Młoda kimnęła na moich łapach, ale przeniosłam na... matę. Było bliżej niż do łóżeczka

Dostała dziś nową zabawkę - misia z brzucho-lustrem. Nie wiem na jak długo ją zajmie, ale warto spróbować, no nie? Przy okazji odkryłam, że misio ma też szeleszczącą nóżkę, drugą grającą coś w stylu "raz stary mcdonald farmę miał", trzecią z piszczałką, a w ostatniej ma grzechotkę. Ciekawe co ma w łepetynie? Nie odkryłam jeszcze. Może nic?
No tak z mi jakoś wyszło. Źle nie chciałam w każdym razie
Co do wiosny, to u nas dziś było gradobicie i sztormy dzikie. A propo's gargantuicznej opłaty za żłobek: Dublin, Zielona Wyspa. Wywiało nas na kilka lat, ale w Rzeszowie jest nasze miejsce - na spółkę z bankiem przez 30 lat, ale tak zupełnie bezproblemowo się nie da iść przez życie

Zostaniemy tu jeszcze chwilkę, ale chciałabym Tusinę do polskiej szkoły posłać, do polskich dzieci. Jakoś wydaje mi się, że tutejszym dzieciom za łatwo wszystko przychodzi i jak już położna powiedziała, że "dzieci muszą mieć koniecznie to samo co rówieśnicy, bo inaczej nas znienawidzą..." to wiadomo


-tomahawk w głowę i skalp na drzwi.
Ok. Coś z optymizmu: Andy właśnie mi czyta jakieś nie tak dawne Wprost i cytuje artykuł o medycynie kanibalizmu... No ja tu kojfnę! Największą wartość leczniczą miał 300 lat temu człowiek rudowłosy, lat ok 24, zmarły śmiercią targiczną i wystawiony na światło księżyc na jedną noc. Nie mógł wisieć na szubienicy dłużej niż 3 dni... Jej, od razu doceniam obecny rząd i nawet kryzys mi się podoba
