reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Tak bardzo za Toba tesknie...

Kasiu wyrazy współczucia i światełko dla Bena
[*], ja też jestem mamą 2 aniołków jednego w 10 tyg, a drugiego podobnie jak Ty 24 tyg i w podobnych okolicznościach, rozumiem Twoją ciążę pełną obaw, które na pewno będą do końca i wiem, że ciężko Ci się cieszyć, ja sama teraz jestem w 3 ciąży w 6 tyg i nie mam nawet odwagi założyć suwaczka..... Wszystko musi być dobrze, staraj się nie smucić bo wszystko czuje mała kruszynka w Tobie, popatrz, że jednak nas jest wiele z takimi problemami i to, że u dziewczyn jednak rodzą się zdrowe dzieciaki mi dało wiarę i nadzieję, tak jak napisała moja koleżanka Joaro aniołki nie odchodzą one zmieniają czas swojego przyjścia, :)*** także głowa do góry i powoli naucz się akceptować to co Ci niesie los choć wiem jet to totalnie trudne,a wspomnienia żyją nadal, ale jednak życie trwa i musisz być szczęśliwą mamą dla tej małej istostki, która rośnie w Tobie i oczekuje ciepła i troski, bo może to mały BEN który wrócił, całuję Cię i życzę dużo sił i nadziei:tak::tak::tak:
 
reklama
Ja straciłam dziecko w 30 tygodniu 27.08.2013 roku Moja córeczka urodziła się martwa nigdy nie usłyszałam jej płaczu, uśmiechu nigdy nie otworzyła oczu. Wszystko niby było dobrze, dobre wyniki mówili, że zdrowa silna dziewczyna jedynie miała cukrzyce ciążową, ale miałam też minimum podwyższoną glukozę wystarczała dieta i cukier był super. Aż przyszedł ten straszny dzień KTG potem USG i straszna diagnoza serce nie bije później była już trauma, której nigdy nie zapomnę cytotec czekanie na skurcze odejście wód płodowych i porodówka. Poród mojej małej księżniczki MARTWEJ obok rodziła inna matka i słyszałam płacz jej dziecka to było straszne. Patolog po sekcji powiedział, że mała była zdrowa prawdopodobnie dziecko zrobiło coś z pępowiną bo wszystkie narządy były dobrze rozwinięte. Ostateczny wynik da badanie łożyska, ale tak naprawdę co to da moja córeczka i tak do mnie nie wróci nie mogę się z tym pogodzić, że odwiedzam ją na cmentarzu........... Żyć mi się nie chce tym bardziej, że to nie moja pierwsza strata wcześniej straciłam maluszka w 6 tygodniu.
[*],
[*]
 
Ostatnia edycja:
Witaj zrozpaczonamamo! Przykro mi,że dołączyłaś do naszego grona..Zawsze możesz na nas liczyć, wszystkie doskonale Cię rozumiemy... Musisz być dzielna dla Swojego Aniołka, który patrzy na Ciebie z chmurek :*
Światełka dla Twojej córeczki
[*]
[*]
[*] i dla Twojego Maluszka
[*]..

Zapraszamy na wątek główny: Ludzie marzą o aniołach ...
 
zrozpaczonamamo bardzo mi przykro :( tutaj mozesz z nami pogadac o wszystkim co Cie dreczy i sie wyzalic, wyplakac i wykrzyczec kazda Cie zrozumie bo kazda z nas stracila swoje malenstwo a duzo daje rozmowa z kims kto wie w jakiej jestes sytuacji rowniez zapraszam na watek glowny
 
Zrozpaczona mama przykro mi, że poznajemy się w takiej sytuacji. Wiem, że żadne słowa nie dadzą ci ukojenia. Pisanie przynosi ukojenie. Zapalam świeczkę do twoje Córci. (*)
 
Zrozpaczona mamo, Kasiu..tak jak pisza dziewczyny... nigdy nie bedzie tak jak przed odejsciem naszych Aniolkow...bedzie inaczej... piszcie kiedy macie ochote. Dziewczyny na watku glownym daja duze wsparcie a to pomaga przejsc przez ten trudny okres..

Ja stracilam moja coreczke w styczniu. Przez wiekszosc ciazy lezalam w szpitalu plackiem i nikt tak naprawde nie wiedzial co bylo nie tak. Krwawilam ale nikt nie wiedzial co bylo przyczyna... Mala rozwijala sie dobrze tylko ze mna nie bylo za dobrze. W 26 tyg lekarze wywolali porod ze wzgledu na mnie. Powiedzieli ze jesli nie podpisze zgody to umre w ciagu 2 din a dziecko i tak nie ma szans... albo urodzi sie martwe albo umrze po porodzie. Urodzilam silami natury po 36 godzinach meczarni... nie dostalm znieczulenia bo lekarze na wszelki wypadek musieli byc gotowi na cesarke... Dziecko urodzilo sie zywe i radzilo sobie calkiem dobrze. Niestety miesiac pozniej zakazenie szpitalne.. sepsa... i najwieksza trauma mojego zycia... pol roku wizyt u psychiatry i brania psychotropow. Ciagle mam lepsze i gorsze dni.... Kiedy wydaje sie ze jest dobrze nagle wszystko wraca z podwojna sila... i tak juz bedzie zawsze... trzeba po prostu nauczyc sie z tym jakos zyc. To byla moja pierwsza ciaza i nie wiem czy bede w kolejnej. Moj G nie chce wiecej dzieci, nie chce ryzykowac ze to wszystko moglo by sie powtorzyc.. tym bardziej ze do dzis nie mamy odpowiedzi co tak naprawde sie stalo ze musialam urodzic tak wczesnie...

Wszystkie tutaj przezylysmy to samo wiec rozumiemy sie bez zbednego tlumaczenia...
Piszcie kiedy jest wam zle i chcecie sie wyzalic...

Zapraszam na watek: Ludzie marza o Aniolach...
 
Zrozpaczona mamusiu przytulam mocno. Wszystko bedzie dobrze. Wydaje mi się, że brak radości wiąże sie z ofromnym strachem, który przezywa każda aniołkowa mama. Dla każdej z nas kolejna ciąża wiąze sie z wielkimi obawami, strachem, ze wszystko sie powtórzy. Pamiętaj, ze Twój Aniołek czuwa nad Tobą i rodzeństwem. Wierzę, ze dołożył "swoje trzy grosze" do Twojego stanu :-)
i teraz będzie sie Wami opiekował.

jak będziesz miała ochote pogadać zapraszam
[h=3]"ludzie marzą o Aniołach ja trzymałam jednego w ramionach"[/h]
 
Czesc mamusie, dawno mnie tu nie bylo a tu tyle postow, bardzo mi przykro z powodu waszych dzieciatek, dziekuje za wsparcie, przytulam was mocno i jestem z wami. Chcialam sie z wami podzielic moimi ostatnimi przezyciami. Zaczne moze od poczatku: gdy dowiedzialam sie ze jestem w ciazy z Benem to byla niedziela, nigdy jakos specjalnie sie nie modlilam i nie chodzilam do kosciola ale w ta niedziele poszlam do kosciola- pierwszy raz odkad wyjechalam do anglii- na polska msze, pomodlic sie i podziekowac za dzieciatko i wtedy mnie ruszylo ze czemu wczesniej tu nie przyszlam, gdzie ja bylam tyle lat, od tamtej pory zaczelam chodzic regularnie do kosciola, nie trwalo to dlugo bo gdy zaczely sie komplikacje to juz sie nie ruszalam z domu, i gdy Ben umarl akurat byl w szpitalu ksiadz angielski katolicki ktory ochrzcil Bena, pozniej tez jakis czas nie chodzilam do kosciola bo z jakiej racji mam chodzic jak Bog odebral mi dziecko, przyszla wielkanoc i poszlismy na msze niedzielna, ksiadz przyjmowal zapisy na nauki przedmalzenskie- zapisalismy, czemu nie, bylismy juz zareczeni to mozemy tez chodzic na nauki, prowadzil nas swietny ksiadz, w czasie spowiedzi przedmalzenskiej staral mi sie wytlumaczyc ze Bog mial taki plan, ze benowi juz nigdzie indziej nie bedzie lepiej jak w niebie i ze czeka tam juz na mnie- to mnie trche uspokoilo, poukladalam sobie wszystko jakos w glowie, wzielismy slub koscielny i nagle sie dowiaduje ze znow jestem w ciazy, i znow zburzyl mi sie swiat no bo jak najpierw Panie Boze zabiierasz mi dziecko ktorego pragnelam i teraz dajesz mi nastepne, ktorego nie chce. Nie moglam sobie tego poukladac. Rozmawialam z jedym ksiedzem, z drugim i jakos w koncu do mnie to dotarlo ze to kolejne dziecko to dar od Boga i Ben byl w moim zyciu zeby wypelnic "misje". Dzieki niemu sie nawrocilam i wzielismy slub koscielny, chyba gdyby Ben nie umarl dalej zylibysmy bez slubu, i moze teraz Ben wraca do mnie pod postacia innego dzieciatka, jak juz mam wszystko poukladane i wiem co jest w zyciu najwazniejsze. Tak sobie to tlumacze i to mnie troche uspokaja i podnosi na duchu. Moze uznacie mnie za jakas nawiedzona wariatke ale wiara pomaga przetrwac najgorsze chwile. Wiem ze jedni gdy spotyka ich taka tragednia odwracaja sie od Boga, ja sie do niego zwrocilam i dziekuje za Bena kazdego dnia, ze moglam go poznac i ze odmienil moje zycie.
 
reklama
Do góry