Dyskusje na temat szczepień są zawsze gorące...
Chciałam napisać,
aniam141, że nie zauważyłam, żeby ktoś tu siał propagandę przeciwko szczepieniom. Jak być może zauważyłas, każda z nas zaszczepiła swoje dziecko. Chodzi o to, żeby uświadomić wszystkim,że czasami występują groźne powikłania i co zrobić, żeby je zminimalizować. Owszem, ich odsetek jest niski ale czy to znaczy, że nie należy o tym mówić? A co powiedzieć rodzicom, których dzieci to spotkało? Że nie było sensu informowania, bo są tylko wyjątkiem od reguły?
tak jak ktoś już zauważył, u lekarza w większosci traktowani jesteśmy taśmowo. Mnie nikt w przychodni nie informował, pielęgniarka po szczepieniu dała mi ulotkę, żebym sobie o wszystkim poczytała...
A co do samych lekarzy, ty znasz lekarkę, która szczepiła swoje dziecko przeciwko pneumokokom, a ja znam taką, która opóźniła obowiązkowe szczepienie swoich dzieci i była na nie doprowadzana sądowo. To już skrajny przypadek, ale wiedziała co może grozić jej dzieciom i swój cel osiągnęła.
Ja nikogo do niczego nie namawiam. Autorka wątku zapytała więc odpowiadamy. Każdy postąpi według własnego sumienia. Ja też bałabym się nie zaszczepić. Nie darowałabym sobie gdybym moje dziecko z tego powodu zachorowało. Ale wolałam poznać obie strony medlau i wtedy podjąć decyzję. I właśnie do tego namawiam rodziców.