reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Teściowa karze mi bić dziecko

mamusia_2008 a dlaczego uwazasz ze mozna DOBRZE WYCHOWAC dziecko tylko pod warunkiem ze od czasu do czasu dostanie w tylek? bo nie rozumiem? ja nigdy nie dostalam od rodzicow....i wcale nie uwazam ze jestem przez to zle wychowana. Wrecz przeciwnie.
Twoja postawa mnie wcale nie dziwi wlasnie z tego wzgledu ze jak sama piszesz-dostawalas klapsy - wiec nie umiesz bez tego wychowac swojego dziecka - wydaje ci sie to calkowicie normalnym zjawiskiem i dlaczego nie, prawda? w koncu po co marnowac czas na powtarzania w kolko dziecku i tlumaczenie..klaps zajmuje duuuzo mniej czasu, co dziecko przez to zrozumie jego sprawa, wazne zeby czegos tam nie robilo w danej sytuacji. Dla mnie rodzicom tylko o to chodzi i w ogole nie mysla o tym jak dziecko postrzega te klapsy i czy rozumie sytuacje tak jak powinno - poniewaz obawiam sie ze taki rodzic tylko mowi ze nie wolno + klaps i tyle...a dlaczego nie wolno, czym to sie moze skonczyc oprocz klapsem to juz niech sobie dopowie samo...ehhhh nie wiem czy wiesz, ale bardzooo wiele osob moglas urazic i najnormalniej w swiecie sprawic przykrosc stwierdzeniem ze bez klapsow nie da sie dobrze dziecka wychowac, bo tego nie wiesz.....a wydaje mi sie ze bardziej Ty bys nie potrafila....a nie ze w ogole to jest niemozliwe....ja swojego dziecka nigdy nie uderzylam i nie mam zamairu...przetrwalam bunt 2 latka, bunt 3 latka....nie mowie czasami to krew mnie zalewala i zapewne nei raz zaleje....ale trudno sie mowi, nikt nie powiedzial ze wychowywanie dzieci jest latwe....to ciezka praca, ktorej owoce zbiera sie po bardzo wielu latach....i wcale nie uwazam zeby moje dziecko bylo zle wychowane, bo nie dostalo nigdy w tylek. Rodzice stosujacy klapsy robia to z czystego lenistwa, nie chce im sie szukac innych rozwiazan i poswiecac czasu na to zeby dziecko nauczylo sie zasad bez klapsow - bo jakby nie patrzec jest to czasochlonne niekiedy.
 
reklama
ja dostawałam w tyłek jak przeskrobałam i jakoś nie biłam nigdy innych, wyrosłam - tak myślę - na normalnego człowieka z zasadami i chciałabym, żeby moje dziecko też miało zasady
wiadomo, że nie każde dziecko trzeba bić - to często sprawa indywidualna - różne są dzieci - jedne bardziej krnąbrne, inne mniej, jedne bardziej wrażliwe, inne mniej...
może w takim wieku (2 lata) to rzeczywiście za wcześnie, ale nie sądzę, że uda Wam się dobrze wychować dziecko ani razu nie dając mu w tyłek - dobrze wychować

co do bicia innych - to rzeczywiście - czasami aż ręka świerzbi... ;) - ale nie uderzę pani w kasie - an o właśnie dlatego, że jak coś jej wytłumaczę, to bardziej zrozumie niż małe dziecko, a przynajmniej powinna, a ponieważ już jest stara - więc na wychowanie metodą klapsów trochę późno... poza tym nie jestem odpowiedzialna za jej wychowanie...

I z Tobą się zgodzę :tak: Dziecko to owszem, jak najbardziej człowiek, ale nie człowiek dorosły, dojrzały...
Posadźmy w kasie/urzedzie/za biurkiem 2-latka i panią po 40-stce ;-) Najpierw to porównajcie a później porównujcie dzieciaka do dorosłego ;-)
Łatwo jest powiedzieć - 'przeszłam bunt dwulatka i nie dałam klapsa'... Ale jak przebiegał ten bunt? Bo to też jest dość istotne...:sorry2: Dzieci są różne i różnie się zachowują :tak:
Ale jeśli ja mojej córce milion razy tłumaczyłam, że nie wolno wchodzić na stół (na którym jest, a raczej była, szklana płyta) i jak próbowała wchodzić to ją ściągałam i na krzyki i płacze nie reagowałam, a ona jak mnie nie było w domu wlazła na ten stół i szkło się roztrzaskało (na szczęście nic się jej nie stało, oprócz małej szramki na czole - skutek uderzenia głową w stół; ale nie wiem np. co by było, gdyby pod tą płytą nie stała drukarka, która zahamowała mocne uderzenie), to co? ja powiedziałam szczerze - dałabym klapsa :baffled: Bo gdybym właśnie wtedy była w domu to chyba nie wytrzymałabym :no: Bo tak szczerze - ile można? Tydzień, dwa, miesiąc, pół roku tłumaczyć, że nie wolno? I co to tłumaczenie daje? Guzik :baffled:
To taki mój przykład i pewnie gromy się na mnie posypią...
 
inna masz racje 2 latek wielu rzeczy nie rozumie dlatego ja nie widze powodu dla ktorego rodzic ma dawac klapsa - w imie czego? braku wyobrazni na cos innego?

a co do buntu 2latka mojego dziecka to przeszlam baaaardzo wiele...histerie, krzyki, placz, uciekanie, rzucanie roznymi rzeczami, awantury w centrum handlowym wlacznie z kladzeniem sie na podlodze i walenie rekami i nogami o podloge....wyrywanie sie, szarpanie. Ja zyje. Moje dziecko tez. Na ta chwile jest poslusznym dzieckiem, ktore wie kiedy ma powiedziec przepraszam (aczkolwiek czasami musi dojrzec dluzsza chwile aby przeprosic), wie czego mu nie wolno i doskonale wie ze jak cos zrobi czego nie powinien to dostanie za to kare. u niego doskonale sprawdzila sie chwila wyciszenia...nie mowie ze od razu jak go posadzilam to siedzial i bylo dobrze....bywalo ze nie wiadomo ile razy go odnosilam na miejsce, ale w koncu rezygnowal. czasami sam jak sie zdenerwowal to szedl sie wyciszyc na swoje miejsce. Teraz jak jest zly pozwalam mu w ramach rozladowania zlych emocji tupac nogami, walic rekami o poduszke. Skutkuje.

aaa inna racja, mowilas, tlumaczylas corce...weszla, spadla - ma nauczke i wie ze mialas racje w tym ze jej zabranialas (pomijam kwestie, ze ktos jej powinien byl pilnowac chyba wtedy?). wiec nastepnym razem jak jej powiesz ze czegos nie wolno bo cos sie moze stac zlego to jest bardzo wysokie prawdopodobienstwo ze ci uwierzy. neisadzisz? w koncu sama sie przekonala ze mama jednak nie mowi sobie tak o bo ma jakies widzimisie :) a wszystko zalezy od tego w jaki sposob mowi sie do dziecka....u swojego syna na przyklad zauwazylam ze on mnie slucha i robi to co ja chce wtedy kiedy mowie do niego spokojnie...w momencie kiedy zaczynam podnosic glos - on sie odcina i zaczyna buntowac i robi zupelnie co innego niz ja bym chciala....zreszta ostatnio pare razy uslyszalam od neigo "mamo nie denerwuj sie" albo "czy mozesz na mnie nie krzyczec?" zwlaszcza w stosunku do tej drugiej wypowiedzi to mnie tak zatkalo za pierwszym razem ze zamilklam na chwile i poczulam sie conajmniej dziwnie....
 
Ostatnia edycja:
KingaMZ to Ty jesteś jakimś chodzącym ideałem ;0

Szczerze, to znam tylko takie przypadki: dzieci wychowane bez bicia - aroganckie w stosunku do innych dorosłych, nawet do własnych rodziców;
do babci potrafią powiedzieć: "wynoś się stąd", "wyjdź stąd" - i co? I nic, bo z uwagi babci nic sobie nie robią, rodzica tłumaczenie też nie na wiele się zda, a dziecko czuje się bezkarne, bo nieraz słyszało, że nie wolno go zbić. "Nietykalni" jednym słowem - i jak są już starsi to wykorzystują to na każdym kroku - w szkole też pokazują rogi.
I skąd takie przypadki, że nauczyciel boi się skrzyczeć ucznia żeby nie dostał opierdziela od dyrektora, do którego zaraz przyleci mamusia ze skargą?... Pozostaje tylko samemu włożyć sobie ten kosz od śmieci na głowę...

Wierzę, że są dzieci, które nie potrzebują klapsów, ale czy wszystkie? To już chyba utopia.
 
Mamusia_2008 nie masz racji :no: Dzieci, które są wychowywane tzw. bezstresowo, o których piszesz (te, które się odzywają do babci "wynoś się stąd", te które są aroganckie do dorosłych itp) to są zazwyczaj ofiary wychowania w domu gdzie nie ma zasad, a więc i poczucia bezpieczeństwa, więc zawężanie problemu do bicia czy nie-bicia nie jest tu odpowiednie. W ogóle zawężanie samego procesu wychowania do bicia czy nie-bicia jest jakąś totalną pomyłką. Zatrważające jest, że dorośli ludzie mają czasem takie podejście, że trzeba bić niekóre dzieci, bo tego potrzebują ... Odrazu sobie pomyślałam, że musiałaś też w dzieciństwie być bita i faktycznie lektura wcześniejszych postów to potwierdziła. Agresja rodzi agresję.
Dzisiejsze dzieci są aroganckie, bo rodzice nie mają czasu na ich wychowywanie, gonią za pieniądzem, bo do gara coś trzeba włożyć, jak pracują do 16tej to mają szczęście, sporo osób pracuje do 18tej. Potem biegiem obiad, sprzątanie i zaraz trzeba się szykować do spania, bo rano trzeba wstać do pracy. A gdzie czas na szczerą rozmowę z dzieckiem? Gdzie czas na wysłuchanie o jego problemach? Sama wiele razy słyszałam z ust mam nastolatków: A co on może mieć za problemy? Dorośnie, to dopiero się przekona, co znaczy mieć problemy!
Dzieciaki "wychowuje" ulica, telewizja, gry komputerowe. To jak one mają umieć poprawnie funkcjonować :confused:

No ale wracając do tematu dwulatków, to bicie tak małego dziecka jest już kompletną arogancją i nieznajomością psychiki dziecka (nie mówię tu o przypadkach, gdzie rodzic dał się ponieść kilka razy emocjom, ale o takich, którzy bicie uważają za dobrą metodę wychowawczą). Przecież te wszystkie negatywne zachowania dziecka rodzą się z braku umiejętności radzenia sobie z nadmiarem emocji, jak mam bić dziecko za to, że przechodzi naturalny okres w swoim życiu i jemu samemu nie jest z tym łatwo, bo kompletnie nie rozumie, czemu targają nim tak skrajne emocje. Sama jestem mamą dwuletniej dziewczynki i nie mówię, że zawsze postępuję tak jak trzeba, czasem i mi się zdarzy podnieść głos na dziecko (ale ręki nigdy!), ale zawsze to rozpatruję jako swoją porażkę.
Jestem też mamą trójki nastolatków (dwójka jest już pełnoletnia) i mogę zapewnić, że moje życiowe doświadczenia potwierdzają, że dzieci, które nie są bite, nie muszą być krnąbrne, aroganckie itp. Powiedziałabym że jest wręcz odwrotnie...

Rety, ale się naprodukowałam :sorry2: Dla cierpliwych jeszcze artykulik psychologiczny w temacie:
Nie wolno nie tylko bić dzieci, ale w ogóle używać przemocy jako metody wychowawczej. Każda przemoc jest szkodliwa, nawet jeśli doraźnie przynosi pożądany skutek. Także "klaps pedagogiczny". Mówi się, że jest pożyteczny, szczególnie jeśli chodzi o małe dzieci, które mają jeszcze słabo rozwinięte rozumienie mowy, więc nie działa na nie perswazja. Klaps rzeczywiście podziała: dziecko się wystraszy, przestanie robić to, o co mamy pretensję. Ten sukces jest zdradliwy: uczymy siebie i dziecko takiego sposobu reagowania. Zaczynamy to coraz częściej wykorzystywać, ale dziecko się do tego przyzwyczaja. I już nie starcza jeden klaps - trzeba kilku. A potem porządnego lania pasem... Trzeba ciągle wzmacniać bodźce, żeby osiągnąć efekt. Tracimy autorytet, bo dziecko widzi naszą bezradność. I samo uczy się wymuszania tego, co chce, siłą. Dochodzi do tego, że dwulatek rzuca się na rodzica z pięściami, żeby wymusić kupienie lizaka, a w piaskownicy tłucze kolegę łopatką, żeby zdobyć foremkę. Jednak nie każdy rodzic dając klapsa wpada w mechanizm tej rosnącej agresji, ale każdy to ryzykuje. Poza tym bicie samo w sobie jest złe. Jeśli nie uważamy za właściwe, kiedy mąż biciem wymusza na żonie pożądane zachowanie. Ani za dopuszczalne, gdy żona bije męża za to, że późno wraca do domu. To dlaczego przyjęło się uznawać, że dziecko można bić? Czy nie jest człowiekiem? Czy ma inną godność? Czy to nie absurdalne, że bicie kogoś słabszego, kogoś, kto jest od nas całkowicie uzależniony, uznaje się za dopuszczalne?
Władza rodzicielska nie tylko nie usprawiedliwia stosowania przemocy, ale przeciwnie - nakłada obowiązek szczególnej dbałości, opieki, ochrony. Dziecko nie jest własnością rodziców, ale odrębną osobą, której godność i odrębność trzeba uszanować. To nie jest tak, że skoro "powołaliśmy dziecko do życia", to mamy prawo dowolnie narzucać mu naszą wolę, kształtować wedle swoich upodobań. Dziecko nie jest po to, żeby spełniać nasze oczekiwania. To my jesteśmy po to, żeby pomóc mu się rozwijać. A ono jest na nas „skazane”.
Jednakże nikt nie jest ideałem, każdy czasem traci cierpliwość, bywa zmęczony, rozdrażniony, bezradny. Mamy prawo do słabości, do popełniania błędów. Ale przemoc nie może być regułą, nawykowym sposobem reagowania. Rodzic, który stale najpierw szarpie czy bije, a potem przeprasza, nie daje dziecku poczucia bezpieczeństwa, bo to znaczy, że nie panuje nad sobą i nad sytuacją.
 
mamusia_2008 a dlaczego uwazasz ze mozna DOBRZE WYCHOWAC dziecko tylko pod warunkiem ze od czasu do czasu dostanie w tylek? bo nie rozumiem? ja nigdy nie dostalam od rodzicow....i wcale nie uwazam ze jestem przez to zle wychowana. Wrecz przeciwnie.
Twoja postawa mnie wcale nie dziwi wlasnie z tego wzgledu ze jak sama piszesz-dostawalas klapsy - wiec nie umiesz bez tego wychowac swojego dziecka - wydaje ci sie to calkowicie normalnym zjawiskiem i dlaczego nie, prawda? w koncu po co marnowac czas na powtarzania w kolko dziecku i tlumaczenie..klaps zajmuje duuuzo mniej czasu, co dziecko przez to zrozumie jego sprawa, wazne zeby czegos tam nie robilo w danej sytuacji. Dla mnie rodzicom tylko o to chodzi i w ogole nie mysla o tym jak dziecko postrzega te klapsy i czy rozumie sytuacje tak jak powinno - poniewaz obawiam sie ze taki rodzic tylko mowi ze nie wolno + klaps i tyle...a dlaczego nie wolno, czym to sie moze skonczyc oprocz klapsem to juz niech sobie dopowie samo...ehhhh nie wiem czy wiesz, ale bardzooo wiele osob moglas urazic i najnormalniej w swiecie sprawic przykrosc stwierdzeniem ze bez klapsow nie da sie dobrze dziecka wychowac, bo tego nie wiesz.....a wydaje mi sie ze bardziej Ty bys nie potrafila....a nie ze w ogole to jest niemozliwe....ja swojego dziecka nigdy nie uderzylam i nie mam zamairu...przetrwalam bunt 2 latka, bunt 3 latka....nie mowie czasami to krew mnie zalewala i zapewne nei raz zaleje....ale trudno sie mowi, nikt nie powiedzial ze wychowywanie dzieci jest latwe....to ciezka praca, ktorej owoce zbiera sie po bardzo wielu latach....i wcale nie uwazam zeby moje dziecko bylo zle wychowane, bo nie dostalo nigdy w tylek. Rodzice stosujacy klapsy robia to z czystego lenistwa, nie chce im sie szukac innych rozwiazan i poswiecac czasu na to zeby dziecko nauczylo sie zasad bez klapsow - bo jakby nie patrzec jest to czasochlonne niekiedy.


Brawo, lepiej bym tego nie ujęła, masz całkowitą rację:tak: i inne mamy , które uważają, że bicie dziecka jest złe.

Ja również nie uważam, że moje dziecko jest źle wychowane, tylko dlatego, że nigdy nie dostało klapsa, wręcz przeciwnie, uważam ( i to nie jest tylko moje zdanie ), że jest bardzo dobrze wychowane. Czasem zdarza się jej zachować nie tak jak powinna, ale potrafi powiedzieć przepraszam i przyznać się do tego, że postąpiła źle.
 
mamusia_2008 tez mi sie wydaje ze jestem idealem ;-):-p a tak powaznie to ty mowisz zupelnie o czym innym....ty mowisz o dzieciach ktore nie wiedza co to jest kara...do ktorych rodzice mowia milion razy ale za slowami nie ida zadne czyny. Tak jak powiedziala kasiad nie na miejscu jest rozpatrywanie tego jako wychowanie z klapsem i bez klapsa. Bo nie o to chodzi aby mowic do dziecka i tylko mowic....ja tlumacze synowi pewne rzeczy, ale jak zaczyna sie zle zachowywac to mowie mu ze ma przestac bo jesli tego nie zrobi to bedzie mial kare i jesli nie przestaje to ja ma. Jesli bym go nie ukarala to nauczylby sie ze ja sobie pogadam pogadam i przestane a on i tak bedzie mogl robic co bedzie chcial...i nie bedzie sie mnie sluchac - a przeciez nie o to chodzi. Nie mylmy wychowania bez zasad z wychowaniem bez bicia. Co ci powiem ja znam wiele przypadkow gdzie dzieci byly wychowywane z klapsem i wcale nie staly sie przez to lepszym czlowiekiem...wrecz przeciwnie, zostaly nauczone ze sila mozna wszystko i to stosowaly pozniej....i nie znam zadnej osoby ktora byla wychowywana bez klapsow - ale madrze - ze gdy cos naskrobala to byla kara stosowna do czynu i wieku, ktora by byla taka jak ty opisujesz....jak pisalam cechy osob ktore ty wymienilas odnosza sie do osob wychowywanych w duchu - rob co chcesz, niczego sobie nie zaluj i najlepiej daj mi swiety spokoj (co by oznaczalo - wychowaj sie sam)
 
KingaMZ, Agnes2606 brawo dziewczyny. Podpisuję się pod tym co piszecie. Po przeczytaniu niektórych wypowiedzi odnoszę wrażenie że dziecko nie bite to jest dziecko bezstresowo wychowane a moim zdaniem to totalna bzdura. Wiecie często oglądam programy prowadzone przez Dorotę Zawadzką - Supernianię. Bardzo mądra kobieta. Ma fantastyczne pomysły jak dotrzeć do dziecka nie bijąc. Dlaczego o tym piszę. Do małego dziecka czasami można powtarzać tysiące razy i ono nie zrozumie ale klaps nie pomoże albo pomoże na chwilę. Dziecko musi zobaczyć bo nie ma takiej wyobraźni jak my i powtarzanie mu że spadnie może nie przynieść skutku. Nie twierdzę że powinno najpierw spaść żeby już więcej nie wchodzić na stół ale klaps też tego nie zobrazuje. Ja nie biję. Moja córka już widać że będzie trudniejsza w wychowaniu niż starszy syn ale jakoś będziemy musiały sobie poradzić bez klapsów
 
Jak wytłumaczyć 10 miesięcznemu dziecku, że nie może dotknąć piekarnika?
Jak roczniakowi, że nie może zbliżać się do kurków od gazu?
Jak wytłumaczyć mu, że nie może bawić się gniazdkiem?
Jak sprawić, żeby nie wyciągał śmieci z kosza?
Jak wyperswadować włażenie na szklany stół?

Wytłumaczyć mu??? W jaki sposób?

Nie chcę tu wyrażać mojego zdania, raczej wystąpić trochę w charakterze advocatus diaboli.

Bo ten argument "trzeba tłumaczyć" trochę się tu już przejadł.... powiedzcie szczerze, czy słuchałyście/liście, jak do was gadali i gadali i gadali... Poza tym czy tak małe dziecko to w ogóle rozumie???

Chętnie skorzystałabym z innych pomysłów na ochronienie dzieciaczka przed tymi codziennymi niebezpieczeństwami. Bo "jak się oparzy, to się nauczy" jakoś mnie nie przekonuje

Moja teściowa radziła zamykać, zapinać, nie wypuszczać - niech się drze, byle sobie krzywdy nie zrobi, ale to też mi za bardzo nie pasuje..........
 
reklama
Jak piekarnik jest włączony to absolutnie kuchnia musi być zamknięta a jeśli nie ma drzwi to należy wyjść z dzieckiem na spacer albo wziąć taboret , usiąść i pilnować. Nie wyobrażam aby było inaczej. W gniazdkach u mnie w domu są zaślepki. Na stół też szukam sposobu bo Nina włazi. Nie ma złotego środka. Podoba mi się ta dyskusja i proponuję aby mamy dzieliły się konkretnymi sposobami na poskromienie swoich dzieci. Ja mieszkam w bloku na drugim piętrze i jak mój syn zaczął chodzić nie było możliwe otwieranie drzwi balkonowych gdy kogoś dorosłego nie było w pokoju. Trwało to dobrych kilka lat aż Kuba był naprawdę duży a i tak miałam trochę ograniczone zaufanie. Teraz jest córeczka i znowu będzie to samo. Niestety dziecko trzeba pilnować a doskonale wszystkie wiemy że nawet trzymane za rękę może się przewrócić itp. Może beznadziejny jest mój sposób na balkon ale wolę taki niż narazić dziecko. A nie wierzę że jak małe dziecko wyszłoby na ten balkon samo i dostałoby za to klapsa to więcej nie wejdzie. Wejdzie, jak tylko nadzarzy się okazja. Napiszę wam jeszcze co robiłam ze starszym dzieckiem. Jak miał około 2-3 lat to stworzyliśmy sobie taką listę niebezpieczeństw i powtarzaliśmy ją często. U Kuby działało ale zaznaczam, on był i jest grzeczny chyba z natury.
 
Do góry