reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Oliwka 27/28tc urodzona w ciezkiej zamartwicy

Dzięki Aga... przeczytałem dziś prawie całą Twoją historię. Podobało mi się to jak walczyłaś ze służbą zdrowia, my też mieliśmy trochę problemów w tej kwestii, dlatego tak ważne jest wiedzieć co się dzieje z dzieckiem i być zorientowanym w temacie wcześniactwa i wymagać od lekarzy oraz pielęgniarek profesjonalizmu. Wiem dokładnie co przeżywałaś, bo my po zmianie szpitala też mieliśmy wiele zastrzeżeń i obaw, ale oprócz kilku małych zaniedbań nie wydarzyło się nic złego. Zdrowia dla Wojtusia i całej rodziny...

Ps. A to najnowsze zdjęcie Oliwii z dzisiaj jak się całuje z jej pierwszym chłopakiem czyli z tatusiem haha

buziak.jpg
 
reklama
Dobrze, ze są dzieciaczki, które mimo ciężkiego startu szybko zostawiają wcześniactwo za sobą.
Dobrze, ze napisałeś tutaj. Wasza historia na pewno doda sił rodzicom maluchów, które ciągle toczą swój najcięższy bój w życiu.
 
Witam wszystkich ponownie po długiej przerwie. Przestaliśmy się udzielać na forum wcześniaczym, bo nasza Oliwia rozwija się prawidłowo, a my (a przynajmniej ja) wymazaliśmy praktycznie ten trudny okres z pamięci i rzadko do tego wracamy. Oliwia sama jest zbyt mała, żeby rozumieć co naprawdę się stało i jak wielkie miała szczęście, a wręcz nie chce i boi się oglądać zdjęć czy filmów z pierwszych tygodni życia, a my też staramy się nie rozdrapywać ran. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. Postanowiłem jednak odświeżyć na chwilę nasz wątek po przeczytaniu artykułu na onecie o naszym olimpijskim medaliście w podnoszeniu ciężarów Bartłomieju Bonk i ich córce, która wskutek rażących błędów lekarskich i złej decyzji o naturalnym porodzie zagrożonych bliźniaczek doprowadziła do dużego niedotlenienia i prawdopodobnie kalectwa jednej z nich. Zdaję sobie sprawę, że większość osób czytających to forum już jest "po" i teraz szukają pomocy, ale również i takim przyda się taka rada. Ludzie nie ufajcie ślepo lekarzom! Nie pozwólcie im, żeby was zbywali, ignorowali, albo bagatelizowali stan kobiety w ciąży i dziecka! Dopytujcie się, wymagajcie zrozumiałych odpowiedzi, w razie czego straszyć prokuratorem, mediami, przytaczać przykłady ich karygodnych błędów. Nie traktować ich jak święte krowy i się ich nie bać. To jest ich psi obowiązek opiekować się nami, za to mają płacone z naszych podatków i składek. Pamiętajcie, że dla nich błąd oznacza po prostu małą pomyłkę, ewentualnie lekcje na przyszłość - dla nas i naszych rodzin oznacza to cierpienie, kalectwo, zmarnowane życie, albo śmierć.

Oliwia skończyła w lutym 5 lat. Jest silna, zdrowa, sprytna i bardzo inteligentna i nie chcę sobie nawet wyobrażać jak wyglądałoby nasze życie jeśli byśmy ślepo zaufali wtedy lekarzom i żona pozostała by w szpitalu w Radomiu w stanie przedrzucawkowym czekając na poronienie przy biernie przyglądających się konowałach.

Życzę wam, abyście mogli też pisać o swoich zdrowo rozwijających się dzieciach jak już wyjdą z wcześniactwa. Pozdrawiam.
 
Ostatnia edycja:
Popieram całą sobą. Ja na szczęście spotkałam cudownych lekarzy, którzy zrobili co mogli, aby nam pomóc. Niestety nie mielismy szczęścia. Ale najgorsze jest to, ze kobieta, która donosi bezpiecznie ciażę przez opóźnienie decyzje o cc rodzi dziecko z niedotlenieniem, lub dziecko dusi się jeszcze w łonie matki. Ważne, aby słuchać siebie i swoich odczuć, intuicja kobieca w takich przypadkach naprawdę nie zawodzi!!!
 
Dokładnie, słuchajcie swojej intuicji, moja żona czuła, że nie jest dobrze, ale mimo to nie narzekała, bo nie chciała "marudzić i stwarzać problemów". Widziałem jednak po niej, że ona wie, że nie jest dobrze i udało mi się załatwić resztę, ale gdybyśmy wtedy ugięli się pod naciskiem lekarzy i dali się uspokoić choćby na te kilka godzin to już by było po wszystkim. Późniejsi lekarze wykazali się jednak ogromnym profesjonalizmem i podjęli właściwe decyzje, ale i tak zawsze trzeba było trzymać rękę na pulsie, żeby wiedzieli, że ktoś patrzy im na ręce i w razie ich błędu pociągnie ich do odpowiedzialności. Oczywiście oni tego nie lubią, przeganiają, mówią, że się im przeszkadza, obrażają się i oburzają itd. ale jeszcze raz powtarzam ich psim obowiązkiem jest leczyć i informować o stanie zdrowia. Myślę, że obrażona duma konowała to niewielka cena za zdrowie naszego dziecka.
 
Do góry