reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Strefa konstruktywnej wymiany poglądów

Też to ogladałam dzisiaj.chodzi tu najpierw o selekcję a później o pobranie krwi pępowinowej przy porodzie.Nie wiadomo dokladnie jaka to rodzina,czy dziecko to "stworzyli" tylko i wyłącznie po to by ratować drugie czy po prostu uznali że "przy okazji" posiadania drugiego dziecka moga uratować pierwsze. ja wierzę w to że to dziecko powstalo z miłości ratując jednocześnie brata.
Trudniej byłoby mi to zaakceptować gdyby chodziło o organy.
Myślę że ja zdecydowałabym się na drugie dziecko po to by pobrać tą krew i uratować pierwsze.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Dobrze, Alicja położona, więc póki mam czas to napiszę coś więcej. Na wstępie takie drobne spostrzeżenie odnośnie moich poglądów w tym temacie. Zobaczcie, niedawno rozmawiałyśmy na temat KK oraz wiary i wychodzi na to, że jako ta niewierząca bardziej w swoich poglądach skłaniam się w niektórych tematach do podejścia KK, niż osoby, które są zdeklarowanymi katolikami. Nie chcę znowu rozniecać ognia, który wygasł ale może da Wam to trochę do myslenia ;-)

a teraz na temat:

a) większość z Was pisze o kierowaniu się miłością do dziecka bedącego już na świecie, tak? A co z dzieckiem, którego jeszcze na nim nie ma? Przecież nie możecie mieć 100% pewności, że będzie tak pięknie jak w przedstawionym przez RAGNĘ artykule. Nikt nie da gwarancji, że dziecko powstałe tylko na skutek "potrzeby" i tak na prawdę chciane tylko w sensie "użyteczności" jego bytu, będzie tak samo kochane, jak dziecko powstałe z czystej miłości i pragnienia tego, żeby po prostu było. Teraz może sie to wydawać logiczne, że moje dziecko = moja miłość do niego ale weźcie pod lupę sytuację w której rodzce tak na dobrą sprawę nie są gotowi na kolejnego szkraba: ani materialnie, ani psychicznie a wręcz niedawno zarzekali się, że go nie chcą?
b) Poza tym zobaczcie: najpierw próby zapłodnienia, później ingerencje lekarskie dot. wyboru "odpowiedniego" zarodka, 9 miesięcy ciąży - a czy jest gdziekoliwek napisane, że istnieje chociaby 90% pewności, że w tym czasie nasze pierwsze, chore, dziecko nie odejdzie z tego świata i nie doczeka, mającego go uratować, noworodka? Pomyślcie nad tym jakie podejście mogliby mieć rodzice, do dziecka, które nie "przyszło" na czas i nie spełniło swojej planowanej "funkcji"? a nawet jak rodzice bardzo by je kochali (w co szczerze powiedziawszy wątpię) to jakby czuł sie ten człowiek jakby zrozumiał co się stało i w jakim tak właściwie celu znalazł się na tym świecie?
c) czy któraś z Was doczytała, że "Według specjalistów, szansa na powodzenie takiej operacji wynosi 70 procent"? Czy te 70% daje nam prawo ingerować w inne życie? Sprowadzić człowieka do kategorii "lekarstwa"?
d) metoda dzięku, której postaje taki człowiek-lekarstwo też jest wg. mnie dosyć kontrowersyjna. Tj. metoda in-vitro ma pomagac osobom mającym problemy z uzyskaniem potomstwa, tak? tutj u płodnej kobiety dokonano ingerencji "wybierając" tylko te odpowiednie zarodki i tym samym wg. mnie "Ten, który ostatecznie urodził sie, został wybrany, ponieważ był najbardziej użyteczny, aby uleczyć chorego brata. Tym samym zostało naruszone jego prawo do tego, aby być kochanym jako cel sam w sobie i nie być traktowanym jako zwykłe narzędzie techniczne" (patrz artukuł)


c.d.n. jak opanuję nowy zwal robotje
 
Makuc mimo tych argumentów, które tutaj podałaś i które rozumiem gdyby to dotyczyło "mojego dziecka" pewnie bym się na to zdobyła, choć żadna z Nas nie chce być nigdy w takiej sytuacji. W sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia jak to już wcześniej wspomniałam człowiek nie myśli o tym co jest moralne czy niemoralne. Działa instynktownie, emocjonalnie.
 
Ostatnia edycja:
Też rozumiem Makuc Twoje argumenty ale w tak trudnej i ciężkiej sytuacji szukałabym każdej deski ratunki aby uratować życie dziecka.Nawet gdyby to było 30 a nie 70% i nawet gdybym miała wątpliwości że zabraknie nam czasu.
 
A ja się zgodzę z Renatą i Kanią, mimo wszystko próbowałabym. Wydaje mi się, że sytuacji, kiedy dziecko, które rodzice chcą uratować umrze przed narodzinami drugiego, to to drugie jakoś pomoże rodzicom uporać się z bólem. Nie będą go winić za śmierć pierwszego, bo nie ma ku temu podstaw, co najwyżej, będą mieć żal do siebie, że tak późno zdecydowali się na taki krok. Poza tym wydaje mi się, że ludzie, którzy nie chcą więcej dzieci, raczej nie zdecydowaliby się na coś takiego. Uważam także, że podjęcie takiej decyzji to bardzo długi proces, a na pewno wiele rozmów z lekarzami, pewnie także z psychologami.
Makuc piszesz, że motywacja do powołania do życia takiego dziecka nie jest taka jak w przypadku dziecka powstałego z czystej miłości i pragnienia tego, żeby po prostu było. Teraz może sie to wydawać logiczne, że moje dziecko = moja miłość do niego ale weźcie pod lupę sytuację w której rodzce tak na dobrą sprawę nie są gotowi na kolejnego szkraba: ani materialnie, ani psychicznie a wręcz niedawno zarzekali się, że go nie chcą?
Tylko powyższe tyczy się także dzieci powstałych wskutek 'wpadki'. Ludzie często nie są na nie gotowi, ale mimo to potrafią je kochać tak, jak dzieci skrupulatnie zaplanowane.
 
mimo, iż bardzo kocham swoje dziecko i sama, baz mrugnięcia okiem, oddałabym za nie życie to nie zdecydowałabym się nigdy na taki krok. Z tym, że właśnie ja w takich sytuacjach nie działam pod wpływem emocji (może z tego powodu iż sama w zyciu za dużo w takich kwestiach widziałam i doświadczyłam?). Po prostu nie potrafiłabym "skazać" drugiej istoty na to, żeby jej żywot predestynowanny był do uzdrowienia rodzeństwa.

RAGNA "wpadka" a działanie celowe to są 2 zupełnie różne rzeczy. Nie porównywałabym tu spontanicznego seksu i jego konsekwencji, do sytuacji w której rodzice wiedząc, że nie chcą kolejnego dziecka, mimo wszystko się na nie decydują.
 
Makuc, myślę, że gdyby rodzice bezwzględnie nie chcieli drugiego dziecka, to by się na to nie zdecydowali. Wydaje mi się, że pomijając już wszystkie inne uczucia, to będą to drugie dziecko kochać choćby z wdzięczności za to, że dzięki niemu udało im się uratować to pierwsze. Poza tym jakoś tak wierzę, że ludzie, którzy decydują się na taki krok dla dziecka, które już mają i muszą na pewno wiele przejść, nie potrafiliby nie pokochać drugiego.
 
no właśnie RAGNA ja nie byłabym tego taka pewna. Ale oczywiście mam nadzieję, że finalnie tak by właśnie było.
 
Makuc ja nie mówię, że taką decyzję podejmuje się w jednej chwili pod wpływem emocji, bo przecież tak się nie da. Najpierw próbuje się wszystkiego, co ogólnie dostępne ale jeśli to jest ostatnia deska ratunku to się decyduję na nią bez wahania. Mam się zgodzić na to by moje dziecko umierało na moich oczach wiedząc że jest możliwość żeby tak się nie stało ??? I czemu miałabym nie kochać tego drugiego dziecka??? Jeśli bym się zdecydowała na ten krok to na pewno z pełną odpowiedzialnością i z miłością do tego dziecka. I nie traktowałabym go przedmiotowo, jak to ukazane jest w tym artykule.
I jeszcze dodam, że każda z Nas jest inna i rozumiem Twoje podejście, chciałam tylko przedstawić moje skromne zdanie, jak ja bym postąpiła, to wszystko.
 
Ostatnia edycja:
reklama
do tej dyskusji warto przeczytac "bez moje zgody" jodi Picoult. dokladnie o tym traktuje.
i generalnie zgadzam sie z makuc ze to jest nieetyczne i sprowadzanie dziecka to kategorii lekarstwa jest bardzo niebezpieczne i ze nie mozna ratowac zycia dziecka za wszelka cené. tyle w teorii. ale gdyby chodzilo o MOJE DZIECKO nie cofnelabym sie przed niczym.
dlatego uwazam, ze powinni zabronic czegos takiego, bo rodzic ktory ma smiertelnie chore dziecko nie powinien niestety podejmowac takich decyzji, bo nie mysli racjonalnie. to tak jak z handlem narzadami - oczywiscie ze to okropny proceder, dlatego jest zakazany. ale gdyby moje dziecko bylo chore i to bylaby jedyna droga, zeby je uratowac to sprzedalabym swoje obie nerki, watrobe, pol mozgu i dolozyla doope gratis, zeby jemu kupic serce czy co by tam potrzebowal. i tyle.
 
Do góry