ktorego najlepiej wytrwac bo pluca beda wyksztalcone. Tak wiec licze do 34... Po 34 bede do 36. Na szczescie nawet i ciaza sie kiedys konczy, na szczescie nie jestem slonica :))

a surogatki powinny byc legalne, o ile sa kobiety ktore sa w stanie byc w ciazy i potem dziecko oddac, ale po przykladach z zachodu widac ze sa.

Co do psychologa to zgadzam sie z kasia-matyi. Warto isc i sobie po prostu z kims pogadac. Ja bylam po stracie ciazy i mi w pewnym sensie pomoglo... a przynajmiej pokazalo, zeby myslec pozytywnie i ze to w ogole jest mozliwe. Czasami wystarczy jedno zdanie i zmieniasz myslenie.

martusia, rozmowa z toba jest dla mnie bezcelowa. A "hormonkow" nie mam.
[/FONT]
 
Milagors,
tak myślałam, że to o to chodzi. Ale mi kazali "zaciskać nogi" do 35tc, więc pytam ;-)
Oj zleci, zleci - ja to z pewnym smutkiem piszę, ale wiem, że Ciebie ta myśl cieszy.

Mam znajomą, która marzy o drugim dziecku, ale paraliżuje ją myśl o ciąży, nie raz o tym rozmawiałyśmy, więc potrafię sobie wyobrazić, co przeżywasz. Nawet jeśli ja diametralnie odmienne odczucia mam.
I też rozmawiałyśmy o surogatkach, bo te właśnie skrajne myśli skłaniają do tego, by się nad tym zastanawiać. I właśnie nie wiem, czy bym tak potrafiła oddać to dziecko... chyba musiałabym mieć cc w znieczuleniu ogólnym, żeby nie słyszeć i nie widzieć tego dziecka, bo to pierwsze spotkanie wywołuje ogromne emocje.
druga sprawa, pomijając już kwestie prawne, to starsze dzieci. Jak im wytłumaczyć, że mama ma w brzuszku dzidziusia i że tego dzidziusia nie będzie w domu. Pamiętam jak starsza reagowała i przeżywała ze mną całą ciążę i jak teraz zachowuje się w stosunku do siostry.

Przykro mi z powodu Twojej straty :(
Myślisz, że to też wpływa na Twoje podejście do ciąży?
Jeśli za bardzo wypytuję to powiedz ;)
 
Jordgubbe, ja Cię doskonale rozumiem bo sama bardzo tęsknię za ciążą. Teraz jest już dużo lepiej bo synek ma już 7,5 miesiąca, ale pierwsze dwa i pół miesiąca to był koszmar. Wystarczyło, że pomyślałam, że mały dopiero co był w brzuchu, a już jest na świecie i miałam łzy w oczach. Zresztą po porodzie miałam w ogóle baby bluesa. W ciąży czułam się fantastycznie i jak w szpitali czekałam na cc to wiedziałam, że bardzo będę tęsknić za brzucholem i najlepiej bym to odsunęła jeszcze o 2 tyg przynajmniej:-) Co nie zmienia faktu, że jestem bardzo szczęśliwą mamą i kocham synka nad życie:-D Mam nadzieję, że to wszystko sprawka hormonów:-)
 
Annette!

Dziękuję! No dokładnie o to mi chodzi!
Ja jeszcze siedząc na stole operacyjnym, gdy anestezjolog robił swoje myślałam tylko o tym, że rozstaję się z brzuszkiem :( Bałam się, że nie pokocham córki. Oczywiście był to bezpodstawny lęk. Chwila gdy usłyszałam TEN płacz... gdy ją ujrzałam... noooo, hormony zadziałały jak powinny :)
Kocham te moje dziewczyny, nie mogę się na nie napatrzeć i każda chwila z nimi jest na wagę złota, ale...
... ale właśnie mija rok i 4 lata odkąd dowiedziałam się o ciąży [o jednej i o drugiej dowiedziałam się we wrześniu] i przeżywam od nowa.
I tak będę przeżywać pewnie do urodzin :/
 
Nie musisz mi mówić:-) ja miałam cięcie w 38 tyg więc myślałam, że rozwiązania mam planowo jeszcze 2 tyg. Kiedy lekarz powiedział, że już trzeba ciąć myślałam, że się rozpłaczę i generalnie byłam lekko mówiąc "wyprowadzona z równowagi". Bardzo chciałam mieć jeszcze trochę czasu! Generalnie byłam pełna obaw, że sobie nie poradzę z dzieckiem i jak to w ogóle będzie, że nie będę umiała się nim zająć.
Oczywiście jak usłyszałam płacz synka - albo bardziej jego przeraźliwe wycie to się rozpłakałam, ale tym razem ze szczęścia:-D Co ciekawe - w jednej z ulotek, którą dostałam w szpitalu przeczytałam, że takie obawy są jak najbardziej naturalne i są oznaką dojrzałego macierzyństwa:-)
Moja mama powiedziała, że chwile spędzone z małym dzieckiem są najpiękniejsze w życiu więc teraz staram się czerpać z nich jak najwięcej, bo zanim się zorientuje mój bobas nie będzie już taki mały!
Tak z drugiej strony to jak dajesz sobie radę z 2 takich maluchów? Ja przez pierwsze 2 miesiące miałam oczy na zapałki, a co dopiero z drugim brzdącem jeszcze.
 
przypomniało mi się, jak ja usłyszałam pierwszy płacz swojego synka :-) pamiętam, że w pierwszej chwili nie dotarło do mnie że to moje dziecko płacze, słyszałam płacz ale nie kojarzyłam go z dzieckiem swoim, myślałam że mi się wydaje :-) dopiero lekarka zapytała czy słyszę jak płacze i wtedy do mnie dotarło, ale największy szok przeżyłam jak mi go pokazali i pozwolili pocałować w stópkę ... potem go niestety zabrali na naświetlania itd. więc też go dużo czasu nie widziałam, ale na szczęście byłam otępiona po cc, później też przynieśli mi go tylko na chwilę żeby ze mną poleżał i oczywiście cały czas płakałam :-) i rozczulałam się na nim że taki śliczny i w ogóle ... jednak swoje rodzicielstwo z tego czasu wspominam bardziej jako mechaniczne, czułam się trochę jak robot nastawiony na karmienie i przewijanie dziecka i też myślę że przez to nie mogłam się w pełni nacieszyć swoim maluszkiem, robiłam wszystko mechanicznie, nie czułam nawet zmęczenia w nocy, po prostu jak jakiś robot ... teraz już wiem że te chwile nie wrócą, i chyba za tym tęsknię bardziej niż za samą ciążą ...
 
Annette,
a my to chyba nawet w tym samym szpitalu rodziłysmy, co? ;-)
Ale nie kojarzę takich materiałów, a przydałyby mi się... może położne stwierdziły, że tak dobrze mi idzie, że absolutnie nie potrzebuję pomocy.

zresztą.... czy by pomogły... powiedziałam o tym położnej środowiskowej, myślałam że coś mi pomoże, ale ona się tylko roześmiała i powiedziała "no to trzeba teraz o synku pomyśleć"
super rada.
a ja sobie mogę zajść w trzecią, piątą i dziesiątą ciążę, ale jestem niemal pewna,że każde rozwiązanie będę tak boleśnie przeżywać.

Mi groził poród przedwczesny i gdzieś tam walcząc o donoszenie ciąży do końca przyszło mi na myśl, że czułabym się oszukana rodząc przed terminem ;) Urodziłam w 39t+4dc i te 3 dni do terminu też już były oszustwem ;-)
Jak przeczytałam, że urodziłaś w 38tc to zrobiło mi się przykro w Twoim imieniu ;)
A jak teraz jest? Myślisz jeszcze o tej ciąży czy już Ci przeszło?
Powiedz, że to kiedyś minie.... niby już raz byłam na tym etapie co teraz, ale... ale teraz gorzej. Wtedy wiedziałam, że jeszcze będę w ciąży, bo dwójka dzieci to była dla mnie oczywistość. Teraz... no teraz już mam dwójkę dzieci ;-)

Kasia-matiy,
ja tak miałam po pierwszym porodzie. Teraz jak próbuję sobie przypomnieć te początki to stwierdzam, że mam jedną wielką dziurę w pamięci. Właśnie tak - mechanicznie wszystko przy dziecku robiłam. W sumie pierwsze 6tyg mogę opisać jednym zdaniem "chciałam spać!" ;-)

W drugiej ciąży i z drugim dzieckiem już zupełnie inaczej. Bardzo świadomie!
Myślę, że to wynikało właśnie z tego, że wiedziałam jak mi będzie brakowało ciąży. Cieszylam się każdym dniem. Nie myślałam o tym co już za mną ani o tym co będzie tylko żyłam daną chwilą. Jasne, że pojawiały się refleksje, że to już 8-12-20-30-35-39tc , ale nie poświęcałam im za dużo czasu. Cieszyłam się wymiotami, informawaniem znajomych o ciąży, oczekiwaniem na ruchy, pierwszymi ruchami, rosnącym i ciążącym brzuchem, ach... no wszystkim, wszystkim, wszystkim.

Poród też dużo lepiej! Po pierwszym miałam traumę, a ten był lekarstwem na tę traumę. Po pierwsze i najważniejsze, dla mnie. Zaznaczyłam głośno i wyraźnie, nawet na piśmie byłam gotowa to dać, że NIE ZGADZAM się na żadne leki uspakajając, usypiające czy w inny sposób wpływające na moją świadomość. Tu wielkie podziękowania do anestezjologa, złoty człowiek, bo cierpliwie i szczegółowo wszystko mi opisał, w trakcie operacji [bardzo niechciana cc :/] mówił mi co się dzieje i czego mogę się spodziewać. Jak już poczułam dotyk na klatce piersiowej to wiedziałam, że zaraz będzie płacz... i ta chwila. ten ułamek sekundy, gdy czekasz na płacz i gdy go słyszysz... coś pięknego! dla tej jednej chwili byłabym gotowa znieść całą resztę jeszcze raz. No i jak ujrzałam to moje maleństwo... wtedy nie myślałam o ciąży. Było mi wszystko jedno co się dzieje. Mogłam tak leżeć i leżeć na tym stole, z otwartym brzuchem i mieć to dziecko przy twarzy. Pragnęłam by czas się zatrzymał...

Myśli o ciąży wróciły dzień przed czy w dniu wyjścia ze szpitala. Jak ubierałam się w to, w czym przyszłam... wtedy pierwszy raz poczułam tę pustkę w brzuchu i jeszcze większą pustkę w sercu.
Równocześnie tak bardzo się cieszyłam, że mogę córkę wziąć w ramiona, pocałować, przytulić i... przewinąć ;-)

Teraz mała ma 4msc i zupełnie nie przypomina tamtego majowego Noworodka.
Ja się chyba minęłam z powołaniem... powinnam była zostać położną/ginekologiem/neonatologiem ;-) miałabym na co dzień porody i noworodki ;-)
 
kasia-matiy ja początki macierzyństwa wspominam dokładnie tak samo;) oczy na zapałki i marzenie tylko o tym, żeby się położyć:-) i tak minęły mi 2 miesiące! Synka kojarzę dopiero odkąd skończył trzy miesiące. Jak widzę takie malutkie dzieciaczki to nawet nie pamiętam, że mały też taki był. Wydaje mi się, że się urodził dopiero jako trzymiesięczny bobas!
Jordgubee - ja mam wrażenie, że to mija z czasem! Początki były ciężkie ale potem już jest coraz lepiej. Teraz na mamuśki w ciąży bardziej patrzę już z radością niż z tęsknotą. Chociaż, jak się dwa miesiące temu dowiedziałam, że koleżanka jest w ciąży to raczej czułam zazdrość:-D
A chyba faktycznie kojarzę Cię z wątku o szpitalu? Rodziłaś w SU w Krk? Na pewno dostałaś te materiały - były w niebieskim pudełku:-D
Tak swoją drogą, to mnie się wydaje , że temat stanu psychicznego kobiet po porodzie jest kompletnie ignorowany. Nikt mnie nie uprzedzał, że mogę mieć taką huśtawkę nastrojów, jak rozmawiałam o tym z mamą to mówiła, że na pewno nic mnie takiego nie spotka, bo jak się chce mieć dziecko to żadne takie rzeczy się nie przytrafiają (bardzo mnie tym pocieszyła). Oczywiście bardzo bym chciała mieć drugie dziecko, tylko odkąd zaczęłam się wysypiać to myślę, że aż tak szybko nie będę chciała mieć powtórki z rozrywki:-D
 
reklama
Annette,
dokładnie ten szpital. Ten, ten i żaden inny. Każde następne dziecko też tylko tam ;-)
Jedyna wada to... lokalizacja. Zdecydowanie za często mijam tę ulicę, a właściwie cały mój "trakt porodowy", czyli drogę z domu do szpitala ;)

Tę paczkę dostałam, ale tylko przeleciałam wzrokiem i wybiórczo czytałam. Widocznie żaden nagłówek nie wołał do mnie. Nie było nic w stylu "żałoba po ciąży" czy "oszukana przez dziecko, które nie chciało siedzieć w brzuchu rok lub dłużej" czy... "oddajcie mój ciążowy brzuch" ;-)

dziś na widok ciężarnej moją pierwszą myślą było "ja też chcę taki brzuuuuuch" ale już mi łzy w oczach nie stanęły, więc robię postępy. Pamiętam, że w ciąży, już takiej zaawansowanej jak chodziłam to czasami się zastanawiałam czy kobiety, które mijam mają podobne myśli na mój widok... Nie dowiem się tego.

A rozmawiałaś z mężem na ten temat?
Ja próbowałam... ale zbył mnie tak samo jak ta położna.

Kasia - matiy, Annette

z drugim dzieckiem jest o niebo łatwiej!
Ja początki macierzyństwa bardzo ciężkie miałam i jak przez mgłę pamiętam córkę z tamtego okresu. Śniadanie o 15 a obiad o 23 to była norma.
Teraz dość paradoksalnie mam czas zająć się młodszą, zająć się starszą, zająć się mężem;-) posprzątać, ugotować, poczytać, posiedzieć przy kompie, spotkać się ze znajomymi. No... mało jem i mało śpię, ale ogólnie jestem zadowolona z życia ;-)

Kasia,
patrząc na Twój suwaczek szybko sobie przekalkulowałam, że jak moja starsza była w wieku Twojego synka to byłam w 7msc ciąży z młodszą ;-) i oczywiście chętnie bym cofnęła czas o te pół roku ;-)
 
Do góry