Jak najbardziej jest to uzasadnione ustawą, która obowiązuje w Polsce.
Chyba, że jest stwierdzona jakaś poważna przyczyna niepłodności, której nie da się leczyć innymi metodami typu brak jajowodów (albo zupełnie niedrożne jajowody), baaaaaaardzo obniżone parametry nasienia i brak poprawy po 3 miesiącach suplementacji.
Generalnie w tych bardziej szanujących się klinikach nikt nikomu tak ciężkiej procedury nie wykona, bo przyszedł i płaci tylko musi być jakieś medyczne uzasadnienie.
No i nie jest też tak, że trzeba mieć glejt na piśmie, że lekarz Iksinski potwierdza, że próbował ;-). Ja na przykład w maju 2021 byłam w sprawie niepłodności pierwszy raz u ginekologa i miałam zlecone jakieś badania. W sierpniu 2021 byliśmy na pierwszej wizycie w klinice i po prostu przynieśliśmy te badania bez żadnego zaświadczenia. Nikt oczywiście w ogóle wtedy nie proponował nam ivf tylko diagnostykę i leczenie mniej inwazyjnymi metodami. Była drożność, monitoringi, stymulacja. W lutym i maju 2022 mieliśmy IUI. W kwietniu 2022 histeroskopię. No i po tej IUI w maju ja stwierdziłam, że ja już dziękuję za inne metody ale nie widać szansy powodzenia. Lekarz się zgodził i w czerwcu zaczęliśmy procedurę in vitro. Także rzeczywiście minął rok od rozpoczęcia diagnostyki i leczenia ale nikt mi nie kazał przynosić specjalnego zaświadczenia od tamtej lekarki z maja 2021, bo już i tak mieliśmy wystarczająco udokumentowane próby leczenia.