reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Tata przy porodzie

Iwonia

Zaciekawiona BB
Dołączył(a)
15 Listopad 2004
Postów
48
Miałam cesarkę i mój Mąż nie mógł być przy mnie, było inaczej niż to sobie wyobrażałam.
Opowiedzcie Dziewczyny jak to było rodzić z Mężem. Chętnie poczytamy.
 
reklama
Ja też miałam cc, ale mój mąż mógł przy mnie być - niestety nie zdążył dojechać, bo poród był dość niespodziewany :wink: Natomiast pierwszy zobaczył naszego synka, bo ja musiałam po znieczuleniu leżeć plackiem :?
Pozdrawiam cieplutko
 
Mój Mąż zobaczył Madzię jak miała 15 minut, jak leżała w cieplarce. Taki maleńki Szkrabek, a dziś ta Żaba ma dwa lata, jak ten czas leci...
 
Bardzo ciekawe doznanie :!: Rodziłam 2 razy i przy każdym porodzie był tatuś. Co prawda za pierwszym razem wcale się tam nie wybierał, poprostu leżałam na patologii i spotkałam się z opinią, że rodząc z mężem masz lepszą opiekę. Ubłagałam mojego męża, aby zgodził się mi towarzyszyć do momentu, kiedy "akcja nabierze dużego tempa". Muszę nadmienić, że mąż mdleje na widok krwi, więc nie chciałam go torturować. Jak się okazało porody nie takie straszne, jak je malują i do dzisiaj w miarę "miło" wspomina te doznania. Ze swojej strony muszę dodać, że byłam spokojniejsza wiedząc, że ktoś jest koło mnie. Nikt nie powiedział mi przykrego słowa, rodziłam w sali jednoosobowej i miałam koło siebie położną. Za to za ścianą, gdzie znajdowała się sala wieloosobowa przedzielona parawanami słychać było krzyki położnej na młodą dziewczynę w stylu: d... dałaś to teraz cierp. Przepraszam za tą "wstawkę" ale chcę uczulić wszystkie przyszłe mamy, że dobra położna to podstawa. Każda rodząca ma prawo do szacunku, a nie zawsze można go otrzymać w szpitalach. Pozdrawiam
 
U nas było tak: 8)
Do końca nie byliśmy pewni, czy będziemy w tej wielkiej chwili razem, ale jakoś tak przyjechaliśmy do szpitala i poszliśmy :) . Męża zawsze troszku słabiło gdy pobierano mu krew, czasem wystarczyło że ją widział więc bałam się o Niego. Miał jednak tylko jeden problem - tak strasznie pomagał mi oddychać, że się zabardzo dotlenił i zaczęło mu się kręcić w głowie. Wystarczyło jednak aby wyszedł na chwilkę. Później był juz do końca, pierwszy widział Michałka, patrzył z przejęciem na łożysko czy jest w całości (lubi mieć wszystko pod kontrolą :wink: ), nawet nie chciał wyjść gdy pani położna go wypraszała, bo chciała mi zaszyć krocze.
Poniewarz długo trwało to szycie mąż zdążył ochłonąć za drzwiami. Dopiero gdy już mógł wejść to się przeraził, dopiero wtedy zobaczył... że jest bardzo czerwono (miałam ciężki poród i troszku popękałam). Powiedział mi nawet, że miał wrażenie jakby wszedł do żeźni :D . Ale wtedy to juz było nie ważne, bo już mieliśmy naszego synusia, i byliśmy już w trójeczkę.
 
a nasz porod zaczol sie w sklepie, tam odeszly mi wody plodowe :lol:
w szpitalu okazalo sie ze rozwarcie jest zbyt male i nakazali chodzic w kolko, kiedy mi juz sie nie chcialo maz gonil mnie i rozbawial po 2h dostalam (chyba tak to sie nazywa) oksytocyne by przyspieszyc rozwarcie, wtedy skurcze narastaly w bardzo szybkim tempie, maz widzial kiedy zbliza sie skurcz i jak jest duzy na monitorze, mowil wtedy co mam robic a podczas porodu liczyl razem ze mna i oddychal :D profesjonalnie az polozna sie dziwila
za trzecim parciem powidzial : kotku jeszcze raz a mocno juz glowke widac, potem przeciol pepowine i mnie ucalowac :lol:
a ja do dzis wyjsc z podziwu nie moge bo to cykor straszny i pewnie jak wiekszosc facetow, na widok krwi mdleje, a tym czasem okazalo sie ze chec uczestniczenia w przyjeciu na swiat naszego synka byla wesza niz strach
i za to Go jeszcze bardziej kocham!!!
 
Ja też rodziłam z mężem, a konkretnie kroili mnie przy nim, bo urodziłam przez cesarkę. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to było najlepsze, co mogło mnie spotkać - mieć go przy sobie w takiej chwili. Bardzo się denerwowałam, pani anestezjolog myślała, że się popsuł aparat ekg, a mi tak serce galopowało. Ale jak tylko mój mężuś wszedł na salę , podziałał na mnie jak najlepszy uspokajacz. Cały czas trzymał mnie za rękę, był przy mnie i to on pierwszy zobaczył naszego synka (nawet widział jak mi "grzebali" w brzuszku, bo nic nie zasłonili), Potem poszedł ze mną na salę pooperacyjną i siedział przy mnie cały dzień (urodziłam o 10 rano), był ze mną kiedy pierwszy raz przyniesiono mi Filipa i pierwszy raz go karmiłam. Było super! Bardzo mu jestem za to wdzięczna.
 
Witam !!!
Mój maż też długo się zapierał że nie pójdzie i mimo tego że się zgodził to praktycznie w dniu porodu poszedł do pracy :) pewnie myślała że mu sie uda "zwiać". Ale nie udało. Na początku byłam sama po podłaczeniu monitorka mogłam do niego zadzwonić. Kiedy przyjechał to w sumie nie miał za dużo do roboty i żałował że nie wziął ksiażki do czytania ;) ale nadzorował moj stan. Ja miałam bóle z podbrzusza (takie jak przy miesiączce) wieć nie zabardzo miał co masować :) ale podawał wodę i trzymał mnie za rękę. Był do samego końca to on pierwszy zobaczył Kaśkę ( a ściślej mówiąć je czarną główkę), pępowiny nie przecinał ale to co zobaczył i przeżył mu wystarczyło. Potem został wyproszony no i poszedł oglądać swoją córkę. Mnie w tym czasie zszyli i doprowadzili do stanu "użyteczności" :) Teraz mąż mówi że nie wyobraża sobie żeby go prz tym nie było :)
 
reklama
Cze,
od poczatku ustaliliśmy z mężem, że będziemy ,,rodzić razem" i tak też się stało. Na szczęście ........... bo w moim przypadku szło to tak szybko i tak mocno zadziałaly na mnie środki przeciwbólowe zaserwowane przez lekarza, że ja w ogóle nie wiedzialam gdzie jestem, co robię, mówie i widzę (potem mąż opowiedział mi wszystko ze szczegółami........też troszke sie usmiałam: min. próbowałam wmówić lekarzowi że ma 2 głowy, w sali w której rodziłam chodziły mrówki po suficie no i ponoć ciśnieniomierz mi się kłaniał), a do tego zgodze się że dzięki osobie towarzyszącej nikt na mnie sie nie darł, jak to zwykle bywa gdy kobieta jest sama.
 
Do góry