Marcik, generalnie zgadzam sie z Tobą, że pomysł stażu jest nową formą niewolnictwa w XXI wieku. Bo stosunek obowiązków do uposażenia finansowego za pracę jest wręcz żenujący. Tym bardziej, że Polak niestety potrafi, i w założeniu staż miał być szansą na stałą pracę, a sprowadziło się to procederu wymiany pracowników co pół roku, bo państwo firmie dopłaca za stażystę. Sama więc staż odpuszczam . Nie dlatego, że nie chce Hani zostawiać, oj, nie. Po 16 miesiącach w domu wg. zasady kupki- zupki-dupki marzę, żeby iść do pracy. Tyle, że nie widzę sensu zostawiać Hani pod opieką opiekunki( z państwowymi żłobkami nie jest wesoło w tym mieście niestety) za 690 złotych, bo mi nawet na opiekunkę z pensji nie starczy. Rozumiem jednak, że gdy ktoś ma opiekę do dziecka ( babcia) i finansowy nóż na gardle instytucja stażu może być dla niego wybawieniem.
Święta...tak marzyłam o tegorocznych. Miały być inne. Bo w zeszłym roku łóżeczko Hani stało między workami z gładzią i farbami, a choinkę mieliśmy czerwoną namalowaną na ścianie. Nawet stołu najbardziej prowizorycznego nie było gdzie rozstawić. Święta były z teściową i jej telewizorem...Gr, koszmar. Więc te miały być inne. Pachnące choinka, rozświetlone światełkami , i o smaku cynamonowych ciasteczek i pierniczków. Z owych planów zostały pierniczki które upiekłam myśląc, że plan uda się zrealizować. Nie uda, bo teściowa przyjezdza, świeta są u babci i znowu wigilia z Polsatem:/
Na koronny argument " no przeciez babcia ma 76 lat, to mogą być jej ostatnie święta" niewiele mogę odpowiedzieć, a na zorganizowanie świąt u nas w domu nie mam siły/ czasu/ pieniędzy- bo to nie ten typ rodziny że na wigilie przychodzą goście z potrawami. W rezultacie duch świąt mi uleciał w pierony, na prezenty nie mamy kasy, więc tylko Hania się obłowi, dla reszty twardo haftuję serwetki z gwiazdami, choć wiem, że uznania nie będzie bo handmady nie są w uznaniu....Byle do poświąt
Co do planów mieszkaniowo- domowych. Zrobiliśmy z Łukaszem rozeznanie w cenach ziemi, bo marzy nam się malutki drewniany domek...I zaczęliśmy grać w totka, bo na razie nic innego w tej kwestii zrobic nie możemy. Ale wszystkim zmieniającym lokum serdecznie gratuluje, a przeprowadzającym się do domu w skrytości serca zazdroszczę. Aniulka, to my już nie sąsiadki?

Zresztą...jakie z nas były sąsiadki skoro rok w tej samej klatce i ani jednej kawy wypitej;-P
Rubi, z tym mostem to nie przesadzaj , jak widać u nas niezła kwatera mieszkaniowa jest, znajomi często i na długo się dekują, więc chyba nie gryziemy, nie plujemy , i za głośno nie chrapiemy

Przygarniemy Was, a co

Tylko nie wiem jak Jasiek zniósł by tę roszadę biorąc pod uwagę, że moje dziecko żywi się- w dosłownym znaczeniu- książkami, niestety nie zawsze własnymi.