reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród.. ale nie o czasie. Straty po urodzeniu

Dołączył(a)
1 Marzec 2005
Postów
14
Witajcie
Nigdy do tej pory nie logowałam się gdyż korzystam z porad czasem. Jeszcze w ubiegłym tygodniu byłam w 23 tygodniu ciąży. Leżałam w szpitalu od 2 tygodni, dosłownie leżałam będąc na lekach rozkurczowych. Miałam monokl, czyli uwypuklenie pęcherza płodowego. W piątek dostałam kroplówkę, a w nocy dostałam skurczy co 5 minut i tak do rana. Co jakiś czas dostałam zastrzyk ale to też nie pomogło. O 6ej pojechałam na porodówkę. Wszystko trwało dość krótko. Urodziłam martwego chłopczyka: 600g, 31 cm. Wrzucili wszystko do worka i zabrali. A ja zostałam sama na fotelu, łyżeczkowanie i powrót na oddział perinatologii pełnej ogromnych brzuchów i mam karmiących. Leżałam tam 2 dni, po czym z niczym wróciłam do domu. Mam 4 latka w domu ale to niewielkie pocieszenie. Dziecko urodziło się martwe wiec nie mam szans na pochowanie Go na cmentarzu jakby był w czymś gorszy. Co ja mam zrobić z dzieckiem? Zostawić w szpitalu? Zabrać? Jak? Ja tego nie jestem w stanie zrobić, to jest ponad moje siły. Czekam na wyniki sekcji 2 tygodnie. Najgorsze jest to że był już taki duży, ruszał się, czułam Go i nagle koniec.
Brak mi słów na to co czuję, nie radzę sobie kompletnie.
Monika

 
reklama
Boże drogi, nie mam pojęcia co ci doradzić, twoja tragedia przekracza granice mojej wyobraźni. Pewnie to głupie co napiszę, ale może to zależy od tego jak to będzie dalej... Tzn. czy chcesz pielęgnować pamięć po twoim synku (postarać się wydostac jego ciałko ze szpitala i pochować) czy chcesz o tym zapomnieć? A jeżeli zdecydujesz sie na to pierwsze to męża zatrudnij to tego. To byłoby ponad moje siły.
Nie wiem czy to ma sens co napisałam. Przesyłam ci moje wyrazy współczucia i jednocześnie uściski. Trzymaj się. Siły życzę.
Pa
a
 
Oczywiście że nie chcę zapomnieć, bo nie da się zapomnieć. Pochować? Gdzie?
Odważyłam się będąc jeszcze w szpitalu i poszłam do księdza, czy jest możliwe pochowanie niechrzczonego dziecka? Nie mam słów na to jak ja się czułam. Jest to niemożliwe!!!!!!!Mogę zamówić jedynię mszę ale i tak nie za dziecko ale o pomoc dla nas. Jestem w szoku!!!! Spodziewałam się otuchy a nie kubła zimnej wody.
Mój mąż nie jest w stanie nic zrobić, uważa że powinna pozostać pamieć. Muszę się dostosować, bo nie znajdę osoby która zrobiłaby to za mnie?
Gdzie mogę pochować? W nocy, jak złodziej na cmentarzu w grobie jakiegoś wujka?
Dlaczego nie mogę mieć normalnych codziennych problemów?
Wydaje mi się że dziecko udusiło się w wyniku skurczy, takie male dziecko nie jest w stanie tego wytrzymać. Nie myślałam że może mi się coś takiego przydarzyć? Jakies 5 lat temu poronilam będąc w 3 miesiącu ciąży. To było nic w porównaniu do tego co teraz czuję.
Dzięki za odpowiedż.Jesat to dla mnie bardzo dużo.
Dlaczego jest tak mały odzew na mój list? To nie jest żadne podpuszczanie, to jest prawdziwe!!!!! Niestety
 
Kochana Moniko!
czytam to co napisalas i brak mi slow...nie wiem, nie umiem sobie wyobrazic ogromu bolu jaki Cie spotkal! jedyne co moglabym zrobic to mocno Cie przytulic!!!!!
jestem okropnie zla!!!! co za paranoja!!!!! to ten sam Kosciol ktory walczy o prawo do zycia dla dzieci w lonie matki!!!! i co i jak sie teraz ten sam Kosciol zachowuje?!!! dla mnie to nie do pojecia!!! dlaczego taki malenki czlowiek nie zasluguje na normalne porzegnanie!!!! dlaczego? przeciez On niczemu nie zawinil!

Moniko jak ja Ci moge pomoc?!
tak bardzo Ci wspolczuje!!! wiem ze to tylko slowa ale z calej sily mocno mocno Cie sciskam i duzo sily zycze!!!!
 
Droga Moniko!

Wyrazy współczucia. Straszna jest ta tragedia którą musiałaś przeżyć. Brakuje slow na wyrażenie tego co się stalo i ponadto jak zostalas potraktowana. Tez mam wiele zarzutów dla Kosciola, który przywiązuje wage do pewnych rzeczy, księża często są uparci, a to przecież wystarczy proste zrozumienie człowieka żeby pomóc. Ale jak widać nie stać ich na to, łatwiej zachować się szablonowo, według przepisow niz dostosować je do sytuacji i potrzeb ludzi. Czasami trudno pojąć co dla kogo funkcjonuje - zasady dla ludzi czy ludzie dla zasad...

Mam pewien pomysl, nie wiem czy bedzie on dla Ciebie do zaakceptowania. Ale moze to bedzie pomocne. Bardzo ważne jest zakończenie pewnych spraw. Dla spokoju ducha ludzi, którzy w te sprawy są uwikłani. Moze powinnas pochowac cos co Ci sie z tym dzieckiem kojarzy? Moze sa jakies przedmioty, które Ci sie z maluszkiem kojarzą? Jakis śpioszek, czy chociazby test ciążowy albo nawet książeczka ciążowa, lekarstwa. Tak sobie mysle ze zapakowane można pochowac choćby w ustronnym miejscu w parku. Nie po to zeby tam chodzic, ale zeby zamknąć pewien przedzial a jednoczesnie uszanowac to życie które juz czułaś i do ktorego sie przywiązałaś. Nie wiem czy to co pisze jest możliwe do zaakceptowania dla Ciebie. Ale na ile jestem w stanie wyobrazić sobie co możesz przeżywać, czuje że to mogłoby pomóc.

pozdrawiam i ściskam Cię bardzo serdecznie
 
Moniko, Gazelaczek znalazł chyba rozsądne rozwiązanie.
Kościół wg mnie jest jak każda instytucja, bezduszny. Choć w tym wypadku to bolesny paradoks. Więcej tam znajdziesz takich służbistów, jak ten, o którym piszesz, niz ludzi z powołaniem. Ale tacy się zdarzają. Kilku takich spotkałam. Mam przyjaciela księdza. Napiszę do niego maila (mieszka w Kanadzie) i zapytam co można jeszcze zrobić w takim wypadku jak twój.
Ja jestem z Łodzi... Jeżeli ty też, to oferuję rozmowę...
Pozdraiwam mocno.
a
 
Dziekuje Wam wszystkim za wsparcie.
Pomysł Gazelaczka jest wart zastanowienia.
"a" jesteś z Łodzi? Jutro wybieram się tam z mężem. Umówiłam się na wizytę z psychologiem, nie wiem czy to dobry pomysł. Rodziłam w Matce Polce ale mieszkam 100 km dalej. Zaraz idę do domu, nie mam tam kompa. Zajrzę jutro przed wyjazdem do Łodzi.
Dziękuje jeszcze raz
pa
 
Kochana Miimi
Serdecznie Wam wspolczuje - po prostu brak slów... myslę że z psychologiem to dobry pomysł - przyda wam sie pomoc kogoś w takiej sytuacji- to dla Was bardzo trudne - a do tego ze strony Kosicoła zamiast pomocy ... dostaje sie kopa.
Nie wiem czy to w czyms pomoże ale w mojej rodzinie była podobna sytuacja. Córeczka mojego rodzonego brata zmarła nagle ( śmierć kołyskowa) w wieku 8 miesiecy, Taka malutka kruszynka - była zdorowa i taka wesola. Spotkało nas to samo - ksiądz odmówił pogrzebu ponieważ nie była ochrzczona ( chcielismy to zrobic na wiosnę niestety nie doczekała...). Moaj Mama nie odpusciła i poszła do ksiedza - i powiedziała ze nie wyjdzie dopóki jej tego okrucieństwa nie wyjasni. no bo co zrobic w takiej sytuacji - przeciez to był czlowiek - tak jak twój Synek.Tak bardzo niewinny. Ksiadz ochrzścił ja po smierci i pochowaliśmy ja na cmentarzu, tak jak to powinno sie odbyć od razu. Od tamtej pory ( mineło juz 9 lat) zmieił sie mój stosunek do Kościoła, a jak slysze takie historie jak Wasza zdjae sobie sprawe ze to nie był jeden okrutny ksiądz...Takie sytuacje po prostu poteguja tragedię a przecież tam mamy znaleźć pomoc i zrozumienie!!!
trzymaj sie mocno i badź silna!!!!
 
Trzymaj się cieplutko. Życzę duuuuuużo siły i wsparcia u męża byś mogła przetrwać ten trudny okres.
I nie zapomnij... o swoim czterolatku. Nawet jeśli po nim (niej?) tego nie widać - na pewno też to bardzo przeżył. I bardzo potrzebuje wsparcia rodziców, rozmowy i wyjaśnienia co się stało.
Po każdej nocy przychodzi dzień - mam nadzieję, że Ty także niedługo zobaczysz słoneczko.
Pozdrawiam

 
reklama
Kochana Mimi.
Wiem, że w takiej sytuacji słowa niewiele pomogą, bół rozrywa serce, do oczu cisną się łzy, a na usta pytania: dlaczego ja?, dlaczego właśnie mnie to spotkało?, tak bardzo kochałam moje maleństwo...
Współczuję Wam kochani z całego serca, nie potrafie wyrazić słowami jak bardzo.....
My 2 lata temu tez stracilismy Maleństwo, troszkę mlodsze od Waszego Aniołka, przeżyłam wtedy bardzo...i ja i mąż. Było bardzo ciężko i mimo że czas leczy rany nigdy o Nim nie zapomnę, nigdy. W zeszłym roku urodziłam ślicznego synusia. Na początku ciąży bardzo się bałam o Maleństwo. Ale wszystko było już dobrze za drugim razem. I dla Nas zaświeciło słoneczko, czego i Wam kochani z całego serca życzę.
Trzymajcie się, bądź dzielna droga Mimi,jestem z Tobą całym sercem.
 
Do góry