Witajcie, melduję się na chwilę.
Od środy w zeszłym tygodniu poczynając, mam wrażenie że każdy dzień jest coraz gorszy. Noce są szczególnie trudne.
Wczoraj od godziny 22 leżałam w łóżku, od 23 próbowałam zasnąć. Niestety udało mi się dopiero po 3-ciej nad ranem. Nina próbuje się przekręcać, ale chyba już jej to nie wychodzi, w efekcie czego głową niesamowicie napiera na żebra. Próbuję przepchnąć ją ręką, ale za moment wraca do swojej pozycji. Ból jest niesamowity, niestety kilka razy się popłakałam, mam posiniaczoną górną część brzucha, i żeby było ciekawiej, po takim kilku-godzinnym napieraniu głową na żebra po prawej stronie, tracę czucie na brzuchu

(tzn. żebra delej bolą, ale jak sie dotykam ręką po brzuchu to tego nie czuję) a o ręce już nie wspomnę.
No więc zasnęłam po 3-ciej, pobudka o 6-tej, bo pracować trzeba, chodzę już do tyłu i wpadam na ściany, czuję się wyczerpana brakiem snu. W dzień także nie mogę się wyspać. To już któraś taka noc z kolei. Towarzyszą mi także ciągłe napinanie brzucha, bóle jak na @ oraz kłucie w dolnej części. Wszystko byłoby do przeżycia, gdyby nie ta głowa pod żebrami, bo nie wiem ile jeszcze dób wytrzymam psychicznie śpiąc mniej niż 5 godzin na dobę.