Dziewczyny, a nie odnosicie czasami wrażenia, że ci nasi mężczyźni to jakby kolejne duże dzieci do niańczenia??? czasami to mi ręce opadają, kiedy widzę co mój mąż wyprawia. zgadzam się z wami- im trzeba wszystko DOBITNIE tłumaczyć, sa jacyś nieogarnięci i czasami bezmyślni. zrobiliśmy sobie ostatnio rodzinną wycieczkę, ja prowadziłam samochód, a mężulek siedzial z tyłu z małym, po jakiejs godzinie wjechałam na stację, zeby zatankowac-patrzę do tyłu a Kubuś siedzi w czapeczce,w zapiętym kombinezoniku-nawet na to nie wpadł, zeby malego rozebrać, bo moze mu byc za gorąco w nagrzanym samochodzie, dodam, ze nie widzialam malego podczas jazdy, bo siedzial jeszcze w nosidelku tylem do mnie.a jaki byl oburzony jak mu zwrocilam uwage!!!innym razem wysłałam go do sklepu po słoiczki dla małego żarłoczka, mąż wie , ze Kubuś jest alergikiem, więc większość produktów odpada. i wiecie co przywiózł?! deserki owocowe na mleczku i jogurcie( Kuba ma skazę białkową ), budyń waniliowy, zupki wielowarzywne z groszkiem, kapustą, brokułami i kalafiorem-maly jest na etapie ziemniaczka i marchewki.jak to zobaczyłam to nie wiedziałam czy śmiać sie, czy płakać.
Też tak macie, czy tylko ja tak trafiłam? piszczie o śmiesznych wpadkach waszych mężczyzn, może nie jestem w tym tak osamotniona, jak mi się wydaje.