witam troszke, bo wczoraj dlugo siedzialam....
wiecie, nie powiedzialam wam jednego o moich tesciach: sa francuzami, nie mowia w zadnym innym jezyku niz francuski. Ja po francusku troche rozumiem, ucze sie, ale rozmawiac jeszcze mi cholernie trudno. Jak sie widzimy, to dla mnie dodatkowy stres, bo sie dogadac nie mozna, meczace to jest, bo sie mocno skupiac musze. Tesciowa, jak bylam u nich na Boze Narodzenie, postawila przede mna makarn i sloik z sosem pomidorowym (bo tam sie je wszystko co akurat kobiecie w ciazy nie mozna, wiec poprosilam o cos dla mnie do jedzenia). Balabym sie, zeby wziela moje dziecko na rece.
Moj maz zareagowal wysypka na mysl, ze moja mama moglaby z nami zamieszkac na tydzien lub dwa, zeby pomoc. Ja chyba tez bym nie chciala... moze przywiezc jedzenie, przyjechac na 1-2 godz ale to wszystko.
Moj maz ma zamiar wziac 3 tyg wolnego, troche gotuje, sprzatac umie... on mi bedzie pomagal.
Moi tesciowie to mili ludzie, ale ja naprawde nie jestem/nie bede w nastroju, zeby ich nianczyc i zastanawiac sie, jak im cos powiedziec, jak ich nie urazic... kurde, bede przeciez miala inne rzeczy na glowie - typu bolacy brzuch i pekajace brodawki i g**no bedzie mnie obchodzic, co innni mysla....