Cukiereczku kochany doskonale Ciebie rozumiem...Ja właśnie zapisałam się do wątku starające 2008 i doświadczenia w odp. na posty nie mam ale w staraniach troszkę tak... i dlatego MUSZĘ do Cciebie napisać- otóż - my z mężem staramy się od 14 miesięcy, wciąż nasze Słoneczko nie chce się pojawić ale..... - piszę to by dodać Ci otuchy! Kiedy ja byłam na tym etapie, który teraz Ty przechodzisz czułam sie dokładnie tak samo!!!! Byłam totalnie załamana, uważałam się za nic nie wartą, wszystko mnie drażniło, wszędzie widziałam tylko kobiety w ciąży, wózki, reklamy z dziećmi, ubranka itp. i wydawało mi się, że już dostaje szału!!!! Każda wiadomość o ciąży kogoś z Rodziny czy przyjaciół wytrącała mnie z równowagi i ryczałam całymi godzinami, zadając sobie ( i mężowi) pytanie dlaczego nam się nie udaje? Czemu innym przychodzi to tak łatwo?- mówią, że właściwie to nie planowali a tu... - Cała ta presja i ciśnienie była tak wielka, że sprowadzała całe Nasze życie tylko do tego, co nie można było nazwać miłością małżeńską lecz STARANIAMI i TYLKO AŻ Tym!!! Dlaczego tak piszę? - Dlatego, że to właśnie ma ogromne znaczenie - planując dzieciątko często zapominamy o tym co najważniejsze - o uczuciu miedzy przyszłymi Rodzicami, o tym jak ważne jest, że mamy siebie przede wszystkim a dzidzia? - myślę, że Ona dobrze wie, kiedy ma się pojawić, bo to przecież być musi owoc MIŁOSCI -a nasze wścieki, presja(która często wywołuje tylko małż. kłótnie) wcale nie pomaga - a nawet wręcz przeciwnie!!! Mi zrozumienie tego zajeło rok, i teraz podchodzę do naszego planowania w inny sposób - spokojniej z wielką wiara i nadzieją, która -kiedy kolejny test beta wychodzi negatywnie-wywołuje u mnie smutek i żal, ale nie rozpacz, jak w momencie3, 4 miesiecy starań. Dlaczego? - ponieważ wiem, że jest milion "sposobów" na to by Te upragnioną Dzidzie mieć; ponieważ wykonałam w tym czasie serię badań, mój mąż też, ponieważ od kilku miesiecy jestem częściej u ginekol. i na monitoringu niż w domu( no dobra przesada:-), ponieważ dostaję femarę, duphaston, pregnyl, i z każdym miesiącem ta nadzieja jest większa i muszę zostawić sobie"furtkę"na normalne życie, bo inaczej dostaje się świra! Mam świadomość, ze nasze starania mogą trwać jeszcze dłuższy czas i co mam zwariować? przeciaeż trzeba normalnie żyć, dać bardziej na luż - bo czasem badania wychodzą super a psychika blokuje całość...A nader ważne jest by mieć świetnego, zaufanego lekarza - specjalistę, który mówi otwarcie co i jak!!!ufffff - ale się straszliwie rozpisałam - przepraszam Was - ale podsumowując Cukiereczku - Musisz poczekać, aż minie Ci ten żal i zlość i bunt( bo to teżwymaga czasu), i podejść do tego optymistycznie. Zawierzyć, ze co ma być to będzie - Wy robicie co w Waszej mocy by doczekać się potomstwa...poprostu kochajcie się, wspierajcie i pamietajcie, że Wy dla siebie macie być Najważniejsi!!! To najwieksza siła!!! #mam mocno kciuki za nas wszystkie 
