Cześć dziewczyny. A więc u mnie było tak, że mąż bardzo chciał być przy porodzie. Ale jak się później okazało, to chciał być dlatego, żeby po prostu widzieć jak to wszystko wygląda. Kompletnie go nie ruszał, ból, krew i takie tam. Jednej babce normalnie zaglądał między nogi jak rodziła z ciekawości, bo leżała boks koło mnie i podglądał. Co do mnie, że tak powiem, bardziej był zajęty gadaniem z położną i lekarzem o dupie marynie. Chyba ani raz się nie zapytał czy boli, jak się czuję. Za to kazał mi się spieszyć bo był głodny. W końcu gdy nie dałam rady urodzić i lekarz powiedział, że niesstety kończymy to cesarką to powiedział tylko, że szkoda, bo miał nadzieję, że zobaczy jak rodzę. Na to lekarz rozbawiony jego ciekawością, powiedział, że może stać za szybką i patrzeć. Rozcinanie mojego brzucha wogóle go nie przejeło, jak wyciągneli synka to poleciał za nim. Do mnie wrócił po godzinie zdziwiony, że jeszcze jestem na sali pooperacyjnej.
Później owszem siedział koło mnie i trzymał synka na rękach. Nawet mi wycieał wymioty spod głowy, bo tak miałam po cc.
Ale sam poród wspominam tragicznie.
Teraz gdy jest jakakolwiek impreza z dumą się chwali, że jego poród wqogóle nie rusza, że to jest przereklamowane i że wcale tak nie boli a babki tak nie krzyczą.
A mi czasami niby w żartach napomni, np tydzień temu powiedział mi, że mnie natura na pewno do rodzenia dzieci nie stworzyła. Trochę zrobiło mi się smutno, bo to, że rodziłam cc po trochu uznaję za porażkę, z drugiej strony cc uratowało mi synka.
To dlatego, takiego mam faceta. Tzw. zimnego drania.
Drugiego dziacka zbytnio nie chciał, powiedział, że może być może nie być obojętne. Ale może dla Wikusia zrobimy.
W ciąży w sumie jestem sama. Nie przejmuje się mym stanem zbytnio. Taki typ gościa.
Później owszem siedział koło mnie i trzymał synka na rękach. Nawet mi wycieał wymioty spod głowy, bo tak miałam po cc.
Ale sam poród wspominam tragicznie.
Teraz gdy jest jakakolwiek impreza z dumą się chwali, że jego poród wqogóle nie rusza, że to jest przereklamowane i że wcale tak nie boli a babki tak nie krzyczą.
A mi czasami niby w żartach napomni, np tydzień temu powiedział mi, że mnie natura na pewno do rodzenia dzieci nie stworzyła. Trochę zrobiło mi się smutno, bo to, że rodziłam cc po trochu uznaję za porażkę, z drugiej strony cc uratowało mi synka.
To dlatego, takiego mam faceta. Tzw. zimnego drania.
Drugiego dziacka zbytnio nie chciał, powiedział, że może być może nie być obojętne. Ale może dla Wikusia zrobimy.
W ciąży w sumie jestem sama. Nie przejmuje się mym stanem zbytnio. Taki typ gościa.