reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Tak bardzo za Toba tesknie...

kasssia1984

Zaciekawiona BB
Dołączył(a)
24 Sierpień 2013
Postów
31
Miasto
Chester, UK
Jestem nowa na forum i nie wiem czy to dobry pomysl pisac tu o moich przezyciach ale chcialabym sie z kims podzielic tym co mnie spotkalo, moze mi troche ulzy... Zaczne od poczatku. W ciaze zaszlam bez problemu, przy pierwszym "podejsciu", od samego poczatku nie mialam zadnych objawow- wymiotow, nudnosci nic, czasem zastanawialam sie czy naprawde jestem w ciazy. W 12stym tygodniu mialam pierwsze usg (dodam ze mieszkam w Anglii i tu maja inne podejscie do ciazy niz w polsce, niestety) wszystko bylo ok az do 16tego tygodnia gdy koszmar sie zaczal. Zaczelam krwawic, ojechalismy na pogotowie, stwierdzili ze wszystko jest ok. Na drugi dzien mialam spotkanie z polazna ( tutaj ciaze prowadzi polozna, do lekarza cezko sie dostac), znalazla bicie serduszka i powiedzil ze krwawienia sie zdazaja i tyle. Niestety nie ustepowalo, pewnego dnia bylismy na zakupach i dostalam silnego krwotoku, przyjechala po mnie karetka, spedzilam 1 dzien w szpitalu bo dalej nie umieli stwierdic skad te krwawienia bo wszystko wygladalo ok, odeslali mnie do domu. Szukalam pomocy w polskiej klinice, ginekolog stwierdzil ze lozysko jest za nisko i stad to krwawienie, z czasem powinno sie samo podniesc, ogolnie nic strasznego. Po tygodniu dostalam znow silnego krwotoku, wrocilam po raz kolejny kartka do szpitala, po paru godzinach znow mnie wypisali bo wszystko ok. Bylm zrozpaczona, od 5 tygodni non stop krwawilam a oni mowili ze dziecku nic nie jesst i po prostu taak mam. kolejny tydzien minal, dostalam w nocy silnych boli, ale przeszly same, na drugi dzien pojechalismy na oddzial polozniczy ( w koncu zgodzili sie mnie przyjac bo w Anglii ciaze dopiero traktuja powaznie od 21 tygodnia) tym razem zostawili mnie na oddziale az do ustapienia krwawien, tak mialo byc z zalozenia bo na drugi dzien zaczelam rodzic. Nikt mi nic nie powiedzial ze zaczal sie porod, mialam bole ale byla to moja pierwsza ciaza wiec nie bylam swiadoma ze to skurcze porodowe. Moj malutki synus urodzil sie w 22 tydgodniu ciazy, wazyl 350g, nie dali go nawet do inkubatora, zyl 2 godziny, umarl mi na rekach............... W szpitalu byl ksiadz ktory ochrzcil malego, nadalam mu imie Benjamin, byl taki malutki, idealny, nic mu nie brakowalo. Po paru godzinach wrocilismy do domu, na drugi dzien musielismy zalatwic "papierkowa robote"- cos na co nie masz najmniejszej ochoty po stracie ukochanego dziecka. Pare tygodni pozniej mialam spotkanie w szpitalu, stwierdzili ze byla to infekcjaa ale dokladnie nie wiedza jaka, jakies blizej nie okreslone bakterie. Po stracie Bena stwierdzilam ze nie chce miec wiecej dzieci, chcialam to jedno, nie inne. Ben umarl w marcu, jest sierpien a ja jestem w 14tym tygodniu ciazy. Niespodziewalam sie ze ze zajde tak szybko, nie chcialam, nie planowalam. Nie potrfie cieszyc sie ta ciaza, jestem pelna obaw. Jestem teraz pod lepsza opieka, mam co 4 tygodnie badania, na razie wszystko wyglada ok ale wtedy tez tak bylo. Nie powiedzielismy jeszcze nikomu o ciazy bo boje sie ze znow mnie spotka to samo. Czasem mam wyrzuty sumienia ze tk szybko zaszlam w ciaze albo ze teraz mam lepsza opieke. Zawsze myslalam ze czas ciazy jest szczesliwy i radosny, niestety nie dla mnie ....;(





 
Ostatnia edycja:
reklama
ORKWitaj przykro mi z espotykamy sie w takich okolicznosciach. Ja rowniez stracilam synka w marcu ur w 31tyg byl z nami 10 dni potem zabrala nam Go sepsa,ciagle mi go brakuje,ta tesknota jest przeogromna a rana w sercu codzien sie powieksza...na poczatku rowniez nie chcialam kolejnego dziecka,potem zaczelam myslec,ze moze w przyszlo...no ale stalo sie jestem w 12tyg ciazy,wiem ,ze jest ciezko i na poczatku nie umialam cieszyc sie ta ciaza ale potem zaczelam sobie to tlumaczyc,ze tak moj Aniolek chcial i trzeba sie cieszyc. Nasze Aniolki zawsze beda w naszych sercach nigdy nie przestaniemy ich kochac i tesknic ale chca tez zebysmy byly szczesliwe. Wiem ze jest bardzo trudno,ale trzeba pamietac,ze nasze skarby dodadza nam sily. Przytulam mozno :*

Dla Aniolka najjasniejsze swiatelka (**)
 
Kasssia ja straciłam syneczka w 17 tygodniu i był to ogromny cios, wielka trauma. Mój synek był zaplanowany, wystarany przez wiele miesięcy. Jego starszy brat wiedział o nim i razem z nami czekał na przyjście na świat. Ale stało się inaczej. Nigdy nie zapomnę o Przemusiu, ale jedna myśl trzyma mnie przy życiu - że niedługo odnajdziemy kolejną kruszynkę i na stałe zamieszka w moim brzuchu, urodzi się w terminie i wszystko będzie już w porządku. Wiem że jest łatwo pisać, a trudniej zrealizować, ale postaraj się cieszyć ciążą. Wiem, że żadne słowa nie przynoszą ulgi. Spróbuj zobaczyć światełko, które znalazło się pod twoim sercem. Ten promyczek, który rozjaśni smutek. Nigdy nie zapomnimy o naszych Aniołkowych Dzieciach, lecz dostałaś drugą szansę. Pozwól dzieciątku nauczyć cię żyć od początku, po strata dziecka to koniec i początek nowego życia, które już nigdy nie będzie takie samo. Znalazłam cytat, który mi dodaje otuchy: "Rozpacz jest początkiem narodzin nadziei". Niech i ciebie poprowadzi to do szczęścia.
 
kasssia1984, popłakałam się czytając Twój post. Przykro mi, nie wiem co mam napisać, bo serce się kraja. Nigdy nie straciłam dzieciaczka i nie wiem jak to jest, ale moja starsza siostra poroniła 9 tygodniu. Bardzo się cieszyła, ale w szpitalu przy badaniu usg stwierdzili, że płód przestał się rozwijać :( Mocno to przeżyła. Po 3 miesiącach zaczęli się starać i udało się za pierwszym razem. Lekarze znowu stwierdzili, że płód się nie rozwija (to był 12 tydzień) i wysłali ją do szpitala na zabieg. Dzięki jednemu ginekologowi ciąży nie usunęli, bo lekarz powiedział, że jednak jest nadzieja i da mojej siostrze 2 tygodnie. Dzięki Bogu dzieciaczek zaczął rosnąć i teraz malutka ma 2,5 roku :) Moja siostra jak urodziła powiedziała "Nie straciliśmy naszego dzidziusia. Nasze maleństwo po prostu zmieniło datę swoich narodzin". Kasiu, może Twoje maleństwo również chciało zmienić datę swoich narodzin :* Trzymam za Ciebie kciuki, abyś pokochała tego maluszka tak samo jak Benjamin.
 
Dziekuje wam bardzo za slowa otuchy i wsparcia, dobrze jest sie wyzalic komus kto tez przeszedl przez taki koszmar i rozumie jak to jest. Z nikim nie rozmawiam o tym, owszem mam meza ale mam wrazenie ze on inaczej to przezywa.

kojotek911 jestesmy w bardzo podobnej sytuacji, trzymam kciuki za Was :*

Pozdrawiam bardzo goraco i przesylm buziaki:***


PS pomozcie dziewczyny, jak sie robi zeby suwaczki pokazywaly sie za kazdym razem same bo chyba nie musze ich za kazdym razem kopiowac?:)




eiktskjojcbgwk1z.png
 
kasssia1984, Ustawienia > Edytuj Sygnaturkę i tam dajesz swój link do suwaczków i Zapisz Suwaczek. Po dodaniu za każdym razem powinny się Tobie pokazywać przy Twojej wypowiedzi.
 
Kasiu przyjmij wyrazy współczucia :-( Ale proszę nie myśl, że teraz znowu może być źle, każda ciąża jest inna. I każde dziecko jest inne, nigdy nie zastąpisz tego utraconego. Ja też w pierwszą zaszłam bez problemu, urodziłam w terminie, a dwa dni później stała się największa tragedia mojego życia. O drugą ciążę staraliśmy się bardzo długo, a jak się w końcu udało, to też miałam wyrzuty sumienia, bo wybrałam innego lekarza, też miałam lepszą opiekę. Po porodzie byłam blisko utraty zmysłów, bo wszystko wyglądało jak za pierwszym razem. Jak na ironię znowu rodziłam w niedzielę, przy tej samej położnej, na tym samym łóżku porodowym, potem leżałam na tej samej sali, też na tym samym łóżku i nawet z kobietą, która leżała ze mną dwa lata wcześniej... Na dodatek na drugi dzień mała miała pogorszenie wyników, jednak tym razem lekarze zareagowali od razu, mała dostała leki i po 5 dniach wróciliśmy do domu. Było ciężko, każde spojrzenie pełne zaufania, każdy uśmiech na początku bolał, bo ciągle myślałam, że wszystkiego tego nie było nam dane przeżyć z pierwszą córeczką, nawet nie policzyłam jej paluszków, nie przebrałam ani razu... Dzisiaj już o tym nie myślę, Marta jest kochanym dzieckiem, dziękuję Bogu za nią. Tęsknię za jej siostrzyczką, ale umiem się cieszyć tym co mam i wierzę, że Zuzia opiekuje się nami z nieba.
I Tobie życzę, żeby tym razem wszystko przeszło bez komplikacji i żebyś za 26 tygodni spojrzała swojemu nowonarodzonemu dzieciątku w oczy, zobaczyła w nich Bena. Przytul dziecko, ciesz się jego ciepłem i zapachem. I patrz z uśmiechem w niebo, Ben nie chce widzieć Ciebie zapłakanej. Niech patrzy na Ciebie i mówi sobie, jaka ta jego mama to spoko babka. I najwspanialsza mama na świecie.
 
Zacytuję Ci podpis jednej z forumowiczek, który staram się mieć w głowie już od kilku lat:
"nasze aniołki nie odeszły, one tylko zmieniły czas przyjścia..."


 
Ostatnia edycja:
Jak dobrze ze znalazlam to miejsce, jak dobrze jest sie wygadac i wyzalic. Po jakims czasie w koncu pogodzilam sie ze smiercia Bena i jakos sobie to poukladalam w glowie i w sercu ale gdy dowiedzialam sie ze znow jestem w ciazy rana sie otworzyla. Codziennie znow wracaja do mnie obrazy z tej koszmarnej nocy na porodowce. Postanowilam ze nie bede traktowac ta ciaze jakby jej "nie bylo", nikomu nic nie mowic, nie zachowywac sie jak w ciazy itp. Ale co raz czesciej lapie sie na ogladaniu dzieciecych rzeczy i mysleniu o imieniu dla nowego maluszka i przywoluje sie do porzadku zeby tego nie robic bo za wczesnie. Jeszcze do konca nawet nie pozegnalam sie z Benem, caly czas mam przy lozku pudelko z jego "rzeczami" i malutka urne z prochami- moze uznacie mnie za nienormalna ale nie chcelismy stawiac pomnika bo nie wiemy czy zostaniemy tu na stale a serce by mi peklo gdybysmy sie przeniesli gdzies a grobek bylby tak daleko, a rozsypac prochy tez nie mam serca bo to tak jakby sie Go pozbyc.
ankka czaytajac twoj post lzy mi same lecialy, pozdrawiam i przytulam :*
 
reklama
Kochana doskonale Cię rozumiem:* ale ciesz się tą ciążą!! nie ma nic piękniejszego niż malutkie oczka patzrące na Ciebie, niż maleńka rączka trzymająca Cię za palec. Ja po tracie swojego Aniołka bardzo cierpiałam ale chciałam mieć kolejne, chciałam być szybko w ciąży bo to włąśnie nasze Aniołki zsyłają nam swoje rodzeństwo byśmy mogły kochać i troszczyć się tak jak byśmy troszczyły się o nich. Ja Ci powiem, że kocham swoją córkę miłością bezgraniczną i mam wrażenie, że kocham ją jakoś podwójnie, nie wiem czy jest to możliwe, czy jest możliwa taka miłość ale staram się jej dawać wszystko, każdą chwilę jej poświęcać. Kocham swojego Aniołka i jestem mu wdzięczna, że zesłał mi siostrę bym mogła przelać na nią całe to uczucie. Dlatego ciesz się, kochaj i wierz mi, nie zapomnisz o synku tylko będziesz go kochać jeszcze bardziej. Powodzenia:*
 
Do góry