Tak jak prosiliście jest nowy wątek.
Pozwólcie ,że ja się wypowiem jak to u nas było.
Klaudię rodziłam sama i jakoś poszło.
Wówczas tatuś nie wiedział nawet ,ze mu się córka rodzi ,ale to inna i skomplikowana historia.


Kubusia zamierzałam też rodzić sama ,ale jak już byłam po 4 akcjach porodowych cofanych od drugiej fazy to miałam dość .
Zadzwoniłam do męża i powiedziałam ,że już nie mam siły ,mam dość i albo on tu przyjeżdża ,albo ja nie rodzę i idę do domu na własne żądanie .




Przestraszył się chłopina i przyjechał w pół godziny .
Miał być do końca drugiej fazy i potem wyjść ,ale położna powiedziała ,że można tak zrobić ,że w zasadzie mocno pomoże a niewiele zobaczy po za dzieckiem ,które się urodzi .
Był ze mną cały czas ,do samego końca i pierwszy zobaczył Kubusia .
Potem mi dziękował ,że mógł być i widzieć cud narodzin swojego syna .
Od razu poszedł z nim na noworodki i wrócił dopiero wtedy jak go dosłownie wywalili do mnie ,bo ja tam sama jestem i mi jest potrzebny ,a nie dziecku .
Jak potem siedzieliśmy to mówił ,że był pełen obaw bo się od chłopaków nasłuchał ....
Sam powiedział ,że krwi to on nie widział ,bo siedział przy mojej głowie.
fizjologia ? jaka fizjologia ,on był zajęty pomaganiem mi ,więc nie wie co się działo między nogami ,bo tam nie zaglądał

Nie mam zwyczaju krzyczeć ,wiec dało się znieść gniecienie jego ręki moimi palcami jak nachodziły skurcze i zamiast poręczy ściskałam jego rękę .


Pępowiny nie przecinał ,bo nie było czasu z racji podduszonego Kubusia.

Co było na plus:
-zrozumiał i zobaczył ,że poród to nie większe sranie (jak on to powiedział)


-wydoroślał chyba w ciągu tego czasu ;-):-):-)
-zmienił swój stosunek do mnie i zaczął mnie bardziej doceniać dosłownie w każdej rzeczy i głupocie ;-):-):-)
-zdecydowanie zrobił się bardziej wyrozumiały
-Na pewno był bardziej opiekuńczy od samego początku ,bo od razu dostał małego na ręce od położnej ,co zrobiło na nim ogromne wrażenie.
Jak go zabrała to jak za kłębkiem powędrował za łóżeczkiem na noworodki.


Przez kilka lat wszystkim dookoła mówił jak to fajnie ,jakie niesamowite przeżycie i przekonywał chłopaków ,że to nic strasznego .;-):-):-)
Teraz mówi ,że sobie nie wyobraża ,żeby nie być przy porodzie .

My byliśmy bardzo zadowoleni :-):-):-)
Pozwólcie ,że ja się wypowiem jak to u nas było.
Klaudię rodziłam sama i jakoś poszło.
Wówczas tatuś nie wiedział nawet ,ze mu się córka rodzi ,ale to inna i skomplikowana historia.



Kubusia zamierzałam też rodzić sama ,ale jak już byłam po 4 akcjach porodowych cofanych od drugiej fazy to miałam dość .
Zadzwoniłam do męża i powiedziałam ,że już nie mam siły ,mam dość i albo on tu przyjeżdża ,albo ja nie rodzę i idę do domu na własne żądanie .





Przestraszył się chłopina i przyjechał w pół godziny .
Miał być do końca drugiej fazy i potem wyjść ,ale położna powiedziała ,że można tak zrobić ,że w zasadzie mocno pomoże a niewiele zobaczy po za dzieckiem ,które się urodzi .
Był ze mną cały czas ,do samego końca i pierwszy zobaczył Kubusia .
Potem mi dziękował ,że mógł być i widzieć cud narodzin swojego syna .

Od razu poszedł z nim na noworodki i wrócił dopiero wtedy jak go dosłownie wywalili do mnie ,bo ja tam sama jestem i mi jest potrzebny ,a nie dziecku .
Jak potem siedzieliśmy to mówił ,że był pełen obaw bo się od chłopaków nasłuchał ....
Sam powiedział ,że krwi to on nie widział ,bo siedział przy mojej głowie.
fizjologia ? jaka fizjologia ,on był zajęty pomaganiem mi ,więc nie wie co się działo między nogami ,bo tam nie zaglądał


Nie mam zwyczaju krzyczeć ,wiec dało się znieść gniecienie jego ręki moimi palcami jak nachodziły skurcze i zamiast poręczy ściskałam jego rękę .



Pępowiny nie przecinał ,bo nie było czasu z racji podduszonego Kubusia.


Co było na plus:
-zrozumiał i zobaczył ,że poród to nie większe sranie (jak on to powiedział)



-wydoroślał chyba w ciągu tego czasu ;-):-):-)
-zmienił swój stosunek do mnie i zaczął mnie bardziej doceniać dosłownie w każdej rzeczy i głupocie ;-):-):-)
-zdecydowanie zrobił się bardziej wyrozumiały
-Na pewno był bardziej opiekuńczy od samego początku ,bo od razu dostał małego na ręce od położnej ,co zrobiło na nim ogromne wrażenie.
Jak go zabrała to jak za kłębkiem powędrował za łóżeczkiem na noworodki.



Przez kilka lat wszystkim dookoła mówił jak to fajnie ,jakie niesamowite przeżycie i przekonywał chłopaków ,że to nic strasznego .;-):-):-)
Teraz mówi ,że sobie nie wyobraża ,żeby nie być przy porodzie .


My byliśmy bardzo zadowoleni :-):-):-)