Oj
Olga, podziwiam Cię mimo tych przygód to zachowujesz spokój - ja to pewnie bym się już dawno poryczała i sama nie wiem... Choć ciężko mi powiedzieć właściwie co bym zrobiła, bo samą siebie zaskakuję ostatnio, jestem dla siebie nieprzewidywalna. No właśnie z tym gościem od szafy to jakaś lipa trochę - wkurzają mnie tacy ludzie, co najpierw odbierają i się umawiają, a potem im się coś odwidzi i nie mają nawet odwagi odebrać telefonu, by o tym poinformować. Ale może dla Was to i lepiej. Bo gość mógłby się okazać zwyczajnym, beznadziejnym wykonawcą. A z tego, co pisałaś, to masz jeszcze namiary na innych?
Sytuacji i z remontem i z samochodem też nie zazdroszczę. Wiem, jak to jest, ostatnio tak intensywnie to przerabiałam, że doskonale Ciebie rozumiem. Myślę, że Twojego męża dopadła też jakaś presja czasowa, stres i dlatego tak się o to wszystko wkurza, w tym o niewybrane tapety. Pewnie chciałby, żeby one już były, dla świętego spokoju. Nerwy jednak swoje robią, każdy inaczej przeżywa nadejście nowego dziecka, zresztą nawet ostatnio pisałam o moim M, jaki zamyślony, zadumany i zupełnie momentami nieobecny. Też skarciłam go za to ostatnio - bo powiedziałam, że ja teraz potrzebuję innego rodzaju wsparcia. Żeby prędzej coś zażartował, rozmawiał ze mną, bo sama się boję. Może przydałby się Wam taki wieczór we dwoje? Jako przedłużenie rocznicy
Dzięki
Olga za namiary na tę książkę - podoba mi się tytuł - wystarczająco dobrzy a nie idealni, super, czy perfekcyjni. Za duża ostatnimi czasy presja, by być jak najlepszym, a nie po prostu dobrym. Ja szukałam po moich Zwierciadłach, ale okazało się, że zaczęłam je zbierać dopiero od 2006 r. i nie rzuciło mi się nic w oczy.
Mart, dobrze, że zadałaś to pytanie o położną. Sama się ostatnio zastanawiałam, skąd ona się bierze i w magiczny sposób zjawia w domu
Asia, dzielnie dajesz radę,powinnaś być z siebie naprawdę zadowolona. A to, że nie jest tak czysto jak byś chciała, to spokojnie. Ogarniesz kwestie opieki nad Ulą, naukę i wejdziesz z powrotem w swój standardowy rytm. Trzymam za Ulcię kciuki.
Ratina trzymam kciuki za coraz lepsze oswojenie się z tą sytuacją. Każdy dzień chyba bywa lepszy od poprzedniego,ale myślę, że nie mnie się jeszcze na ten temat wypowiadać. Jestem na razie daleko, daleko, daleko za Wami - mamami, które trzymają w rękach swoje maluszki.
Oj
Gorgusia, takie rady bliskich to są najgorsze - niby chcą pomóc i pocieszyć, a zupełnie im to nie wychodzi. I to nie chodzi o to, co będzie później (bo później na pewno oswoisz się z sytuacją, pogodzisz z nawałem obowiązków, jakoś wejdziesz w cały kołowrotek), chodzi o to co tu i teraz, jak teraz się czujesz. Ja też nie raz się nasłuchałam, że nerwowa w tej ciąży jestem, że nic mi nie można powiedzieć, że jestem drażliwa. I najgorsze jest właśnie słuchanie - "To jak masz zamiar dać radę później".Najlepsze by było, gdyby te osoby powiedziały: "Rozumiem, już musi Ci być ciężko, boisz się i czekasz, nie wiesz jak to będzie, masz dużo wątpliwości itp." Ech marzenie ściętej głowy. Jeśli ktoś ma inny charakter i inne podejście do życie, to nigdy tego typu chandry i nastrojów nie zrozumie. Nawet od takiego pouczania lepsze byłoby milczenie i przytulenie. Trzymaj się
Gorgusia, już tak naprawdę niedługo... A mama zadzwoniła, pogadałyśmy trochę, ale chyba wisi coś nad nami - takie nie do końca wyjaśnione... (ale nie chce mi się teraz roztkliwiać i wylewać żale do mamy, być może jestem dla innych nieznośna i tyle, ale czuję już sporą ciężkość i co mam na to poradzić).
A mi się co chwilę coś odmienia, jeśli chodzi o imię dla dziewczynki. Na stałe i takim pewniakiem jest Ania, ale ostatnio spodobało mi się imię Lilianna (lub Liliana), fajne,oryginalne, można ładnie skracać - Lila, Lilka, Lilunia... Co myślicie?