reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Porod

jagoda, jak znasz ang to wrzucilam linki to oddcinkow z us i uk chyba na poprzedniej stronie sa :D
i "cud narodzin" to "one born every minute" aleksandral sprawidzila :p
 
reklama
"cud narodzin", "porodowka" czy jak to sie tam nazywa leci na TLC w kazda niedziele o 22:30
 
Maciejka, Loleczka - ja też nie czułam nacięcia ale mnie położna poinformowała, że to robi. I w sumie myślałam, że oni maja obowiązek o tym powiedzieć :szok:

Nie wiem czy lepiej goi się pęknięcie czy nacięcie, ja po nacinaniu niestety długo dochodziłam do siebie ale to też dzięki "pomocy" położnej, które zdejmowała mi szwy :/

Jej, ja nie wiem jak Wy możecie oglądać porody :-D Ja przed swoim nie oglądałam nic, bo się bałam, że jak to zobaczę to spanikuję. I teraz też jakoś mnie nie ciągnie :-D
 
swoją drogą, z tymi nacięciami to sprawa mi się nie podoba, bo po 1 zgodnie z prawem to na każdą czynność medyczną pacjent powinien wyrazić zgodę- a skoro sie dowiedziałyście po fakcie to niefajno...

po 2 to ja przy drugim porodzie od razu powiem że sie na nacięcie nie zgadzam... ja pękłam, ale po zrośnieciu nie czuję śladu! a po nacięciu każda z moich znajomych kobiet narzeka że zostaje jakaś blizna
 
Witam i ja :-) obecnie staram sie o 3 dzidzie ale 2 porody juz za mna :-)
Pierwszy porod trwal 5 godzin od odejscia wod plodowych ktore odeszly kolo polnocy... Akurat w dzien kiedy niezabardzo nam pasowalo bo akurat m byl baardzo zmeczony po pracy i ledwo zasnal a ja go budze :p biedny w szoku biegal po domu by dac mi wody haha i zamiast tego przyniosl pilota od tv hahaha
Ok. 2 bylismy w szpitalu, na poczatku skurcze byly do wytrzymania, potem nagle poczulam parte i mialam 10 cm wiec zaczelam i za 2 partym 15 lipca 2008 urodzil sie moj pierwszy synek 3400 i 52 cm.
Drugi porod...
O 2.30 obudzilam sie ze lzami w oczach ...skurcz ale pomyslalam przepowiadajacy ide spac i po 2 minutach znowu -dalej zasnelam... Za trzecim razem mowie niee to juz nie jest przepowiadajacy...obudzilam m i mowie jedziemy do szpitala... Ubralam sie baaardzo powoli bo w miedzy czasie skurcz. Zadzwonilam do szpitala ze jade i znowu skurcz... W aucie nie moglam wytrzymac bo akurat na rondzie dostalam skurczu i myslalam ze mi brzuch odpadnie. W szpitalu bylismy po 3 polozna stwierdzila 7 cm i mowi to jeszcze potrwa a mnie tak bolalo ze poprosilam o epidural (mimo ze pierwszy porod byl bez ale skurcze lzejsze) no i polozna ledwo wyszla a ja po 2 minutach parte mialam i mowie do m idz po polozna bo czuje ze dziecko chce wyjsc... No i przyszla i mowi : czekaj zaloze fartuch :p Victor wyszedl za pierwszym partym razem z wodami plodowymi. W trakcie skurczu tracilam oddech i maly przyblokowal mi jakies zyly ze nie moglam nic zrobic, az w koncu pomyslalam no musze urodzic bo umre (tak sie czulam) napielam sie i poszlo :-)
O 3.35 urodzil sie Victorek 3250 50 cm. Polozna powiedziala ze chcialaby miec takie rodzace i ze nastepne w domu przez sen urodze hehe.
Oczywiscie znieczulenia nie zdazyli mi juz dac wiec obydwa porody naturalne ( mialam gaz) ale jakos nic mi nie pomagal.
Przy pierwszym porodzie peklam mimo ze dluzej rodzilam, zagoilo sie w miare szybko.
A drugi porod mega szybki i nie peklam :-)
Teraz staramy sie o trzecie od poltorej roku i nie wychodzi:-( ale moze w koncu.
Mam nadzieje ze moje opowiesci z porodow komus pomoga.
A jeszcze powiem ze mozna byc malutkim drobniutkim i urodzic z latwoscia i na odwrot. Ja jestem po 7 operacjach bioder i myslalam ze bedzie problem a nie bylo :-)
W trakcie porodu dostajemy tak niesamowitej sily, ja osobiscie nie myslalm o bolu tylko o tym ze juz za chwile zobacze wymazona kruszynke :-) (w szoku bylam jak moja wymazona corka okazala sie synem hehe)
I w trakcie porodu nawet nie steknelam nie krzyczalam na m. Nie polecam krzyczec bo kobieta traci sily i zamiast przec to krzyczy. Do szkoly rodzenia nie chodzilam bo mieszkam w uk i nawet o tym nie myslalam.
Pozdrawiam i zycze wszystkim szybkich latwych porodow :-)
 
no to i ja napisze kilka słów na pocieszenie, nie jest tak źle :happy2:
jak już wcześniej dziewczyny pisały dużo pomaga szkoła rodzenia i polecam jeśli macie taką możliwość uczęszczać, nauczyłam się tam tego by nie panikować jeśli już akcja się zacznie, dużo pomogło mi trenowanie oddychania, jakos tak poczułam się pewniej, że nie jest mi temat zupełnie obcy. Ogólnie potwierdzam, że nastawienie do porodu też może mieć znaczenie, starałam się o tym myśleć tylko optymistycznie, miało się zacząć szybko i szybko skończyć :tak: dla mnie ważną rolą był wybór lekarza prowadzącego, który też pracuje w naszym szpitalu w mieście, czułam się przez to jakoś bezpieczniejsza, choć ostatnio koleżanki które rodziły i nie miały tam lekarza też nie narzekały na opiekę. Lekarz + szkoła rodzenia + moje pozytywne nastawienie = sukces :-)
Synka urodziłam ok 1,5 tyg przed terminem, miałam w piątek rano KTG (bo u nas w szpitalu od 39tc zalecają by chodzić min 1 raz w tygodniu), zapis z rana nie wykazał żadnych większych skurczy, lekarz dający mi opis zapisu mówi "no jeszcze dzidzia się nie śpieszy ale ma nadzieję że do szybkiego zobaczenia", Troszkę byłam zdziwiona bo wieczór wcześniej odczuwałam jakieś delikatne skurcze, ale bardzo nieregularnie występowały (to w zasadzie jedyne moje odczucie przez całą ciążę więc sie napaliłam że na KTG coś ciekawego się zapisze...)
w piątek poszłam spać ale o godz 1 obudziły mnie znów jakieś skurcze, zlekceważyłam je ale do czasu kiedy nie zaczęły się częściej powtarzać ok 2 zaczęłam mierzyć czas i okazało się że powtarzają się równo co 10min. No ale lekarz i na szkole rodzenia nie kazali panikować a ja do szpitala mam na piechotę 5 min więc luzik, poszłam wziąć prysznic bo może on je uspokoi i ok 3 zaczęłam znów mierzyć i sie okazało że są już co 5min więc poszłam obudzić męża ale z pewną nieśmiałością i niepewnością... czy to już? mąż jakoś tak spojrzal na mnie że sama nie wiem czy mamy jechać czy nie odwrócił się na drugi bok i chyba miał zamiar spać, ale mu oznajmiłam że tak chcę się wybrać do szpitala, zrobiłam sobie herbatke, mężowi kawę i jakoś po 4 byliśmy na SORe gdzie pani musiała wypełnić swoją biurokrację. Tarfiłam na oddział podłączyli na KTG które rejestrowało ładne skurcze, przyszedł pan dr który rano był na dyżurze :happy2: stwierdził rozwarcie 7cm i kazał od razu przyjąc na porodówkę, pamiętam nasilające się skurcze, dostałam jakąs tabletkę dopochwowo po której miało się szybciej zwiekszyć rozwarcie, o 7 zaczęły się już mocne skurcze, zaczęlam odczuwać potrzebe parcia, położne dużo ze mną rozmawiały w trakcie, nawet nie pamiętam tych kilkunastu minut, ale krzyczałam to mi pomagało przy parciu i oddychaniu, mąż był ze mną i był dużym wsparciem, mimo iż podobno na niego krzyczałam :zawstydzona/y:, wody odeszły mi dopiero jak na sali przebili pęcherz, brakowało mi tak niewiele, położna zaproponowała mi nacięcie bo inaczej nie pójdzie, zgodziłam się i synek urodzil się o 7:45 w tym momencie cały ból, wszystko minęło, mieliśmy 2 godziny na sali porodowej dla siebie.

Teraz również marzę o tym by trafić z akcją porodową do szpitala od razu na porodówkę i tej wersji optymizmu będę się trzymać :happy2:

uważam że słuchanie tych wszystkich historii o masakrycznych porodach nie może być bez odzewu, ja ani nie oglądałam filmików, ani nie słuchałam o porodach, nawet jak ktoś miał jakąs historię to wpuszczałam jednym uchem wypuszczałam drugim, nie brałam do siebie tego, tyle kobiet dało sobie radę to dlaczego nie ja! bedzie dobrze, tylko tak miało być i było
 
Ostatnia edycja:
swoją drogą, z tymi nacięciami to sprawa mi się nie podoba, bo po 1 zgodnie z prawem to na każdą czynność medyczną pacjent powinien wyrazić zgodę- a skoro sie dowiedziałyście po fakcie to niefajno...
...ja nie pamietam czy mi mówili, że będa to robić czy nie... a może tego poprostu nie zarajestrowałam tego:-p muszę męża spytać:-D


po 2 to ja przy drugim porodzie od razu powiem że sie na nacięcie nie zgadzam... ja pękłam, ale po zrośnieciu nie czuję śladu! a po nacięciu każda z moich znajomych kobiet narzeka że zostaje jakaś blizna
To pewnie sprawa jednak indywidualn, bo ja po szyciu tez nie miałam żadnych problemów, szybko się zagoiło, i teraz równiez nic nie czuję... może to też zależy ood umiejętności personelu... ja bym nie generalizowała co lepsze...:cool2:


Super dziewczyny, że opisujecie swoje porody w tak optymistyczny sposób:-) W końcu trzeba obalić ten ogólnie panujący pogląd, że poród to masakra i trauma:tak:


A jeszcze tak z ciekawości zapytam, bo nikt nie pisał o tym.... czy miałyście lewatywę? Bo ja miałam i też polecam:-p
 
Jak opisujecie, to większość z nas miała dość szybkie porody ;-)

Loleczka - mnie ominęła ta przyjemność (lewatywa):-D
 
reklama
mi się organizm sam zaczął oczyszczać w nocy przy skurczach a raczej pomiędzy nimi latałam do WC i na porodówce już nie trzeba było mi pomagać lewatywą :)
 
Do góry