Strasznie smutne te opowieści. Ja też się naczytałam o tym uduszeniu dzieci przez pępowinę, masakra. Dlatego po prostu dopóki nie urodzę nie chwalę się zbytnio, nie zapeszam, bo wszystko się może zdarzyć. Ale musimy być dobrej myśli i już
Co do łożyska ja właśnie dlatego pojechałam do szpitala po tym upadku bo stwierdziłam, że lepiej dmuchać na zimne. Troszkę mnie zmartwiło, że przy wyjściu nie zrobili mi jeszcze usg, ale widziałam, że przy przyjęciu lekarz dokładnie oglądał, czy gdzieś nie doszło do ablacji. Za tydzień w czwartek jestem u Koteckiego i wiem, że on na pewno mnie nie zbyje i też wszystko sprawdzi. Zresztą on na najgłupsze moje pytanie zawsze mi powtarza, lepiej wszystko trzy razy sprawdzić i zadawać najgłupsze pytania niż później żałować
:-) Różne są o nim opinie, jak o lekarzach ale jak dla mnie to jest lekarz z powołania i zresztą jedyny zajął się wtedy moją chorobą. Nie interesowało go to jakie mam wykształcenie i zawód i bardzo dobrze, bo nie sugerował się tym co ja mówiłam tak jak Kosa i inni, tylko sam zbadał i stwierdził ku mojej radości, że się mylę i nie jestem chora na to na co myślałam. Dzięki niemu starałam się o drugie dziecko bo tak to już traciłam nadzieję.
A co do odklejonego łożyska, moja koleżanka miała podobną sytuację, tylko chodziła do kogoś innego na starym, w ostatniej chwili wyczaił lekarz, że coś jest nie tak i uratowali małą choć miała zaledwie 700g.
A co do odklejonego łożyska, moja koleżanka miała podobną sytuację, tylko chodziła do kogoś innego na starym, w ostatniej chwili wyczaił lekarz, że coś jest nie tak i uratowali małą choć miała zaledwie 700g.