reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Sierpniowe Mamy 2018

Bardzo, ale to bardzo współczuje i aż mnie ścisnęło od środka, z żalu i smutku.. bardzo wielka szkoda, że tak się stało. Życzę Ci żebyś była teraz mimo wszystko silna i myślała o innych rzeczach, choć wiem, że to trudne. Tak jak pisałaś później, że lepiej, że stało się to teraz niż byś później miała dowiedzieć się smutnych wiadomości. Wiem, że teraz na pewno o tym nos myślisz, ale wszystko będzie dobrze. I nim się obejrzysz będziesz już gotowa na następne starania. Ja jestem bardzo młoda i mało co mogę wam doradzać, ale ja w połowie września 2017 roku dowiedziałam się, że byłam w 6/7 tyg ciąży bliźniaczej, bardzo się cieszyliśmy i w sumie wiedzę miałam zerowa o jakichkolwiek poronieniacch, przypadkach złych itd. A miesiąc później na usg dowiedziałam się, że niestety jedna fasolka się wchłonęła, a drugiej przestało bić serducho i był to 8/9 tydzień ciąży, długo się nie cieszyliśmy z małego cudu.. Od razu skierowanie na zabieg łyżeczkowania, bo podobno sama bym się nie oczyściła. Zabieg pamietam jak przez mgle, bo byłam otumaniona lekami, ale po zabiegu pare dni później fizycznie byłam w dobrym stanie, psychicznie to wiadomo, załamka i dlaczego i po co[emoji45][emoji45] ale później poczytałam na Internecie, lekarka tez dopowiedziała i pogodziłam się z myślą, że takie było prawo natury i organizmu. Gdyby tak się nie stało na wczesnym etapie to później mogłoby by nieprzyjemnie..
Po wszystkim jak już doszłam w miarę do siebie, zaczęłam poszukiwania nowej pracy i odganiałam złe myśli to zbliżała się wizyta kontrolna u ginekologa. Ja ogólnie od 12 października do końca listopada nie miałam okresu, niby normalne, bo myśle sobie, ze może to przez zabieg, może dostanę następna miesiączkę w grudniu, może mi się przesunęło itd. Zrobiłam z ciekawości test (chociaż do głowy by mi nie przyszło, ze może wyjść pozytywnie) no i okazało się, ze pojawiała się krecha widoczna i ta druga bledsza. Byłam w szoku i przerażona. Już miałam wizje, ze lekarz mnie opieprzy, ze jak to tak ledwo co po zabiegu, po stracie, a tu znowu ciąża.. no ogólnie czułam się winna i bałam się wizyty. Na tej pod koniec listopada na usg oczywiście nic nie było widać, bo to byłby jakoś 4 tyg. Dlatego dał mi skierowanie na betę i wyszło, ze oczywiście jest hormon ciążowy i rośnie prawidłowo. Szok totalny i strach jeszcze większy. Od razu przekopałam pół internetu w tym temacie, tzn tu strata ciąży i zabieg, a tutaj następna ciąża i czy to w ogóle możliwe i czy były przypadki, które przetrwały takie coś. Bo przecież lekarz kazał czekać minimum 3 miesiące, a organizm i ja zrobiliśmy psikus.. Dlatego z jednej strony wiem co czujesZ, bardzo mocno Ciebie ściskam, a z drugiej chciałam Ci tylko opowiedzieć moja „pokręconą” historie i jak to przypadki chodzą po ludziach niespodziewanie. Jest po prostu zawsze nadzieja, natura ma swój bieg i robi czasami psikusa. Nawet mi 23 wiosny na liczniku nie stuknęło, a ja dostaje coraz bardziej do głowy czy to na pewno się uda, bo mam taka mieszankę strachu i szczęścia, ze już sama nie wiem czy wytrwam do końca tego miesiąca na następne usg i to prenatalne. Niby 4 stycznia byłam na usg na NFZ (9 tydz/3dzien)i widziałam fasolkę, ruszała się, kopała, miała 2,5 cm i cieszyłam się bardzo a z drugiej strony jeszcze nie dawno przeżywałam to co niektóre z Was tutaj i ciagle odczuwam niepokój. Bo w sumie jakoś 2 tygodnie po tamtym zabiegu znowu „zaszłam”.. i ciagle czytam wasze posty, jak się cieszycie wszystkie z usg, z wyników i jak się super wspieracie, ale ja narazie aż tak się nie wychylam do Was z pisaniem codziennie bo czekam na przyszły tydzień i na ten najważniejszy dzień w którym się okaże czy ja tez mam się z czego cieszyć rzeczywiście cieszyc. A nie chce tutaj wam spamować, a później nagle ból i rozczarowanie.



Ciebie pozdrawiam gorąco i mam nadzieje, ze będziesz nam pisała na bieżąco co u Ciebie, chętnie wysłuchamy i będziemy wspierać, nie jesteś sama. Dobrze, ze masz oparcie w bliskiej osobie i możesz na niego liczyć. To bardzo ważne. [emoji846][emoji8]


oar8flw1mdp5ujvp.png

Bardzo to wszystko wzruszające, Trzymam kciuki za Ciebie :*
 
reklama
Bardzo, ale to bardzo współczuje i aż mnie ścisnęło od środka, z żalu i smutku.. bardzo wielka szkoda, że tak się stało. Życzę Ci żebyś była teraz mimo wszystko silna i myślała o innych rzeczach, choć wiem, że to trudne. Tak jak pisałaś później, że lepiej, że stało się to teraz niż byś później miała dowiedzieć się smutnych wiadomości. Wiem, że teraz na pewno o tym nos myślisz, ale wszystko będzie dobrze. I nim się obejrzysz będziesz już gotowa na następne starania. Ja jestem bardzo młoda i mało co mogę wam doradzać, ale ja w połowie września 2017 roku dowiedziałam się, że byłam w 6/7 tyg ciąży bliźniaczej, bardzo się cieszyliśmy i w sumie wiedzę miałam zerowa o jakichkolwiek poronieniacch, przypadkach złych itd. A miesiąc później na usg dowiedziałam się, że niestety jedna fasolka się wchłonęła, a drugiej przestało bić serducho i był to 8/9 tydzień ciąży, długo się nie cieszyliśmy z małego cudu.. Od razu skierowanie na zabieg łyżeczkowania, bo podobno sama bym się nie oczyściła. Zabieg pamietam jak przez mgle, bo byłam otumaniona lekami, ale po zabiegu pare dni później fizycznie byłam w dobrym stanie, psychicznie to wiadomo, załamka i dlaczego i po co[emoji45][emoji45] ale później poczytałam na Internecie, lekarka tez dopowiedziała i pogodziłam się z myślą, że takie było prawo natury i organizmu. Gdyby tak się nie stało na wczesnym etapie to później mogłoby by nieprzyjemnie..
Po wszystkim jak już doszłam w miarę do siebie, zaczęłam poszukiwania nowej pracy i odganiałam złe myśli to zbliżała się wizyta kontrolna u ginekologa. Ja ogólnie od 12 października do końca listopada nie miałam okresu, niby normalne, bo myśle sobie, ze może to przez zabieg, może dostanę następna miesiączkę w grudniu, może mi się przesunęło itd. Zrobiłam z ciekawości test (chociaż do głowy by mi nie przyszło, ze może wyjść pozytywnie) no i okazało się, ze pojawiała się krecha widoczna i ta druga bledsza. Byłam w szoku i przerażona. Już miałam wizje, ze lekarz mnie opieprzy, ze jak to tak ledwo co po zabiegu, po stracie, a tu znowu ciąża.. no ogólnie czułam się winna i bałam się wizyty. Na tej pod koniec listopada na usg oczywiście nic nie było widać, bo to byłby jakoś 4 tyg. Dlatego dał mi skierowanie na betę i wyszło, ze oczywiście jest hormon ciążowy i rośnie prawidłowo. Szok totalny i strach jeszcze większy. Od razu przekopałam pół internetu w tym temacie, tzn tu strata ciąży i zabieg, a tutaj następna ciąża i czy to w ogóle możliwe i czy były przypadki, które przetrwały takie coś. Bo przecież lekarz kazał czekać minimum 3 miesiące, a organizm i ja zrobiliśmy psikus.. Dlatego z jednej strony wiem co czujesZ, bardzo mocno Ciebie ściskam, a z drugiej chciałam Ci tylko opowiedzieć moja „pokręconą” historie i jak to przypadki chodzą po ludziach niespodziewanie. Jest po prostu zawsze nadzieja, natura ma swój bieg i robi czasami psikusa. Nawet mi 23 wiosny na liczniku nie stuknęło, a ja dostaje coraz bardziej do głowy czy to na pewno się uda, bo mam taka mieszankę strachu i szczęścia, ze już sama nie wiem czy wytrwam do końca tego miesiąca na następne usg i to prenatalne. Niby 4 stycznia byłam na usg na NFZ (9 tydz/3dzien)i widziałam fasolkę, ruszała się, kopała, miała 2,5 cm i cieszyłam się bardzo a z drugiej strony jeszcze nie dawno przeżywałam to co niektóre z Was tutaj i ciagle odczuwam niepokój. Bo w sumie jakoś 2 tygodnie po tamtym zabiegu znowu „zaszłam”.. i ciagle czytam wasze posty, jak się cieszycie wszystkie z usg, z wyników i jak się super wspieracie, ale ja narazie aż tak się nie wychylam do Was z pisaniem codziennie bo czekam na przyszły tydzień i na ten najważniejszy dzień w którym się okaże czy ja tez mam się z czego cieszyć rzeczywiście cieszyc. A nie chce tutaj wam spamować, a później nagle ból i rozczarowanie.



Ciebie pozdrawiam gorąco i mam nadzieje, ze będziesz nam pisała na bieżąco co u Ciebie, chętnie wysłuchamy i będziemy wspierać, nie jesteś sama. Dobrze, ze masz oparcie w bliskiej osobie i możesz na niego liczyć. To bardzo ważne. [emoji846][emoji8]


oar8flw1mdp5ujvp.png
Hej na którego masz wizytę? Jestem w tym samym tygodniu i dni ciąży co ty. Ja mam usg 3.02 i też bardzo się boję.
 
Pralinka po to jesteśmy, nie tylko po to żeby słodzić i pisać o radościach. Smutno jest każdej z nas bo mimo, że nie byłam z Wami każdego dnia to czytałam i czekałam na wizytę każdej z Was. Co do poronienia... ja straciłam córeczkę Zuzię w 9t2d zdecydowałam się na zabieg gdyż chciałam poznać płeć i pochować maleństwo... na każdym etapie ciąży można to zrobić... wystarczy badanie genetyczne płci, należy się 8tygodni macierzyńskiego i zasiłek pogrzebowy...nie będę się rozpisywać gdybyś potrzebowała pisz śmiało.


Wysłane z iPhone za pomocą Forum BabyBoom
 
To moje malenstwo bylo grzeczne dawal tylko popalic przy badaniu serduszka bo tak sie poruszyl ze lekarz zgubil serduszko i od nowa musial wszystko mierzyc :)
Moje maleństwo też mało się ruszało. Dzielnie przytulone do mamusi, tylko gdy się położyłam i lekarz przystawił to do usg to się na chwilę obudziła i dwa razy skoczyła (czy jak to określić), a tak to grzecznie leżała, serduszko pięknie biło [emoji173]️

Niecierpliwie czekamy [emoji173]️
f2w3flw1cbdbspns.png
 
Staram się sobie tłumaczyć że może tak miało miało być... Jeżeli mam być szczera to jeżeli dziecko miałby się urodzić chore to wolę żeby tak się stało jak się stało i na tym etapie na którym się stało a nie później... I powiem wam szczerze, że ja od początku czułam że coś jest nie tak... nie wiem nie umiem tego racjonalnie opisać ale podświadomie gdzieś czułam ze coś nie gra... Teraz coraz bardziej zaczyna mnie boleć brzuch wiec liczę na to ze może się zacznie samo...
Dziękuję wam Kochane za słowa wsparcia, że mogłam się wam wygadać...
Teraz już znikam, nie będę was zasmucać i stresować :*
Dbajcie o siebie i nie martwcie się na zapas :*
Za parę dni jak juz trochę ochłonąć to odezwę się do was...
Matka zawsze wie, gdy coś złego dzieje się z jej maleństwem. Trzymaj się ciepło, niech wszystko szybko minie [emoji173]️

Niecierpliwie czekamy [emoji173]️
f2w3flw1cbdbspns.png
 
Wiola bardzo mi przykro [emoji30] nie spodziewałam się takiej wiadomości.

Pralinka92 to chyba jakieś fatum [emoji46] to jest bardzo niesprawiedliwe. Lekarz widział na USG rączki itp.? Na pewno maluszek jest bardzo malutki jeszcze. Jeszcze kiedyś będziesz się cieszyć zdrowym dzidziusiem.

Ja się dodałam do grupy zamkniętej i usunęłam. U mnie w rodzinie jeszcze nie każdy wie o ciąży i wolałabym na razie, by tak zostało. Jak będzie grupa tajna, to chętnie dołączę.

Zaczynam się bać tej pierwszej wizyty 5 lutego [emoji57] Nic nie wiem tak naprawdę. Tina też zaczynasz się stresować?

Ja staram sie odganiać złe myśli , moj facet bardZo bardzo mnie pilnuje zebymnie panikowała , stara się mnie uspakajać . Wierze ze będzie wszystko dobrze , musi być ! Ale stresik jest i nie mogę się doczekać , mam dosyć tej niepewności ...

Pralinka bardzo barfzo współczuje , trzymaj się kochana . Ja po poronieniu , nie dostałam kolejnego okresu bo byłam już w ciąży i urodziłam moja córeczkę . Trzymaj się! Ja czyściłem się sama w domu


Napisane na iPhone w aplikacji Forum BabyBoom
 
Pralinka strasznie ale to strasznie mi przykro...nie ma słów żeby Cię pocieszyć i rozumiem Twoje przeczucia że coś jest nie tak bo rak samo miałam przy mojej pierwszej ciazy. Od początku gdzieś w środku czulam że nic z tego nie będzie, nawet jak po wizycie lekarz powiedział że wszystko ok ja wiedziałam że nie będzie ok. Robiłam betę za beta i poronilam w 9 tyg. W druga ciążę jak zaszłam czulam że będzie dobrze, nigdy nie poszłam na betę, na usg szłam spokojna gdzieś w środku wiedziałam że musi być dobrze. Więc nie załamuj się i nie myśl że 2 ciaza może być taka sama bo każda jest inna i zobaczysz poczekasz się bobaska!

Co do zabiegu to też się to bardzo bałam i udało mi się oczyścić do końca ale nie wiem czy to był dobry wybór....bol był nie do zniesienia ( porównywalny do skurczy poprodowych tych na samym poczatku) i wylatywaly ze mnie takie jakby kawałki "watrobki" ( przepraszam inne dziewczyny za opis tak dobitny ale wiem że dla Parlinki ważne jest wiedzieć co ja czeka...) na końcu wyleciało wszystko i ból zniknął. U mnie trwało to od niedzieli wieczór do poniedziałku po południu. Męczyłam się strasznie i teraz wiem że gdybym mogła cofnąć czas wolalabym zabieg bo gdzieś w środku mam ten obraz i zostanie mi pewnie do końca zycia. Po zabiegu budzisz sie i zostaje Ci smutek ale bez tej traumy która mi niestety została...
 
Takie złe wiadomości dzisiaj :( dziewczyny bardzo współczuję. Ja od rana świruje, mam strasznie zly dzień, ciągle chce mi się płakać. Dużo sily Wam życzę :* musi być w końcu dobrze.

Napisane na ALE-L21 w aplikacji Forum BabyBoom
 
Hej na którego masz wizytę? Jestem w tym samym tygodniu i dni ciąży co ty. Ja mam usg 3.02 i też bardzo się boję.


Cześć [emoji5] jutro mój chłopak będzie dzwonił do lekarza prywatnego żeby umówić na usg prenatalne i mam nadzieje, ze na poniedziałek lub wtorek mi się uda dostać. Właśnie widzę [emoji5] mi termin wyliczał na 5 sierpnia lekarz, Ty pewnie tez tak? Albo już mi się miesza ten dzień [emoji28] a we wtorek albo środę muszę lecieć na wszystkie badania ze skierowania, które dostałam od lekarza na NFZ i wizytę mam na 02.02 (piątek) i wtedy miał mi żałozyc kartę ciąży.


oar8flw1mdp5ujvp.png
 
reklama
Do góry