A co do lekarki, to rozmawialam wczoraj z kolezanka, ktorej synek ma bialaczke i mowila, ze jak Piotrus mial pierwsze objawy bialaczki i jeszcze nie bylo wiadomo, co to jest, to wlasnie do tej mojej lekarki trafili. A ta stwierdzila, ze to przeziebienie i kazala dziecko oklepywac - tak samo jak Jagode - Gocha wyszla trzaskajac drzwiami z gabinetu (jej tesciowa i ona sa pielegniarkami, wiec nie sa pierwsze lepsze do sciemniania). Dopiero wizyta prywatna u normalnego lekarza (godzine pozniej) wykazala, ze poza zaczerwienionym gardlem, kaszlem i 40 stopniami goraczki dziecko ma powiekszone watrobe i sledzione i z podejrzeniem bialaczki zostalo natychmiast wyslane do szpitala w Gdansku... Masakra, dobrze, ze sie przepisalam od niej, bo az mnie zatrzeslo...