Witaj
Dagna
Karola ale masz przygody z kotką

uśmiałam się czytając
Pyscek do roboty
Magda nie wiem czy teraz już coś Ci moje wywody pomogą. Mój mąż od początku poprosił mnie żebym mu nie mówiła kiedy mam dni płodne, mniej lub bardziej (mimo że i tak mniej wiecej wie bo mam regularne cykle) że jeżeli mam ochotę to żebym zainicjowała jakieś wspólne zabawy itp itd. Powiedział, że wolałby nie przytulać się z nastawieniem ze teraz, w tym momencie robimy dziecko. Mówi że najbardziej by chciał żeby dzidziuś był owocem naszej miłości i po prostu jak przyjdzie czas to będzie i będzie super. Ja to rozumiem, faceci są od nas inni i nie podchodzą do tych spraw tak jak my, w kwestiach "dziecięcych" nie można na nich wywierać presji bo jak się czują osaczeni to wybuchają i d... zbita. Ja nie mówię nic o testach owulacyjnych, badaniu śluzu itp. Wie że sobie prowadzę wykres i że obliczam dni płodne, ale nie informuję go zbytnio a nawet trochę oszukuję

Ja w głowie mam cel i chcę go osiągnąć, podejmując wszystkie możliwe środki, a mój mężuś niech sobie żyje w spokoju ducha i umysłu, że przyjdzie taki moment że z naszych przytulanek wyjdzie fasolka. Dodam jeszcze że jak wróciłam 2 mies temu do domu z kolejnym złym wynikiem TSH w skrajnej rozpaczy to już było że ja mam ciśnienia że tak to nie można , że przecież poczekamy, to nie wyścigi i w ogóle histeryzuję bez powodu....
Co do choroby Twojego to faktycznie lipa

Moj za to zaczal brac nowe tabletki na nadcisnienie po ktorych jest jak dętka...dosłownie i w przenośni...ma tydzien na ogarnięcie się bo jak nie...

Nafaszeruj chłopa paracetamolem wit C i bedzie jak nowy
Laluś do apteki po test biegusiem!
